12.3.14

Losing It - rozdział czwarty

Stałam w mojej łazience w bezrękawniku i bieliźnie ze spodniami wokół kolan, będąc na granicy hiperwentylacji. Garrick stał po drugiej stronie drzwi, a ja czułam się jakby był magnezem. Serce próbowało wyskoczyć do niego z mojej klatki piersiowej. On powiedział mi, żebym zdjęła spodnie i że na jakiś czas nie mogę nosić ciasnych ubrań na poparzeniu. Zaoferował mi pomoc w ściągnięciu spodni, ale to tylko sprawiło, że znowu chciało mi się wymiotować. Więc zamiast tego zaczęłam sama z siebie je ściągać, starając się z marnym skutkiem nie dotykać materiałem uszkodzonej skóry.
Zsunęłam materiał trochę niżej i zagryzłam wargę próbując uciszyć jęk.
- Bliss? – Garrick zapukał lekko do drzwi. – Wszystko w porządku?
- Odjazdowo! – odparłam.
Ponownie pociągnęłam za spodnie i wciągnęłam głośno powietrze.
- Bliss, daj mi sobie pomóc. Niepokoisz mnie.
Zamknęłam oczy, próbując wymyślić jakiś sposób na tego obejście. Kuśtykając niezgrabnie z dżinsami w kolanach, znalazłam spódniczkę z elastycznym pasem w koszu na pranie. Założyłam ją przez głowę, ciągnąc w dół, aż zakrywała moją bieliznę i usiadłam na toalecie.
Przyłożyłam ręce do policzków, pewna, że prawdopodobnie mają zawstydzającą barwę czerwieni. Teraz nic nie mogłam z tym zrobić. Powiedziałam: - Dobra. Wejdź.
Drzwi powoli się otworzyły i pojawiła się głowa Garricka, a za nią reszta jego ciała. Raz spojrzał na moją zmiętą spódnicę oraz dżinsy tkwiące w moich kolanach.
Potem roześmiał się. Rechotliwym śmiechem.
- To takie upokarzające. – Jak będę miała z nim kiedykolwiek seks?
Zacisnął usta, aby powstrzymać śmiech, ale rozbawienie nadal tańczyło mu w oczach.
- Przepraszam. Wiem, że odczuwasz ból. Po prostu wyglądasz tak…
- Śmiesznie?
- Uroczo.
Powaliłam go piorunującym spojrzeniem.
- Śmiesznie uroczo.
Jego uśmiech był oszałamiający i nie mogłam powstrzymać swojego niechętnego uśmiechu.
- Dobra. Jak już się pośmiałeś, pomóż mi zdjąć spodnie – powiedziałam z tym samym sarkazmem, którego używałam odkąd wszedł.
Albo on nie wyłapał sarkazmu, albo po prostu nie obchodziło go to, ponieważ jego spojrzenie skupiło się na mnie w sposób, który mogłam opisać tylko, jako wręcz drapieżny. Niespodziewanie paliło się o wiele więcej niż moja noga.
Patrzył na mnie przez chwilę zanim opuścił wzrok, odchrząkując. Klękając obok mnie, wziął w ręce moją nogę.
Już zaczęłam zsuwać moje spodnie do połowy łydki, więc oparzenie było obecnie zakryte. Jego dłoń zawisła nad zamkiem, który teraz był gdzie w środku moich ud. Znowu chrząknął, po czym wsunął rękę do nogawki.
ZAWAŁ. SERCA.
Byłam pewna, że teraz go mam.
Używając swojej drugiej ręki, zsunął dżinsy tak bardzo, jak mógł, tuż nad moje kolana. Podniósł na mnie wzrok, znowu odchrząknął i rzekł: - Mogę pożyczyć twoją rękę?
Nie mogłam mówić, ale wyciągnęłam dłoń, której wnętrze było żenująco spocone. Wziął moją rękę i wsunął ją do nogawki, by dołączyła do jego.
- Trzymaj tutaj rękę i odciągaj materiał od nogi tak daleko, jak możesz. Zrobię to samo na dole i spróbujemy je zsunąć bez dotykania poparzenia.
Skinęłam głową, moja ręką była dziesięć razy spokojniejsza od serca.
Wyciągnął dłoń z nogawki, jego lekki dotyk wywołał we mnie dreszcze. Zrobił tak jak powiedział, odciągając materiał od mojej skóry u dołu, a potem razem próbowaliśmy ściągnąć spodnie.
Nie była to najbardziej udana misja. Te dżinsy były nieprzyzwoicie ciasne (dzięki Kelsey), od czasu do czasu materiał ocierał się o skórę, a ja się krzywiłam.
- Sorry – przepraszał za każdym razem, jakby była to jego wina. Chciałam go poprawiać, ale tak bardzo uwielbiałam to jak mówił „soo-ri”, że odpuściłam.
Po minucie czy dwóch wolnego i ostrożnego manewrowania, dżinsy uderzyły o podłogę.
Oboje zaśmialiśmy się – tak, jak widzi się ludzi w filmie śmiejących się, gdy dopiero co rozbroili bombę. A kiedy przestałam się śmiać, zorientowałam się, że on wciąż trzymał rękę na mojej nodze. Jedna dłoń obejmowała kostkę, a druga głaskała łagodnie skórę wokół oparzenia.
Jeśli on będzie tak mnie dotykał, roztopię się tutaj w kałużę.
- Um, dzięki.
Wtedy wydawał się zdać sobie sprawę z tego, co robił. Jego spojrzenie szybko pomknęło do jego dłoni. Zamiast od razu się odsunąć, uśmiechnął się szeroko, przesunął wolno ręką w dół mojej nogi i wtedy puścił.
- Żaden problem. Teraz musimy je schłodzić. Możemy przemyć je pod zimną wodą. – Wyobraziłam sobie moją nogę podniesioną do umywalki czy nas obydwoje próbujących poruszać się w wannie. Moja mina musiała to pokazać, bo dodał: - Albo zadziała po prostu mokra szmatka.
Podałam mu myjkę z koszyka za mną, a on odkręcił kran, czekając na zimną wodę zanim zmoczył szmatkę.
Wciągnęłam powietrze, gdy położył ją na oparzeniu, ale to było przyjemne, wystarczająco żebym odprężyła się pierwszy raz odkąd weszliśmy do mojego mieszkania.
- Lepiej?
Potaknęłam. – O wiele. Nigdy już nie ubiorę tak ciasnych dżinsów.
Posłał mi uśmiech. – No to byłaby szkoda.
Będę potrzebowała wachlarza, żeby być ochłodzoną, jeżeli on będzie mówił takie rzeczy.
- Posłuchaj – zaczął. – Przepraszam za to. Nie powinienem na ciebie naciskać, żebyś wsiadała na ten motor.
- To nie twoja wina, że nie wiem nic o motocyklach i nie zdałam sobie sprawy, że to będzie gorące.
- Nie mogę uwierzyć, że nigdy nie byłaś na motocyklu.
- Ta, jest wiele rzeczy, których nigdy nie zrobiłam.
Uniósł jedną brew. – Na przykład?
- Cóż… - Przysięgam, że moje bicie serca brzmiało jak głu-pia, głu-pia, głu-pia, gdy waliło mi w uszach. – Um, aż do dzisiaj nigdy nie spotkałam żadnego Brytyjczyka.
Roześmiał się, nieświadomie przeczesując palcami swoje włosy. Sprawiło to, że ja chciałam przeczesać moimi placami jego włosy.
Powiedział: - Dlatego mnie pocałowałaś, tak? Wy wszystkie Amerykanki wydajecie się uwielbiać akcenty.
Przełknęłam mój uśmiech, mówiąc: - Sądzę, że to ty mnie pocałowałeś.
Podniósł się, a rozczochrane włosy opadły na jego czoło, oprawiając te diabelskie oczy. – Tak było.
Przesunął raz jeszcze szmatką pod wodą, żeby pozostała chłodna, lecz moje ciało było zbyt rozgrzane, żeby naprawdę stwierdzić różnicę, kiedy znowu umiejscowił ją na mojej skórze. Drugą ręką ponownie objął moją kostkę.
Trzymałam oddech ostrożnie spokojnym i powiedziałam: - Twoja kolej.
- Hmm?
- Czego nigdy nie zrobiłeś?
- Przed dzisiejszym wieczorem nigdy nie poderwałem dziewczyny w barze.
Opadła mi szczęka. – Poważnie? – Jak to możliwe? On był wspaniały! Może wszystkie te dziewczyny rzucały się na niego zanim jeszcze wszedł do baru, dlatego nigdy nie przejmował się wejściem do środka.
Wzruszył ramionami a z tym ruchem jego kciuk zaczął przesuwać się w tę i z powrotem po mojej stopie.
- Wiem, że to sprzeczne z angielskim stereotypem, ale nigdy nie kręciło mnie ciągłe zalewanie się, um, upijanie.
- Mnie też nie – rzekłam. I naprawdę miałam to na myśli, chociaż w głowie wciąż trochę mi się kręciło od tequili. – Więc co sprowadza tego niestereotypowego Angola do Teksasu?
Wzruszył ramionami. – Byłem w Stanach od jakiegoś czasu. Przyjechałem tutaj do szkoły i nigdy nie wróciłem. Tak naprawdę dopiero co wprowadziłem się z powrotem do Teksasu. Nie byłem tutaj od paru lat.
- Ja też. Wprowadziłam się tutaj kilka lat temu.
Dorastałam w Teksasie, kiedy byłam mała, ale przeprowadziliśmy się do Minnesoty, gdy byłam w 8 klasie. Zawsze moim planem był powrót tutaj do college’u.
Ponownie zmoczył myjkę i siedzieliśmy rozmawiając. Opowiedział mi o dorastaniu w Anglii i jak inaczej żyje się w Stanach.
- Za pierwszym razem, gdy jakiś koleś powiedział mi, że podobają mu się moje majtki, byłem tak zszokowany, że myślałem iż zostawiłem w domu parę kluczowych rzeczy.
- Majtki? Nie rozumiem.
- Tak nazywamy bieliznę[1], kochanie.
- Och – zaśmiałam się. – Dobrze wiedzieć.
- Gdy poprosiłem kolegę z klasy o gumkę, wy nazywacie je zmazywaczami, wszyscy śmiali się tak mocno, że byłem gotów zarezerwować lot z powrotem do Londynu[2].
Starałam się powstrzymać śmiech i nie udało mi się. Ale stwierdziłam, że zasługiwał na to po śmianiu się z moich spodni, um… dżinsów.
- To musiało być okropne.
Sięgnął po gazę, którą wcześniej wyciągnęłam z szafki i ostrożnie umieścił ją na oparzeniu i docisnął brzegi, mówiąc.
- Można się do tego przyzwyczaić. Jestem tutaj tak długo, że zazwyczaj radzę sobie dość dobrze. Od czasu do czasu gdy odwiedzam Londyn i wracam, mam problem przystosować się, ale w sumie powiedziałbym, że jestem zamerykanizowany.
- Poza tym akcentem.
Uśmiechnął się. – Nie mogę pozbyć się akcentu, co? Jak wtedy przyciągnąłbym uwagę takich ładnych rzeczy jak ty?
- Oczywiście czytając Szekspira w barze.
Zaśmiał się, a ten dźwięk rozszedł się po mojej skórze, łagodząc nerwy.
- Jesteś urocza – powiedział.
Przewróciłam oczami. – Tak… śmiesznie, jak wcześniej ustaliliśmy.
- Poczułabyś się lepiej gdybym nazwał cię śmiesznie seksowną?
Właśnie w ten sposób spokój, który czułam wcześniej zniknął, a mój oddech stał się płytki. Nie miałam odpowiedzi. Co mogłam na to powiedzieć?
- Co to za mina?
Nie miałam pojęcia które z mnóstwa uczuć pojawiło się na mojej twarzy, więc wzruszyłam ramionami.
- Zachowujesz się jakby nikt nigdy nie nazwał cię seksowną. – Może dlatego, że nigdy tego nikt nie zrobił. – Co wiem, że nie może być prawdą, nie kiedy wyglądasz tak jak dziś wyglądałaś. Ledwie mogę trzymać od ciebie ręce, a dopiero się poznaliśmy. Byłbym zawstydzony, gdyby tak bardzo mi się to nie podobało.
To jest to. Mogłam nie mieć seksu, ale wiem dosyć, żeby wiedzieć kiedy facet próbuje mnie poderwać. I nawet mnie to nie obchodziło. Obchodził mnie tylko fakt, że siedział tak blisko mnie i doprowadzał mnie do szaleństwa. Ręką wciąż niespiesznie głaskał moją kostkę, a jeśli za niedługo mnie nie pocałuje, to się zapalę. – Popatrz na mnie, nawet teraz nie mogę oderwać od ciebie rąk.
Przełknęłam ślinę, lecz nagle czułam się jakbym przełknęła piaskownicę.
Podniósł się na kolanach, przesuwając dłoń z mojej kostki do zewnętrznej strony zdrowej łydki. Jego biodra znajdowały się parę cali od moich kolan, gdy siedziałam oniemiała na toalecie.
- Powiedz mi, że nie oszalałem – rzekł.
Nie mogłam tego zrobić. Byłam w tej chwili daleko od bycia zdrową psychicznie, żeby radzić komuś na temat racjonalnego zachowania.
- Powiedz mi, że mogę cię pocałować.
To… to mogłam zrobić.
- Możesz pocałować…
Nawet nie skończyłam zdania, kiedy jego usta były na moich, a oparzenie zostało całkowicie zapomniane.



[1] Zaczynamy zabawę ze słówkami mającymi lepsze znaczenie w angielskim języku. Garrick mówi tu o słowie ‘pants’ – co Brytyjczycy nazywają bielizną, a w Ameryce są to spodnie. Więc gdy ktoś powiedział mu w Ameryce, że podobają mu się jego PANTS, Garrick biedny myślał, że wyszedł w samych majtkach z domu. 
[2] Garrick poprosił o rubber [brytyjskie GUMKA], co w Ameryce nazywa się również prezerwatywą, bo tam na gumka mówi się ERASER [dałam zmazywacz żeby uniknąć powtórzeń z gumką].

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz