12.3.14

Losing It - rozdział trzynasty

Kiedy nadszedł poranek Kelsey leżała nieprzytomna obok mnie, w moim salonie było pięciu ludzi i jedna osoba w wannie. Przez pół sekundy uśmiechałam się na to, zanim kac nie-tak-delikatnie przypomniał mi jak bardzo nienawidziłam świata.
Umyłam zęby i spryskałam twarz wodą, potem wróciłam do mojego pokoju. Usłyszałam jak drzwi wejściowe otwierają się i cicho zamykają, więc wystawiłam głowę przez zasłonę, żeby zobaczyć kto to.
Cade wrócił z wystarczającą ilością tłustego śniadania, żeby nas wszystkich nakarmić.
Wzięłam głęboki wdech i weszłam do pokoju.
- Jesteś wybawicielem! – wyszeptałam.
Podniósł wzrok, uśmiechając się i podał mi masywny bekon, jajko i serowe burrito.
- Jak się czujesz?
Zmarszczyłam brwi. – Jakby uderzył mnie autobus. Naprawdę ciężki, pełen zapaśników sumo.
Wskoczyłam na blat i żałowałam tego przez kolejne dziesięć sekund, jak kręciło mi się w głowie. On zajął miejsce na stołku pode mną.
Burrito było doskonałe. Gruba, puszysta tortilla, gorące jajka, pyszna salsa.
- Jestem zakochana w tym burrito. Poślubiłabym je, gdybym tak bardzo nie chciała go zjeść.
- Tragedia prawdziwej miłości – szepnął Cade.
Tak jakby uśmiechnęłam się i on tak jakby się uśmiechnął, i po raz pierwszy od lat czułam się niezręcznie w towarzystwie Cade’a. Odwróciłam wzrok, skupiając się na ludziach zasłanych po moim salonie.
- Co się działo, jak poszłam do łóżka?
- Wszystko tak samo. Jeremy zdecydowanie jest zakochany w Kelsey, jeśli wcześniej już nie był. Victoria zostawiła na zewnątrz pety z połowy pudełka papierosów. A Rusty był potwornie chory w twojej łazience.
Zmarszczyłam nos.
- Nie martw się. Wszystko jest posprzątane. Wiedziałem, że dostałabyś zawału serca, gdybyś obudziła się do tego.
Przełknęłam ślinę, a ciężar osiadł głęboko w moim brzuchu.
- Jesteś dla mnie zbyt dobry, Cade.
Jedynie wzruszył ramionami. Zawsze był dla mnie zbyt dobry.
- Posłuchaj – zaczęłam. – Co do ostatniej nocy…
Podrapał się w tył głowy, a usta uniósł w wymuszonym uśmiechu.
- Taa, chyba powinniśmy o tym porozmawiać, co?
Położył ręce na blacie obok mnie, jakby musiał zebrać siły na to, co nadejdzie. Odchrząknęłam, ale nie ułatwiło mi to mówienia. – Więc… ty?
Zacisnął dłonie, aż pobielały mu knykcie. Wtem niespodziewanie puścił i odparł. – Tak. Od jakiegoś czasu.
Podniosłam wzrok, ale jego twarz była nieczytelna.
- Dlaczego nigdy nic nie powiedziałeś?
- Bo… bałem się. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. I niemal nigdy nie chodzisz na randki… nie sądziłem, byś była zainteresowana.
Byłam zainteresowana? Czułam bezsensowne łzy w kącikach oczu i je odmrugałam. Cade był świetnym facetem. Uwielbiałam spędzać z nim czas. A pocałunek zdecydowanie był przyjemny. To że mi się podobał miałoby sens. Chciałam, żeby mi się podobał, ale… Garrick był ale. Potrafiłam przestać myśleć o Garricku? Przestać go pragnąć?
Usłyszałam westchnięcie Cade’a. – Nie jesteś zainteresowana, prawda?
Boże, czy jego oczy muszą być tak wyraziste? Mogłam wyczytać każde rozczarowanie, każdy brak pewności siebie. Kochałam go; to na pewno. Sądzę, że pewnego dnia mogłabym być w nim zakochana, ale najpierw musiałam pozbyć się uczuć do Garricka. Gdyby wydarzyło się to w zeszłym semestrze, czy w ogóle byłabym rozdarta?
- Szczerze, Cade? Nie wiem. Czy może jest okropną odpowiedzią?
Myślał nad tym przez chwilę, a ja nie mogłam znieść ciszy.
- To nie tak, że mi się nie podobasz. Myślę, że tak naprawdę jesteś idealny. Ja tylko… jesteś też moim najlepszym przyjacielem i nie jestem pewna. Muszę być pewna.
- Również chcę, żebyś była pewna. – Nabrał powietrza i uśmiechnął się. Był to dobry uśmiech, ale nie tak jasny, do którego byłam przyzwyczajona. – Mogę żyć z może.
***
Gdy przyszłam do teatru w poniedziałkowy poranek, lista z osobami na ponowne przesłuchanie była już wywieszona.
Listy obsady (i ponownych przesłuchań) były potworami samymi w sobie. To tylko zwykły kawałek papieru, ale otocz to ludźmi znającymi już twój los i staje się to bliskie drogi na szubienicę. Spojrzenia skierowały się na mnie. Chciałam ocenić ich reakcje. Patrzyli na mnie z litością? Skrywali swoje podekscytowanie? Dzieliło nas pół metra, a ja istniałam w innym świecie, niż oni, niż ci ludzie, którzy już przeczytali kawałek papieru. A kiedy do nich dołączę, presja nie ustanie. Przy liście nie można było pokazać emocji. Nie można było płakać nad rolą, która nie była twoja czy narzekać na tego, kto dostał tę rolę. Nie można była krzyczeć z ekscytacji ani z wściekłości. Po prostu trzeba ją przeczytać i nie odgrywać uczuć. Co mogło wydawać się nietrudne, tyle że byliśmy aktorami. My odgrywamy uczucia.
Cade spotkał się ze mną kilka metrów dalej.
- Już widziałeś?
Pokręcił głową. – Nie, czekałem na ciebie.
Między nami wciąż było niezręcznie od wczorajszego dnia, kiedy rozmawialiśmy. Nie stwierdziliśmy jeszcze co tak ważne może dla nas znaczyło. Ale w tamtej chwili nie miało to znaczenia. Byliśmy dwójką aktorów mających stawić czoła odrzuceniu albo kolejnej bitwie. Pełni byliśmy niepokoju, nawet jeśli staraliśmy się tego nie pokazywać, a w tej chwili nie było miejsca na inne uczucia niż te, które już były między nami.
Chwycił mnie za rękę, a ja nie pozwoliłam sobie zamartwiać się tym, co to mogło znaczyć. Potrzebowałam pocieszenia. Potrzebowałam, żeby trzymał mnie w równowadze. I byłam pewna, że on potrzebował tego samego.
Podeszliśmy ostatnich kilka kroków do listy, a tamten tłum pozwolił nam przejść.
Hipolit był pierwszy na liście; był pasierbem.
Siedmiu chłopaków wezwano na ponowne przesłuchanie, wśród nich byli Cade i Jeremy.
Spojrzałam na niego, a jego twarz była bez wyrazu. Żadnego podekscytowania ani zdenerwowania. Siódemka oznaczała, że reżyser nie miał pewności. Oznaczało to, że jeszcze nie zobaczył tego, co chciał. Oznaczało to, że rolę może mieć ktokolwiek, kto wykaże się najlepiej.
Ścisnęłam dłoń Cade’a, a on od razu to odwzajemnił.
Wiem, że ludzie cały czas gadają o walącym im sercu i to nie wydaje się wielką rzeczą. Ale gdy znowu spojrzałam na listę, moje serce biegło, jakby moje całe życie opierało się na finiszu. Dźwięki były głuche w moich uszach, wzrok zwęził się, a ja czułam jakbym była bliska krawędzi czegoś przerażającego i cudownego, co znaczyło latanie lub spadanie – sukces albo katastrofę.
Wzrokiem odnalazłam tuż pod tym pogrubioną FEDRA.
A potem zobaczyłam moje imię, nic prócz mojego imienia, jakby to było światło na końcu tunelu. To było lepsze niż przekraczanie finiszu. To było jak branie pierwszego oddechu, kiedy czułam jakbym tonęła, była pewna, że umieram. Zdławiłam ulgę i radość, ponieważ ludzie na mnie patrzyli i ponieważ to była tylko lista ponownych przesłuchań. Znaczyło to tylko, że jeszcze mnie nie wykluczyli.
Ręka Cade’a dołączyła do naszych złączonych, całkowicie nakrywając moją.
Przesuwałam spojrzeniem w dół.
TEZEUSZ.
To musiało być źle. Tezeusz był postacią. Wróciłam wzrokiem, szukając tego, co pominęłam. Było siedem nazwisk pod Hipolit. A pod Fedrą było tylko moje.
Nikogo nie wzywali na ponowne przesłuchanie.
Byłam tylko ja.
Dostałam rolę.
A potem, łamiąc wszelkie zasady listy, krzyknęłam. Cade roześmiał się i podniósł mnie w pasie, obracając mnie w koło. Ludzie wokół nas klaskali, a ja wiedziałam, że niektórzy musieli usłyszeć plotki o naszym pocałunku, biorąc pod uwagę sposób, w jaki na nas patrzyli. Ale przez chwilę, przez jedną rozkoszną chwilę, nic nie miało znaczenia.

Dostałam rolę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz