Bliss
zawahała się, po czym otworzyła usta, żeby przemówić. Ale przerwał jej
krzykliwy głos wołający moje imię.
- Garrick!
Synu!
Oboje się
odwróciliśmy. Ojciec po raz drugi zawołał moje imię. Przywołał mnie ręką,
mówiąc. – Podejdź tutaj na chwilę.
Westchnąłem.
- Po prostu
idź – powiedziała mama. – Wiesz, że nie odpuści, dopóki tego nie zrobisz.
- Wciągnie
mnie w jakąś rozmowę o interesach. Nie chcę się w to mieszać i zdecydowanie nie
chcę w to mieszać Bliss.
- Więc
zostaw ją ze mną.
Próbowałem
nie wyglądać na zaniepokojonego tym. – O nie, mamo. Nie trzeba. Bliss i ja
wolelibyśmy zostać razem, skoro jest to
nasze przyjęcie zaręczynowe.
- Nonsens.
Jestem pewna, że Bliss przydałaby się przerwa od ciebie. Jeżeli jesteś podobny
do twojego ojca, to jesteś obrzydliwie pogodny. – Mogła być to jedna z
najmilszych rzeczy jakie kiedykolwiek o nim powiedziała. – Poza tym, jeżeli
dajesz mi tylko tydzień z moją przyszłą synową, to będę potrzebować całego czasu,
jaki mogę z nią mieć.
Przemawiała
jak treserka próbująca przekonać do pracy konia albo osoba przesłuchująca
starająca się złamać świadka. A patrząc na wyraz twarzy Bliss, można by
pomyśleć, że miała wskoczyć do wody zamiast rozmawiać z moją matką.
Spojrzałem
w szeroko otwarte oczy Bliss. Nie chciałem zostawiać jej samej z moją matką,
ale radziła sobie odkąd zeszliśmy na
dół. A mama miała biznesowy uśmiech, więc wiedziałem, że w tym nie wygram.
Prawdę mówiąc, nie było żadnej dyskusji z obojgiem moich rodziców. Jeżeli tata
chciał, żebym z nim pogadał, to będę musiał. A jeżeli mama chciała, żeby Bliss
z nią została, to tak będzie. Dlatego nie mówiłem im nawet, że postanowiłem
wyjechać z Londynu. Bóg wie, że spędziliśmy dość czasu kłócąc się o tysiąc
innych rzeczy. Jak machanie wahadła, im bardziej dorastałem, tym bardziej
odmachiwałem się pod każdym względem od przekonań i zwyczajów moich rodziców.
Więc poczekałem z poinformowaniem ich, że wyjeżdżam, dopóki nie znajdowałem się
już w Stanach i zadzwoniłem z automatu telefonicznego.
W ostatnim
rok przed studiami życie zaczęły się przesuwać bardzo szybko. Rzeczy działy się
szybciej, nie mogłem nad nimi zawładnąć i czułem się jakbym próbował
powstrzymać głaz od stoczenia się ze wzgórza. Moje życie kierowało się do wyznaczonych
z góry dróg i wydawało mi się, że nie tyle żyłem, co reagowałem. Nienawidziłem
tego, ale nie wiedziałem jak to powstrzymać, oprócz opuszczenia miasta. Czyste
konto.
Ojciec raz
jeszcze mnie zawołał i westchnąłem. – Dobra. Ale nie spędzę całego wieczoru
rozmawiając z klientami, potencjalnymi nabywcami handlowymi czy co on tam dziś
planuje.
- Zaraz
wrócę – obiecałem Bliss. Jej wyraz twarzy był pusty i nie mogłem stwierdzić jak
się czuła, ale jej często zarumieniona skóra wyglądała na odrobinę bladą.
Pocałowałem ją w czoło i to samo zrobiłem z mamą.
- Bądź miła
– mruknąłem.
Mama
zachichotała krótko. Albo był to bardzo dobry znak, albo bardzo zły.
Dwie minuty. Wrócę za dwie minuty.
Ostatni raz
pocałowałem na pożegnanie Bliss i czując się jak najgorszy narzeczony na
świecie, zostawiłem ją na odpieranie ataku rekina, podczas gdy poszedłem do
mojego.
Chętny,
żeby rozmowa była już zakończona, podszedłem do grupki ojca i odezwałem się. –
Tak, tato?
- O,
dobrze. Garrick, pamiętasz pana Woodsa. Robiłeś letni staż w jego firmie.
W reklamie,
tak mi się wydaje? Szczerze nie mogłem sobie przypomnieć. Tata angażował mnie
do tak wielu stażów, że wszystkie się ze sobą zbiegły.
-
Oczywiście, pan Woods. Miło jest pana znowu widzieć.
Pan Woods
był stary, po sześćdziesiątce albo siedemdziesiątce. Nosił ogromne okulary i
jego włosy były białe. Jego uśmiech sprawiał, że wszystkie zmarszczki wokół
jego ust robiły się wyraźniejsze, a jego skóra była wyniszczona i zmarszczona
jak stara skóra, kiedy uściskałem jego dłoń.
- Ciebie
również. Masz tutaj ze sobą uroczą narzeczoną.
Uśmiechnąłem
się. – Dziękuję. Bardzo ją kocham i sprawia, że moje życie jest interesujące.
Parsknął
śmiechem, a przy tym jego zmarszczki zniknęły niemal na sekundę.
- Jesteś
tak pełen werwy, jak cię pamiętam. Twój ojciec opowiadał mi o twoim życiu w
Stanach. Całkiem imponujące.
Oparłem się
pokusie, żeby wywrócić oczami. Ojciec bez wątpienia tak upiększał historyjkę,
że pewnie stałem się najmłodszym profesorem na Harvardzie czy jakieś inne
bzdury.
Wzruszyłem
ramionami. – Nie powiedziałbym, że wszystko było tak imponujące.
- Niełatwo
zaspokojony. Podoba mi się to. W okamgnieniu przewyższysz swojego ojca, jestem
tego pewien.
Tata
roześmiał się i złapał mnie za szyję ramieniem, jakbyśmy się bili. – Bez walki
tego nie zrobi.
Wszystko
było tak udawane, tak wymuszone. Nie wiedziałem czy wszyscy inni to wyczuwali,
czy byli do tego tak przyzwyczajeni, że już nawet tego nie dostrzegali.
Zgromadzeni
wokół nas mężczyźni i kobiety śmiali się, a ja przez nawyk do nich dołączyłem.
Osiem lat.
Minęło
osiem lat odkąd się wyprowadziłem i w mniej niż godzinę już zostałem wciągany z
powrotem do stylu życia, którego nienawidziłem. Luksusowe przyjęcia, ładne
rzeczy, drogie ubrania, wszystko to pokryte tak grubą warstwą sztuczności, że
dusiło się każdą prawdziwą emocją.
Musiały już minąć dwie minuty. A nawet to
wydawało się trwać o dwie minuty za długo.
- Bardzo
miło było znowu się z panem spotkać, panie Woods, ale powinienem wrócić do
narzeczonej. – Skinąłem głową reszcie ludziom w grupie, mówiąc. – Panie.
Panowie.
- Jeszcze
jedna sekunda zanim uciekniesz, Garrick.
Zatrzymałem
się i starałem nie wyglądać na zirytowanego.
- Tak,
panie Woods?
Stopniowo
grupka zaczęła się rozłączać dopóki nie stali obok mnie tylko mój stary szef i
ojciec.
- Chciałem
porozmawiać z tobą o możliwości zatrudnienia…
Jezu. Nawet
nie dostanę porządnego snu zanim to się zacznie.
- Och, sir,
ja…
- Teraz
mnie wysłuchaj. Mam wolne stanowisko PR, ten sam oddział, w którym robiłeś
staż. Przez ostatnie trzy lata przeszedłem przez sześciu ludzi na tym
stanowisku. Wszyscy są dość mądrzy, ale nie mają po prostu tej szczególnej
cechy, która przyciąga ludzi, która sprawia, że klienci czują się rozluźnieni.
Nie są jak ty czy twój ojciec. –
Starałem się nie najeżać na bycie porównywanym do ojca i cechy, której
najbardziej w nim gardziłem. – Pamiętam, że fantastycznie radziłeś sobie na
stażu. A biorąc pod uwagę to, co powiedział mi twój ojciec, szybko się
przystosowujesz i uczysz. – Wyciągnął z kieszeni wizytówkę i podał mi ją. –
Pomyśl o tym. Zadzwoń do mnie i o wszystkim porozmawiamy. Nie szkodzi
rozważenie tej propozycji.
Spojrzałem
na wizytówkę, ale jej nie wziąłem.
- Bardzo to
uprzejme, panie Woods. Ale Bliss i ja nie mamy planów na przeprowadzenie się do
Londynu. – Ostatnie słowa skierowałem do ojca, tak stanowczo jak potrafiłem bez
wyglądania na rozgniewanego.
Tata
wtrącił się po raz pierwszy, mówiąc. – Może powinieneś
o tym pomyśleć, Garrick. To dobra praca.
Jestem
pewny, że to świetna praca. Lecz nie było przypadkiem, iż te zainteresowanie
pojawiało się teraz przy przyglądającym się wszystkiemu ojcu. Był animatorem
pociągającym za sznurki, ale mój odciąłem dawno temu.
- Jeśli to
jakaś różnica, to jestem pewien, że będzie to znaczący krok do przodu w płacy z
nauczania i zapłacimy za twoje przeniesienie – dodał pan Woods.
Jeżeli to
był znaczący krok do przodu od nauczania, to byłyby to trzy albo cztery kroki
do przodu od tego, co robiłem teraz. Ciężko było przemieszczać się pomiędzy
pracą etatową i małymi kontraktami z mojej wygodnej pracy w uniwersytecie. Ale
udawało nam się.
Wziąłem
wizytówkę, żeby zakończyć zasadzkę i powiedziałem. – Pomyślę o tym. Ale
naprawdę jestem zadowolony, tam gdzie jestem.
Wyczuwałem
wzrok ojca, ale nie spojrzałem na niego.
Kiwnąłem głowa
panu Woodsowi. – Miło było pana znowu widzieć. Dziękuję za przyjście. Proszę
cieszyć się przyjęciem.
Potem
odwróciłem się i wsunąłem wizytówkę do kieszeni. Przeszedłem tylko parę metrów,
kiedy ojciec zatrzymał mnie na naszą pierwszą osobistą rozmowę tego wieczoru.
Tak naprawdę, od wielu lat.
- Wiem, co
myślisz, Garrick, ale powinieneś dać szansę tej robocie.
- Mam
pracę, tato. – Właściwie to kilka.
- Ale ta
praca mogłaby cię gdzieś zaprowadzić.
Jeśli dalej będzie robił, to co robisz, to w wieku czterdziestu lat będziesz
pracował w restauracji, żeby wiązać koniec z końcem. Wtedy takich okazji nie
będzie w pobliżu.
- Dzięki za
wiarę, tato.
- Przestań.
Jesteś dorosły. Nie potrzebujesz, żebym stał na trybunach, kibicował ci i cię
okłamywał. Będziesz miał żonę, nowe życie. Potrzebujesz dorosnąć i znaleźć prawdziwą pracę. Coś z realnymi
korzyściami.
Och, co za
ironia, że dawał mi wykład o tym, co było realne.
- Dzięki za
rozmowę, tato. Ale muszę iść znaleźć Bliss i mamę.
Ominąłem go
i zostawiłem, zanim mógłby wciągnąć mnie do kłótni. Byłem w połowie
pomieszczenia, po czym rozejrzałem się wokoło.
Bliss nie
było tam, gdzie ją zostawiłem. Ani mojej matki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz