12.3.14

Losing It - rozdział dwudziesty pierwszy

Sprawy miały się tak źle.
Pierwsze zaznajomienie z treścią Fedry było katastrofą epickich proporcji. Nawet po dwóch tygodniach Cade nie chciał odezwać się do mnie zanim zaczęliśmy i wydawało się, że wszyscy w obsadzie byli po jego stronie, zważając na piorunujące spojrzenia, które dostawałam. I choć czytanie scenariusza zawsze bywało trochę nudne, ponieważ wszyscy siedzieli przy stole, te było gorsze od tygodniowej pizzy.
Co jakiś czas Eric potrząsał głową i praktycznie widziałam jak myśli – co się stało z ludźmi, których obsadziłem w zeszłym tygodniu?
Każda scena była coraz gorsza jak śrubka wchodząca pod złym kątem, ale brnęliśmy dalej, starając się coś zdziałać, kiedy wyraźne było, że tego nie zrobimy.
Kiedy nastał koniec, czułam się jakby ktoś spuścił ze mnie powietrze. Byłam taka podekscytowana na tę sztukę. Czekałam na coś takiego od pierwszego roku studiów, a teraz oto było i było nieznośne.
Eric udał trochę optymizmu, mówiąc, że będzie lepiej na scenie. Nie sądzę, że ktokolwiek mu uwierzył.
A jeśli uwierzyli, ta zawieruszona nadzieja osłabła, gdy odbyliśmy pierwszą próbę na scenie, która, jeśli to możliwe, była jeszcze gorsza. Skrępowanie między mną i Cadem wydawało się przeniknąć do całej obsady, aż wszyscy byli sztywni i zdenerwowani.
Zajęcia nie były o wiele lepsze.
Cade trzymał się ode mnie z daleka, a Kelsey nadal była zła, zatem obalałam ten cytat o tym, że żaden człowiek nie jest wyspą. Byłam zupełnie sama.
Nie licząc Garricka.
Byłam przerażona głębią moich uczuć do niego. Sprawy szły zbyt dobrze. Nic w życiu nie było tak wspaniałe, przynajmniej nie w moim życiu. Zatrzymał mnie po Przygotowaniach Seniora w środowy poranek. – Bliss, poczekaj sekundę.
Nie spieszyłam się, pakując moje rzeczy i czekając, aż wszyscy inni opuszczą laboratorium komputerowe. Kiedy byliśmy sami zapytałam. – Co jest?
Uśmiechnął się. – Nic.
Potem przycisnął mnie do stolika komputerowego za mną i pocałował.
Sapnęłam z zaskoczenia, a jego język zaatakował moje usta. Nie zrobiłam nic prócz mrugnięcia, a wtedy podniósł mnie na stolik, jego biodra wpasowały się między moje rozwarte uda i jego wargi paliły moje.
W tym pocałunku nie było żadnej powolności. To był szalony, skradziony moment i wirowałam z pożądania. Chwyciłam się go, pewna, że rozpadnę się na kawałki w jego ramionach, a potem on się odsunął.
Musiałam przez kilka długich sekund skoncentrować się na oddychaniu, zanim w ogóle przyszło mi do głowy bycie wściekłą. Pacnęłam go w biceps. – Oszalałeś? Co sobie myślałeś? Co by było, gdyby ktoś wszedł? – Odepchnęłam go parę metrów i zeskoczyłam ze stolika, moje nogi drżały niepewnie na podłodze.
- Myślałem sobie, że wyglądasz zbyt seksownie na tak wczesny poranek.
Rzuciłam mu gniewne spojrzenie. – Mówię poważnie, Garrick.
- Ja również – odparł. Złapał mnie za łokieć i zaciągnął mnie do dalekiego kąta klasy, gdzie nie mogliśmy być zobaczeni z drzwi i mielibyśmy ostrzeżenie, gdyby ktoś wszedł. – Kiedy chodzi o ciebie, Bliss, jestem bardzo poważny.
Czy on sugerował to, co myślałam, że sugeruje? Spojrzenie w jego oczach było niebezpieczne. Nie mogłam logicznie myśleć, kiedy był tak blisko mnie. Próbował przyciągnąć mnie do kolejnego pocałunku, ale nawet poza zasięgiem wzroku z drzwi, byłam zbyt przerażona. Znowu czułam się jakby to była nasza pierwsza noc razem, na moim łóżku. Czy to chodziło o mnie? Czy byłam gotowa na coś takiego?
Odwróciłam głowę i zamiast tego jego usta znalazły moją szyję.
Wszystko było takie dezorientujące.
Jak mogłam czegoś tak bardzo pragnąć i nie pragnąć tego jednocześnie?
Część mnie chciała otoczyć go ramionami i modlić się, żeby jego wargi nigdy nie opuściły mojej skóry. A część chciała uciec z krzykiem w przeciwną stronę.
Druga część brała górę.
Wysunęłam się z jego uścisku i uniosłam rękę, aby powstrzymać go od podążenia za mną. – Nie mogę. Muszę iść. Chcę spróbować i znaleźć Cade’a przed dzisiejszą próbą, zobaczyć czy możemy coś naprawić.
Potem wyleciałam z laboratorium, skóra nadal paliła mnie od jego dotyku.
Cade’a już nie było, kiedy dotarłam do pokoju dla aktorów i nie zdołałam złapać go samego przez resztę dnia. Myślałam o poproszeniu go o rozmowę przed próbą, ale wszyscy byli naokoło, gapiąc się, a ja szczerze nie miałam energii.
Ale to oznaczało, że nasza trzecia próba zaczęła się tak kiepsko, jak poprzednie.
Eric, który nie miał pojęcia o dramacie za kulisami, był w rozterce. Sądzę, że mógł stwierdzić, że to wszystko pochodziło ode mnie i Cade’a, dlatego nas odesłał. Powiedział, że chce spędzić trochę czasu z chórem, ale nadal chciał, żebyśmy trochę poćwiczyli. Więc posłał nas do mniejszego pomieszczenia, żebyśmy poćwiczyli sami… z Garrickiem.
To musiał być znak apokalipsy. Rzeczy tak okropne zdarzały się tylko wtedy, kiedy świat miał się skończyć.
Zazdrościłam Garrickowi opanowania. Nic nie pokazywał.
Ja, z drugiej strony, byłam kolizją kolejową w ludzkiej formie.
Dwa razy przeszliśmy przez naszą pierwszą scenę. Cade był mdły, a ja żałosna.
Jakkolwiek wiele razy Garrick mruczał między kwestiami „Obudźcie się”, „Intensywność!” czy „Podnieście ryzyko!” nadal byliśmy okropni.
Garrick, który wiedział, do czego oboje jesteśmy zdolni, stawał się coraz bardziej sfrustrowany. Nawet nie kłopotał się udawaniem optymizmu.
- Zróbcie sobie przerwę.
Poszłam do łazienki i ochlapałam twarz wodą. To musiało się skończyć. Jeżeli potrafiłam zagrać przy Domie, to z pewnością mogę zagrać przy Cadzie, bez względu na to jak jest zdenerwowany. Był moim najlepszym przyjacielem, ale musiałam nauczyć się odsunąć emocje na bok i myśleć o nim jak o kimkolwiek innym, jeśli chciałam być aktorką.
Czując się trochę lepiej, wróciłam do małego warsztatu.
Cade i Garrick byli już w środku i rozmawiali.
- Wiem, że dzieją się między wami osobiste sprawy, ale musisz przez to przejść – powiedział Garrick.
- Staram się. To nie takie proste.
Garrick stał do mnie tyłem, ale widziałam twarz Cade’a, która była blada i wykrzywiona, jak pognieciony kawałek papieru. Zachłysnęłam się, życząc sobie, żeby to wszystko się skończyło albo nigdy nie wydarzyło.
- Nie starasz się wystarczająco mocno. No i nie odwzajemniła twoich uczuć. Takie jest życie. – Opadła mi szczęka. Jak on może być taki bezduszny? Garrick, który był taki słodki i wyrozumiały, kiedy przyszłam do niego, opowiadając mu o tej samej kłótni? – To się zdarza. Musisz dorosnąć. Jesteś aktorem czy nie? Nie możesz pozwolić swoim uczuciom do niej dyktować twoim życiem.
Zaschło mi w ustach, a w gardle uformowała się twarda gula.
Otworzyłam do końca drzwi, mówiąc. – Już dosyć. – Zaskoczyła mnie gwałtowność w moim głosie, ale nie powinna. Nienawidziłam widzieć zranionego Cade’a i nareszcie nie tylko ja to powodowałam. Słowa Garricka wtopiły się pod moją skórę, zaogniając się i ręce trzęsły mi się ze złości.
Cade wyglądał na przerażonego na mój widok.
Garrick w ogóle nie wyglądał na winnego, co jedynie sprawiło, że mój gniew jeszcze bardziej się rozpalił. Szłam, dopóki nie stanęłam pomiędzy dwoma facetami, zasłaniając Cade’a.
- To nie jest twoja sprawa – powiedziałam Garrickowi.
Odwrócił się do mnie i jego cała twarz wydawała się ściągnąć ze zmarszczenia brwi. – To jest moja sprawa, kiedy oboje przynosicie swoje prywatne problemy na próby.
Wiedziałam, logicznie wiedziałam, że miał rację. I wiedziałam, że był moim nauczycielem, a to była jego praca, lecz tak czy inaczej zranił mnie osąd w jego głosie.
Również chciałam go zranić.
- Pewnie masz rację – powiedziałam. – Może związki nie mają tutaj żadnego miejsca. To zły pomysł, żeby je mieszać, nieprawdaż?
Był taki spokojny, że chciałam nim potrząsnąć. Chciałam zanurzyć palce w jego barku i pchnąć oraz nim ciągnąć.
- Bliss, jesteś nieprofesjonalna.
- Ja jestem nieprofesjonalna? Och, i mówisz to ty!
- Możemy o tym porozmawiać później. – Dotknął mojego łokcia, a ja nie cierpiałam tego, że nawet podczas złości, jego dotyk zmiękczał moje kolana. Odsunęłam się.
- Nie chcę rozmawiać o tym później. Po prostu chcę, żebyś reżyserował. Chcę, żebyś trzymał się z daleka od mojej sprawy z Cadem. Słyszysz mnie? Rozumiesz? Trzymaj się od tego z daleka. Tylko tyle od ciebie chcę.
Nareszcie coś pękło w jego spokojnym wyrazie twarzy. Zacisnął szczękę i na moment zamknął oczy. Nie było to takie przyjemne, jak myślałam, że będzie zobaczenie, jak reaguje. I już chciałam to cofnąć.
- W porządku. – Wyrzucił ręce i powtórzył. – W porządku. Jako reżyser, oboje musicie się ogarnąć przed następną próbą, no chyba, że chcecie, żebyśmy zaczęli szukać waszych dublerów. Możecie odejść.
Drzwi trzasnęły, jak wyszedł, a ja słyszałam ich echo w głowie. Byłam taka głupia. To było TAKIE głupie.
Niemal całkowicie zapomniałam, że Cade nadal tam był, aż odezwał się. – Cholera jasna, Bliss. On jest tym facetem?
Mogłam zaprzeczyć. Mogłam opowiedzieć mu całą historię. Mogłam uciec. Ale czułam się zbyt pusta, żeby się ruszyć. Osunęłam się na kolana, obejmując ramionami tułów jakby to mogło mnie trzymać mnie w całości, jak gdybym ściskała się dosyć mocno, to nie wkradłby się ból.
Ale wkradł.
I nagle puste miejsca we mnie były pełne słów, których żałowałam, wstydu, który czułam i jego nieobecności. Nie było nic innego do zrobienia oprócz płaczu.
Wypływał ze mnie wolno i równo, podnosząc się jak fala, zmywając wszystko, co uwielbiałam w naszym czasie razem spędzonym.
Ręka dotknęła moje ramię i obróciłam się, mając nadzieję.
To był Cade.
Powoli i niepewnie ukucnął obok mnie i wziął mnie w ramiona. Wahałam się przez chwilę, wiedząc, jak się czuł, wiedząc, jakie to musiało być dla niego ciężkie, wiedząc, że jak zwykle był dla mnie zbyt dobry.
Potem nie mogłam już się opierać. Już byłam samolubna, więc co mi szkodzi?
Wtuliłam się w jego ramiona i odpuściłam. To był najbardziej brzydki płacz ze wszystkich brzydkich płaczów, ale nie obchodziło mnie to. Ponieważ moja zdolność do rujnowania dobrych rzeczy nie znała żadnych granic.
- Wszystko okej – powiedział mi Cade. – Nie było tak źle.
- Nie było tak źle? – Potarłam oczy, a moje ręce wróciły usmarowane na czarno. – Może w porównaniu z holocaustem. Ale jeśli chodzi o zerwania, to sądzę, że było całkiem źle.
Zesztywniał. – Byliście razem? Naprawdę razem?
- Technicznie przez parę tygodni, zanim to zniszczyłam. – Boże, nic dziwnego, że byłam dziewicą. Musiałam rozbić wszystkie lustra świata w minionym życiu.
Pomimo wszystkich przeciwności, on faktycznie mnie lubił. Pomimo faktu, że uciekłam podczas seksu z okropną wymówką. Pomimo faktu, że nadal nie chciałam przespać się z nim. Pomimo tego, jak byłam potwornie, cholernie niezręczna. Lubił mnie. Znowu zaszlochałam, bo to było niesprawiedliwe.
- Bardzo go lubisz, prawda?
Walcząc o oddech, kiwnęłam głową. – Tak. Wiem, że to szalone. Wiem, że to głupie. Ale, ale… poznaliśmy się zanim był naszym profesorem, a ja nie potrafię tego od tak wyłączyć. Próbowałam. Próbowaliśmy. Chyba teraz będę musiała to wyłączyć.
Cade kołysał mną w przód i w tył, a chociaż było to miłe, to czułam się młodo i niedojrzale. Nieprofesjonalnie, tak jak powiedział Garrick.
- Wybaczy ci – powiedział Cade. – Ja bym tak zrobił.
Chciałam zapytać czy to znaczyło, że Cade mi już wybaczył, ale za bardzo się bałam. Więc zostałam w jego ramionach, płacząc i milcząc, na wypadek gdyby to było tylko chwilowe ułaskawienie, na wypadek gdyby to było wszystko, co od niego dostanę.
Kiedy opuściliśmy studio, próba się skończyła i wszyscy już wyszli. Odprowadził mnie do mojego samochodu, a ja zaczęłam mieć nadzieję… nadzieję, że może będzie z nami dobrze. Nie pocałował mnie w policzek, tak jak zrobiłby to wcześniej. Położył rękę na moim ramieniu. I choć było to inne, to mnie to wystarczyło.
- Wszystko się ułoży – powiedział. Miałam nadzieję, że mówił o wszystkim… o nas, o Garricku, o życiu.

Potrzebowałam, żeby wszystko się ułożyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz