12.3.14

Losing It - rozdział dwudziesty ósmy

Całował mnie mocno i dosyć długo, że w ustach czułam więcej jego niż siebie. Wbiłam paznokcie w jego ramiona, bo nauczyłam się, że za każdym razem jak tak robiłam, on przyciskał do mnie mocniej biodra.
Jeśli nie będzie ostrożny, za niedługo poleci krew.
Jego dłonie przejechały po moich bokach, podnosząc dreszcze na mojej skórze, kiedy mijał wrażliwe miejsca. I w końcu jedna ręka pomknęła na moje plecy, sięgając po zapięcie stanika.
Jego usta zostawiły moje, idąc do wgłębienia mojej szyi. Jego broda, raz jeszcze pokryta lekkim zarostem, drasnęła moje piersi.
Wygięłam się do niego w tej samej chwili gdy odpięło się zapięcie biustonosza. Chłodne powietrze stwardniało moje sutki do małych pąków i gorąco pragnęłam, żeby ich dotknął. Kiedyś powiedział, że możemy do siebie należeć i w tej chwili nie pragnęłam niczego mocniej. Garrick ucałował miejsce między moimi piersiami, jego policzki lekko je musnęły. Znowu wbiłam paznokcie, a jego biodra poruszyły się w tym samym czasie, kiedy wziął jedną pierś do ręki i drugą do ust. Coś zaiskrzyło się pod moją skórą i jęknęłam, przyciskając się do niego w odpowiedzi.
Zakręcił pomiędzy palcami jednym sutkiem, a drugi ścisnął lekko zębami, a ja czułam jak ciemność wkrada się do mojego umysłu.
Słowa wypłynęły z moich ust, niektóre znajome, inne nie.
Ostatnimi było: - Kocham cię.
Uniósł się ze mnie z szerokim uśmiechem. – Gdybym wiedział, że tak łatwo można skłonić cię do przyznania, co czujesz, zrobiłbym to dawno temu.
Mój mózg nie był w stanie odpowiadać słowami. Zamiast tego moje dłonie odnalazły jego pasek. Rozpięłam go, po czym odpięłam guzik jego dżinsów.
Teraz jego zawadiacki uśmiech zniknął.
Powoli odpięłam zamek, a sam ten dźwięk sprawił, że jęk urósł w moim gardle. Zsunęłam z niego dżinsy i bokserki razem. Kiedy odsunął się, żeby całkowicie ściągnąć spodnie, wykorzystałam chwilę, aby zsunąć majtki i wziąć prezerwatywę z szuflady.
Gdy uniósł wzrok, zamarł na chwilę z zaskoczenia, jakby dopiero teraz zorientował się, jak poważna byłam. Szybko się otrząsnął i pocałował mnie.
- Wiesz, że cię kocham, prawda?
- Wiem – odparłam. Nie sądzę, że mogłabym to zrobić, gdybym nie wiedziała. Tego potrzebowałam. To sprawiało, że strach i nerwy były znośne.
Znowu mnie pocałował, a jego palce znalazły moje wejście. Wsunął do środka dwa w tym samym czasie, jak spotkał się ze mną językiem. Zaczął powoli, potem jego pocałunki przyśpieszyły razem z jego palcami. Ścisnęłam jego barki, skrobiąc lekko paznokciami i zostałam nagrodzona zgięciem palców wewnątrz mnie.
Jęknęłam, przerywając pocałunek.
Jego wargi powróciły do mojej klatki piersiowej, umieszczając delikatne pocałunki gdziekolwiek sięgał. Czułam nacisk budujący się w podbrzuszu i przyciągnęłam jego głowę do mojej. Przycisnął czoło do mojego, nasze usta dotykały się, ale nie całowały, wtedy przycisnął do mnie wnętrze dłoni i eksplozja rozpaliła się pod moją skórą. Jak sznurek fajerwerków, mój świat zdetonował się do wybuchów światła i koloru.
Świat łączył się i kruszył się na kawałki pod moimi zamkniętymi oczami, a usta wciąż miałam otwarte w bezgłośnym krzyku. Poczułam pocałunek pod uchem i sięgnęłam po niego, otaczając ramionami jego tułów.
Jego długość przycisnęła się do mnie i całe moje ciało zadrżało w odpowiedzi.
- Jesteś pewna? – zapytał mnie raz jeszcze.
Mój mózg nie wiedział jak być teraz spokojnym, więc odparłam. – Proszę, Boże, tak.
Nastąpiło szczypiące uczucie, nieprzyjemne, ale reszta mojego ciała była zbyt zrelaksowana, aby skupiać się na bólu. Pocałował mnie, wchodząc do środka, po czym oderwał się z jękiem.
- O Boże, Bliss.
Jego ciało było napięte nade mną. Widziałam wyraźne linie jego naprężonych mięśni w barkach, w ramionach opartych po moich obu stronach. Czułam je w ciepłym torsie przyciśniętym do mojej piersi. Odwróciłam swoją uwagę od bólu podążając za tymi liniami oczami i rękami.
Po kilku chwilach, wziął głęboki wdech i spojrzał na mnie. Ukoił mnie najpierw ustami, potem szeptami „kochanie”, „piękna” i „doskonała”.
Całkowicie znieruchomiał, jak był już we mnie, atakując moje usta. Moje kończyny były trochę jak galaretka, więc owinęłam się wokół niego, trzymając go tak mocno, jak mogłam.
Wysunął się, tylko troszeczkę, zanim wrócił z powrotem.
Gwałtownie wypuściłam powietrze, przygryzając wargę, czując ukłucie bólu.
Usta Garricka nakryły tę dolną wargę, ostrożnie, uspokajając.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
Potaknęłam, niepewna czy potrafię mówić.
- Chcesz, żebym przestał?
Potrząsnęłam głową. W ogóle tego nie chciałam. Chciałam, żeby czuł to, co ja czułam wcześniej. Chciałam go trzymać, kiedy rozpadnie się w moich ramionach.
Powtórzył działanie i tym razem nie było tyle bólu, tylko dyskomfort.
- Nie przestawaj – szepnęłam.
Garrick schował głowę w zagięciu mojej szyi, przeciągając ustami po moim pulsie, gdy znowu wyszedł i wszedł. Następnym razem byłam dość świadoma, żeby unieść biodra, wychodząc mu naprzeciw. Jego reakcją był jęk, który poczułam aż w palcach u stóp.
Jego usta zapamiętywały skórę mojej szyi i ramion, kiedy rozwinęliśmy między nami rytm. Coś wsuwało się we mnie i wysuwało, a za każdym razem gdy nasza skóra się łączyła, czułam jak nacisk budował się trochę bardziej. Jego dłoń objęła moją pierś i poczułam rozkosz wijącą się do miejsca, gdzie spotykały się nasze ciała.
Otoczyłam nogami jego biodra i przyciągnęłam go głębiej do siebie. Jego rytm zaciął się na moment, zamknął oczy i był piękny, gdy próbował trzymać się pod kontrolą.
Mój cały świat rozwijał się w kręgu jego ramion.
Po chwili znowu zaczął się poruszać, a tym razem sięgnął dłonią między nas. Później będę się martwić jak stał się w tym taki dobry, ale teraz byłam zbyt zajęta zbieraniem korzyści. Byłam tak blisko i każdy mój mięsień był mocno zaciśnięty. Ostatni raz wbiłam paznokcie w jego ramię, mój nowy ulubiony trik, a on pchnął biodrami.
- Bliss – jęknął.
Mocniej zacisnęłam wokół niego nogi i uniosłam biodra. Opuścił głowę do mojej szyi, jego oddech był gorący na mojej skórze. Pchnął tak mocno, że przesunęło się moje ciało, a przyjemność przelała się przeze mnie tak szybko, że zakręciło mi się w głowie. Jego ciało znieruchomiało, twarz nadal przyciskał do mojej szyi, przytulając mnie do siebie. Podniosłam jego twarz, patrząc na jego zamknięte oczy i otwarte usta, jak jego ciało zadrżało nad moim.
Kiedy otworzył oczy, nadal były ciemne, ale skupione na mnie. Pocałował mnie w czoło, potem oba policzki i nareszcie usta.
- Kocham cię – powiedzieliśmy razem.
Wysunął się ze mnie i od razu sięgnęłam po niego, tęskniąc za nim, tęskniąc za sposobem w jakim dopasowywaliśmy się do siebie. Położył się obok mnie i wziął mnie w ramiona. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej, gdzie słyszałam bicie jego serca. Biło tak szybko jak moje. Splótł nasze palce i przycisnął policzek do czubka mojej głowy.
Było doskonale.
Byłam dzisiaj pełna doskonałych chwil.
I nie byłam pewna czy to, co zaraz powiem sprawi, że będzie ich więcej czy zniszczę wszystko, ale odkryłam, że nie myślenie zbyt wiele dobrze działało z Garrickiem. Kiedy mój oddech uspokoił się, odezwałam się. – Patrzyłam na mieszkania w Filadelfii.
- Tak?
Potaknęłam, wciąż niepewna co on myśli.
- Wiem, że jeszcze o tym nie rozmawialiśmy – zaczęłam. – Ale trochę myślałam i postanowiłam, że chcę skupić się na aktorstwie, nie inspicjenturze, a skoro nie stać mnie na Nowy Jork, Filadelfia wydaje się być dobrym miejscem. To znaczy nie zrobiłam jeszcze żadnych ostatecznych planów. Tylko trochę szukałam. Wiesz, patrzyłam na kilka teatrów, nadchodzące przesłuchania, mieszkania i prace dzienne, takie rzeczy. Ale jeśli nie uważasz tego za dobry pomysł, nie muszę…
- Zatrzymaj się tutaj, szalona mówczyni.
To był okropny pomysł. Właśnie zniszczyłam wspaniałą chwilę… tak jak zawsze. Poważnie, wymyślę jakąś maszynę, żeby wstrząsała mną albo uderzała mnie pięścią w twarz za każdym razem, kiedy zrobię coś takiego. To będzie jak odruch warunkowy i może ostatecznie nauczę się, żeby milczeć. Jego dłoń znalazła moją szczękę i odchylił moją twarz do jego. Jego kciuk musnął moją wargę i wpatrywał się w moje oczy.
- Sądzę, że pokochasz Filadelfię – powiedział.
Światło znowu świeciło w formie jego uśmiechu i rozluźniłam się w jego ramionach.
- Ale nie martw się szukaniem mieszkań. Możesz ze mną zostać, kiedy będziesz szukać jakiegoś miejsca.
Jego twarz była ostrożnie skonstruowana – gładkie rysy, usta zamknięte i opierające się na granicy uśmiechu. Przełknęłam gulę w gardle. – Naprawdę?
- A jeśli nie znajdziesz miejsca, które będzie ci się podobało, zawsze możesz zdecydować się zostać ze mną na stałe.
Wyciągnęłam dłoń i odsunęłam mu włosy z czoła, bym mogła widzieć jego oczy. – Czy prosisz mnie, żebym wprowadziła się do ciebie? Nie mogę stwierdzić. Zazwyczaj jesteś bardziej bezpośredni.
Uśmiechnął się. – To byłem ja próbujący poprosić cię o wprowadzenie się do mnie bez odstraszenia cię. Zadziałało?
- Nie boję się – odpowiedziałam.

I tak było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz