Całował mnie mocno i dosyć długo, że
w ustach czułam więcej jego niż siebie. Wbiłam paznokcie w jego ramiona, bo
nauczyłam się, że za każdym razem jak tak robiłam, on przyciskał do mnie
mocniej biodra.
Jeśli nie będzie ostrożny, za
niedługo poleci krew.
Jego dłonie przejechały po moich
bokach, podnosząc dreszcze na mojej skórze, kiedy mijał wrażliwe miejsca. I w
końcu jedna ręka pomknęła na moje plecy, sięgając po zapięcie stanika.
Jego usta zostawiły moje, idąc do
wgłębienia mojej szyi. Jego broda, raz jeszcze pokryta lekkim zarostem,
drasnęła moje piersi.
Wygięłam się do niego w tej samej
chwili gdy odpięło się zapięcie biustonosza. Chłodne powietrze stwardniało moje
sutki do małych pąków i gorąco pragnęłam, żeby ich dotknął. Kiedyś powiedział,
że możemy do siebie należeć i w tej chwili nie pragnęłam niczego mocniej.
Garrick ucałował miejsce między moimi piersiami, jego policzki lekko je
musnęły. Znowu wbiłam paznokcie, a jego biodra poruszyły się w tym samym
czasie, kiedy wziął jedną pierś do ręki i drugą do ust. Coś zaiskrzyło się pod
moją skórą i jęknęłam, przyciskając się do niego w odpowiedzi.
Zakręcił pomiędzy palcami jednym
sutkiem, a drugi ścisnął lekko zębami, a ja czułam jak ciemność wkrada się do
mojego umysłu.
Słowa wypłynęły z moich ust, niektóre
znajome, inne nie.
Ostatnimi było: - Kocham cię.
Uniósł się ze mnie z szerokim
uśmiechem. – Gdybym wiedział, że tak łatwo można skłonić cię do przyznania, co
czujesz, zrobiłbym to dawno temu.
Mój mózg nie był w stanie odpowiadać
słowami. Zamiast tego moje dłonie odnalazły jego pasek. Rozpięłam go, po czym
odpięłam guzik jego dżinsów.
Teraz jego zawadiacki uśmiech
zniknął.
Powoli odpięłam zamek, a sam ten
dźwięk sprawił, że jęk urósł w moim gardle. Zsunęłam z niego dżinsy i bokserki
razem. Kiedy odsunął się, żeby całkowicie ściągnąć spodnie, wykorzystałam
chwilę, aby zsunąć majtki i wziąć prezerwatywę z szuflady.
Gdy uniósł wzrok, zamarł na chwilę z
zaskoczenia, jakby dopiero teraz zorientował się, jak poważna byłam. Szybko się
otrząsnął i pocałował mnie.
- Wiesz, że cię kocham, prawda?
- Wiem – odparłam. Nie sądzę, że
mogłabym to zrobić, gdybym nie wiedziała. Tego potrzebowałam. To sprawiało, że
strach i nerwy były znośne.
Znowu mnie pocałował, a jego palce
znalazły moje wejście. Wsunął do środka dwa w tym samym czasie, jak spotkał się
ze mną językiem. Zaczął powoli, potem jego pocałunki przyśpieszyły razem z jego
palcami. Ścisnęłam jego barki, skrobiąc lekko paznokciami i zostałam nagrodzona
zgięciem palców wewnątrz mnie.
Jęknęłam, przerywając pocałunek.
Jego wargi powróciły do mojej klatki
piersiowej, umieszczając delikatne pocałunki gdziekolwiek sięgał. Czułam nacisk
budujący się w podbrzuszu i przyciągnęłam jego głowę do mojej. Przycisnął czoło
do mojego, nasze usta dotykały się, ale nie całowały, wtedy przycisnął do mnie
wnętrze dłoni i eksplozja rozpaliła się pod moją skórą. Jak sznurek
fajerwerków, mój świat zdetonował się do wybuchów światła i koloru.
Świat łączył się i kruszył się na
kawałki pod moimi zamkniętymi oczami, a usta wciąż miałam otwarte w bezgłośnym
krzyku. Poczułam pocałunek pod uchem i sięgnęłam po niego, otaczając ramionami
jego tułów.
Jego długość przycisnęła się do mnie
i całe moje ciało zadrżało w odpowiedzi.
- Jesteś pewna? – zapytał mnie raz
jeszcze.
Mój mózg nie wiedział jak być teraz
spokojnym, więc odparłam. – Proszę, Boże, tak.
Nastąpiło szczypiące uczucie,
nieprzyjemne, ale reszta mojego ciała była zbyt zrelaksowana, aby skupiać się
na bólu. Pocałował mnie, wchodząc do środka, po czym oderwał się z jękiem.
- O Boże, Bliss.
Jego ciało było napięte nade mną.
Widziałam wyraźne linie jego naprężonych mięśni w barkach, w ramionach opartych
po moich obu stronach. Czułam je w ciepłym torsie przyciśniętym do mojej
piersi. Odwróciłam swoją uwagę od bólu podążając za tymi liniami oczami i
rękami.
Po kilku chwilach, wziął głęboki
wdech i spojrzał na mnie. Ukoił mnie najpierw ustami, potem szeptami
„kochanie”, „piękna” i „doskonała”.
Całkowicie znieruchomiał, jak był już
we mnie, atakując moje usta. Moje kończyny były trochę jak galaretka, więc
owinęłam się wokół niego, trzymając go tak mocno, jak mogłam.
Wysunął się, tylko troszeczkę, zanim
wrócił z powrotem.
Gwałtownie wypuściłam powietrze,
przygryzając wargę, czując ukłucie bólu.
Usta Garricka nakryły tę dolną wargę,
ostrożnie, uspokajając.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
Potaknęłam, niepewna czy potrafię
mówić.
- Chcesz, żebym przestał?
Potrząsnęłam głową. W ogóle tego nie
chciałam. Chciałam, żeby czuł to, co ja czułam wcześniej. Chciałam go trzymać,
kiedy rozpadnie się w moich ramionach.
Powtórzył działanie i tym razem nie
było tyle bólu, tylko dyskomfort.
- Nie przestawaj – szepnęłam.
Garrick schował głowę w zagięciu
mojej szyi, przeciągając ustami po moim pulsie, gdy znowu wyszedł i wszedł.
Następnym razem byłam dość świadoma, żeby unieść biodra, wychodząc mu
naprzeciw. Jego reakcją był jęk, który poczułam aż w palcach u stóp.
Jego usta zapamiętywały skórę mojej
szyi i ramion, kiedy rozwinęliśmy między nami rytm. Coś wsuwało się we mnie i
wysuwało, a za każdym razem gdy nasza skóra się łączyła, czułam jak nacisk
budował się trochę bardziej. Jego dłoń objęła moją pierś i poczułam rozkosz
wijącą się do miejsca, gdzie spotykały się nasze ciała.
Otoczyłam nogami jego biodra i
przyciągnęłam go głębiej do siebie. Jego rytm zaciął się na moment, zamknął
oczy i był piękny, gdy próbował trzymać się pod kontrolą.
Mój cały świat rozwijał się w kręgu
jego ramion.
Po chwili znowu zaczął się poruszać,
a tym razem sięgnął dłonią między nas. Później będę się martwić jak stał się w
tym taki dobry, ale teraz byłam zbyt zajęta zbieraniem korzyści. Byłam tak
blisko i każdy mój mięsień był mocno zaciśnięty. Ostatni raz wbiłam paznokcie w
jego ramię, mój nowy ulubiony trik, a on pchnął biodrami.
- Bliss – jęknął.
Mocniej zacisnęłam wokół niego nogi i
uniosłam biodra. Opuścił głowę do mojej szyi, jego oddech był gorący na mojej
skórze. Pchnął tak mocno, że przesunęło się moje ciało, a przyjemność przelała
się przeze mnie tak szybko, że zakręciło mi się w głowie. Jego ciało
znieruchomiało, twarz nadal przyciskał do mojej szyi, przytulając mnie do
siebie. Podniosłam jego twarz, patrząc na jego zamknięte oczy i otwarte usta,
jak jego ciało zadrżało nad moim.
Kiedy otworzył oczy, nadal były
ciemne, ale skupione na mnie. Pocałował mnie w czoło, potem oba policzki i
nareszcie usta.
- Kocham cię – powiedzieliśmy razem.
Wysunął się ze mnie i od razu
sięgnęłam po niego, tęskniąc za nim, tęskniąc za sposobem w jakim
dopasowywaliśmy się do siebie. Położył się obok mnie i wziął mnie w ramiona.
Oparłam głowę na jego klatce piersiowej, gdzie słyszałam bicie jego serca. Biło
tak szybko jak moje. Splótł nasze palce i przycisnął policzek do czubka mojej
głowy.
Było doskonale.
Byłam dzisiaj pełna doskonałych
chwil.
I nie byłam pewna czy to, co zaraz
powiem sprawi, że będzie ich więcej czy zniszczę wszystko, ale odkryłam, że nie
myślenie zbyt wiele dobrze działało z Garrickiem. Kiedy mój oddech uspokoił
się, odezwałam się. – Patrzyłam na mieszkania w Filadelfii.
- Tak?
Potaknęłam, wciąż niepewna co on
myśli.
- Wiem, że jeszcze o tym nie
rozmawialiśmy – zaczęłam. – Ale trochę myślałam i postanowiłam, że chcę skupić
się na aktorstwie, nie inspicjenturze, a skoro nie stać mnie na Nowy Jork,
Filadelfia wydaje się być dobrym miejscem. To znaczy nie zrobiłam jeszcze
żadnych ostatecznych planów. Tylko trochę szukałam. Wiesz, patrzyłam na kilka
teatrów, nadchodzące przesłuchania, mieszkania i prace dzienne, takie rzeczy.
Ale jeśli nie uważasz tego za dobry pomysł, nie muszę…
- Zatrzymaj się tutaj, szalona
mówczyni.
To był okropny pomysł. Właśnie
zniszczyłam wspaniałą chwilę… tak jak zawsze. Poważnie, wymyślę jakąś maszynę,
żeby wstrząsała mną albo uderzała mnie pięścią w twarz za każdym razem, kiedy
zrobię coś takiego. To będzie jak odruch warunkowy i może ostatecznie nauczę
się, żeby milczeć. Jego dłoń znalazła moją szczękę i odchylił moją twarz do
jego. Jego kciuk musnął moją wargę i wpatrywał się w moje oczy.
- Sądzę, że pokochasz Filadelfię –
powiedział.
Światło znowu świeciło w formie jego
uśmiechu i rozluźniłam się w jego ramionach.
- Ale nie martw się szukaniem
mieszkań. Możesz ze mną zostać, kiedy będziesz szukać jakiegoś miejsca.
Jego twarz była ostrożnie
skonstruowana – gładkie rysy, usta zamknięte i opierające się na granicy
uśmiechu. Przełknęłam gulę w gardle. – Naprawdę?
- A jeśli nie znajdziesz miejsca,
które będzie ci się podobało, zawsze możesz zdecydować się zostać ze mną na
stałe.
Wyciągnęłam dłoń i odsunęłam mu włosy
z czoła, bym mogła widzieć jego oczy. – Czy prosisz mnie, żebym wprowadziła się
do ciebie? Nie mogę stwierdzić. Zazwyczaj jesteś bardziej bezpośredni.
Uśmiechnął się. – To byłem ja
próbujący poprosić cię o wprowadzenie się do mnie bez odstraszenia cię.
Zadziałało?
- Nie boję się – odpowiedziałam.
I tak było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz