Sprawy miały się tak źle.
Pierwsze zaznajomienie z treścią Fedry było katastrofą epickich
proporcji. Nawet po dwóch tygodniach Cade nie chciał odezwać się do mnie zanim
zaczęliśmy i wydawało się, że wszyscy w obsadzie byli po jego stronie, zważając
na piorunujące spojrzenia, które dostawałam. I choć czytanie scenariusza zawsze
bywało trochę nudne, ponieważ wszyscy siedzieli przy stole, te było gorsze od
tygodniowej pizzy.
Co jakiś czas Eric potrząsał głową i
praktycznie widziałam jak myśli – co się
stało z ludźmi, których obsadziłem w zeszłym tygodniu?
Każda scena była coraz gorsza jak
śrubka wchodząca pod złym kątem, ale brnęliśmy dalej, starając się coś
zdziałać, kiedy wyraźne było, że tego nie zrobimy.
Kiedy nastał koniec, czułam się jakby
ktoś spuścił ze mnie powietrze. Byłam taka podekscytowana na tę sztukę.
Czekałam na coś takiego od pierwszego roku studiów, a teraz oto było i było
nieznośne.
Eric udał trochę optymizmu, mówiąc,
że będzie lepiej na scenie. Nie sądzę, że ktokolwiek mu uwierzył.
A jeśli uwierzyli, ta zawieruszona
nadzieja osłabła, gdy odbyliśmy pierwszą próbę na scenie, która, jeśli to
możliwe, była jeszcze gorsza. Skrępowanie między mną i Cadem wydawało się
przeniknąć do całej obsady, aż wszyscy byli sztywni i zdenerwowani.
Zajęcia nie były o wiele lepsze.
Cade trzymał się ode mnie z daleka, a
Kelsey nadal była zła, zatem obalałam ten cytat o tym, że żaden człowiek nie
jest wyspą. Byłam zupełnie sama.
Nie licząc Garricka.
Byłam przerażona głębią moich uczuć
do niego. Sprawy szły zbyt dobrze. Nic w życiu nie było tak wspaniałe,
przynajmniej nie w moim życiu. Zatrzymał mnie po Przygotowaniach Seniora w środowy
poranek. – Bliss, poczekaj sekundę.
Nie spieszyłam się, pakując moje
rzeczy i czekając, aż wszyscy inni opuszczą laboratorium komputerowe. Kiedy
byliśmy sami zapytałam. – Co jest?
Uśmiechnął się. – Nic.
Potem przycisnął mnie do stolika
komputerowego za mną i pocałował.
Sapnęłam z zaskoczenia, a jego język
zaatakował moje usta. Nie zrobiłam nic prócz mrugnięcia, a wtedy podniósł mnie
na stolik, jego biodra wpasowały się między moje rozwarte uda i jego wargi
paliły moje.
W tym pocałunku nie było żadnej powolności.
To był szalony, skradziony moment i wirowałam z pożądania. Chwyciłam się go,
pewna, że rozpadnę się na kawałki w jego ramionach, a potem on się odsunął.
Musiałam przez kilka długich sekund
skoncentrować się na oddychaniu, zanim w ogóle przyszło mi do głowy bycie
wściekłą. Pacnęłam go w biceps. – Oszalałeś? Co sobie myślałeś? Co by było,
gdyby ktoś wszedł? – Odepchnęłam go parę metrów i zeskoczyłam ze stolika, moje
nogi drżały niepewnie na podłodze.
- Myślałem sobie, że wyglądasz zbyt
seksownie na tak wczesny poranek.
Rzuciłam mu gniewne spojrzenie. –
Mówię poważnie, Garrick.
- Ja również – odparł. Złapał mnie za
łokieć i zaciągnął mnie do dalekiego kąta klasy, gdzie nie mogliśmy być
zobaczeni z drzwi i mielibyśmy ostrzeżenie, gdyby ktoś wszedł. – Kiedy chodzi o
ciebie, Bliss, jestem bardzo poważny.
Czy on sugerował to, co myślałam, że
sugeruje? Spojrzenie w jego oczach było niebezpieczne. Nie mogłam logicznie
myśleć, kiedy był tak blisko mnie. Próbował przyciągnąć mnie do kolejnego
pocałunku, ale nawet poza zasięgiem wzroku z drzwi, byłam zbyt przerażona.
Znowu czułam się jakby to była nasza pierwsza noc razem, na moim łóżku. Czy to
chodziło o mnie? Czy byłam gotowa na coś takiego?
Odwróciłam głowę i zamiast tego jego
usta znalazły moją szyję.
Wszystko było takie dezorientujące.
Jak mogłam czegoś tak bardzo pragnąć
i nie pragnąć tego jednocześnie?
Część mnie chciała otoczyć go
ramionami i modlić się, żeby jego wargi nigdy nie opuściły mojej skóry. A część
chciała uciec z krzykiem w przeciwną stronę.
Druga część brała górę.
Wysunęłam się z jego uścisku i
uniosłam rękę, aby powstrzymać go od podążenia za mną. – Nie mogę. Muszę iść.
Chcę spróbować i znaleźć Cade’a przed dzisiejszą próbą, zobaczyć czy możemy coś
naprawić.
Potem wyleciałam z laboratorium, skóra
nadal paliła mnie od jego dotyku.
Cade’a już nie było, kiedy dotarłam
do pokoju dla aktorów i nie zdołałam złapać go samego przez resztę dnia.
Myślałam o poproszeniu go o rozmowę przed próbą, ale wszyscy byli naokoło,
gapiąc się, a ja szczerze nie miałam energii.
Ale to oznaczało, że nasza trzecia
próba zaczęła się tak kiepsko, jak poprzednie.
Eric, który nie miał pojęcia o
dramacie za kulisami, był w rozterce. Sądzę, że mógł stwierdzić, że to wszystko
pochodziło ode mnie i Cade’a, dlatego nas odesłał. Powiedział, że chce spędzić
trochę czasu z chórem, ale nadal chciał, żebyśmy trochę poćwiczyli. Więc posłał
nas do mniejszego pomieszczenia, żebyśmy poćwiczyli sami… z Garrickiem.
To musiał być znak apokalipsy. Rzeczy
tak okropne zdarzały się tylko wtedy, kiedy świat miał się skończyć.
Zazdrościłam Garrickowi opanowania.
Nic nie pokazywał.
Ja, z drugiej strony, byłam kolizją
kolejową w ludzkiej formie.
Dwa razy przeszliśmy przez naszą
pierwszą scenę. Cade był mdły, a ja żałosna.
Jakkolwiek wiele razy Garrick mruczał
między kwestiami „Obudźcie się”, „Intensywność!” czy „Podnieście ryzyko!” nadal
byliśmy okropni.
Garrick, który wiedział, do czego
oboje jesteśmy zdolni, stawał się coraz bardziej sfrustrowany. Nawet nie
kłopotał się udawaniem optymizmu.
- Zróbcie sobie przerwę.
Poszłam do łazienki i ochlapałam
twarz wodą. To musiało się skończyć. Jeżeli potrafiłam zagrać przy Domie, to z
pewnością mogę zagrać przy Cadzie, bez względu na to jak jest zdenerwowany. Był
moim najlepszym przyjacielem, ale musiałam nauczyć się odsunąć emocje na bok i
myśleć o nim jak o kimkolwiek innym, jeśli chciałam być aktorką.
Czując się trochę lepiej, wróciłam do
małego warsztatu.
Cade i Garrick byli już w środku i
rozmawiali.
- Wiem, że dzieją się między wami
osobiste sprawy, ale musisz przez to przejść – powiedział Garrick.
- Staram się. To nie takie proste.
Garrick stał do mnie tyłem, ale
widziałam twarz Cade’a, która była blada i wykrzywiona, jak pognieciony kawałek
papieru. Zachłysnęłam się, życząc sobie, żeby to wszystko się skończyło albo
nigdy nie wydarzyło.
- Nie starasz się wystarczająco
mocno. No i nie odwzajemniła twoich uczuć. Takie jest życie. – Opadła mi
szczęka. Jak on może być taki bezduszny? Garrick, który był taki słodki i
wyrozumiały, kiedy przyszłam do niego, opowiadając mu o tej samej kłótni? – To
się zdarza. Musisz dorosnąć. Jesteś aktorem czy nie? Nie możesz pozwolić swoim
uczuciom do niej dyktować twoim życiem.
Zaschło mi w ustach, a w gardle
uformowała się twarda gula.
Otworzyłam do końca drzwi, mówiąc. –
Już dosyć. – Zaskoczyła mnie gwałtowność w moim głosie, ale nie powinna.
Nienawidziłam widzieć zranionego Cade’a i nareszcie
nie tylko ja to powodowałam. Słowa Garricka wtopiły się pod moją skórę,
zaogniając się i ręce trzęsły mi się ze złości.
Cade wyglądał na przerażonego na mój
widok.
Garrick w ogóle nie wyglądał na
winnego, co jedynie sprawiło, że mój gniew jeszcze bardziej się rozpalił.
Szłam, dopóki nie stanęłam pomiędzy dwoma facetami, zasłaniając Cade’a.
- To nie jest twoja sprawa –
powiedziałam Garrickowi.
Odwrócił się do mnie i jego cała
twarz wydawała się ściągnąć ze zmarszczenia brwi. – To jest moja sprawa, kiedy
oboje przynosicie swoje prywatne problemy na próby.
Wiedziałam, logicznie wiedziałam, że
miał rację. I wiedziałam, że był moim nauczycielem, a to była jego praca, lecz
tak czy inaczej zranił mnie osąd w jego głosie.
Również chciałam go zranić.
- Pewnie masz rację – powiedziałam. –
Może związki nie mają tutaj żadnego miejsca. To zły pomysł, żeby je mieszać,
nieprawdaż?
Był taki spokojny, że chciałam nim
potrząsnąć. Chciałam zanurzyć palce w jego barku i pchnąć oraz nim ciągnąć.
- Bliss, jesteś nieprofesjonalna.
- Ja
jestem nieprofesjonalna? Och, i mówisz to ty!
- Możemy o tym porozmawiać później. –
Dotknął mojego łokcia, a ja nie cierpiałam tego, że nawet podczas złości, jego
dotyk zmiękczał moje kolana. Odsunęłam się.
- Nie chcę rozmawiać o tym później. Po prostu chcę, żebyś reżyserował.
Chcę, żebyś trzymał się z daleka od mojej sprawy z Cadem. Słyszysz mnie?
Rozumiesz? Trzymaj się od tego z daleka. Tylko tyle od ciebie chcę.
Nareszcie coś pękło w jego spokojnym
wyrazie twarzy. Zacisnął szczękę i na moment zamknął oczy. Nie było to takie
przyjemne, jak myślałam, że będzie zobaczenie, jak reaguje. I już chciałam to
cofnąć.
- W porządku. – Wyrzucił ręce i
powtórzył. – W porządku. Jako reżyser, oboje musicie się ogarnąć przed następną
próbą, no chyba, że chcecie, żebyśmy zaczęli szukać waszych dublerów. Możecie
odejść.
Drzwi trzasnęły, jak wyszedł, a ja
słyszałam ich echo w głowie. Byłam taka głupia. To było TAKIE głupie.
Niemal całkowicie zapomniałam, że
Cade nadal tam był, aż odezwał się. – Cholera jasna, Bliss. On jest tym
facetem?
Mogłam zaprzeczyć. Mogłam opowiedzieć
mu całą historię. Mogłam uciec. Ale czułam się zbyt pusta, żeby się ruszyć.
Osunęłam się na kolana, obejmując ramionami tułów jakby to mogło mnie trzymać
mnie w całości, jak gdybym ściskała się dosyć mocno, to nie wkradłby się ból.
Ale wkradł.
I nagle puste miejsca we mnie były
pełne słów, których żałowałam, wstydu, który czułam i jego nieobecności. Nie
było nic innego do zrobienia oprócz płaczu.
Wypływał ze mnie wolno i równo,
podnosząc się jak fala, zmywając wszystko, co uwielbiałam w naszym czasie razem
spędzonym.
Ręka dotknęła moje ramię i obróciłam
się, mając nadzieję.
To był Cade.
Powoli i niepewnie ukucnął obok mnie
i wziął mnie w ramiona. Wahałam się przez chwilę, wiedząc, jak się czuł,
wiedząc, jakie to musiało być dla niego ciężkie, wiedząc, że jak zwykle był dla
mnie zbyt dobry.
Potem nie mogłam już się opierać. Już
byłam samolubna, więc co mi szkodzi?
Wtuliłam się w jego ramiona i
odpuściłam. To był najbardziej brzydki płacz ze wszystkich brzydkich płaczów,
ale nie obchodziło mnie to. Ponieważ moja zdolność do rujnowania dobrych rzeczy
nie znała żadnych granic.
- Wszystko okej – powiedział mi Cade.
– Nie było tak źle.
- Nie było tak źle? – Potarłam oczy,
a moje ręce wróciły usmarowane na czarno. – Może w porównaniu z holocaustem.
Ale jeśli chodzi o zerwania, to sądzę, że było całkiem źle.
Zesztywniał. – Byliście razem? Naprawdę razem?
- Technicznie przez parę tygodni,
zanim to zniszczyłam. – Boże, nic dziwnego, że byłam dziewicą. Musiałam rozbić
wszystkie lustra świata w minionym życiu.
Pomimo wszystkich przeciwności, on
faktycznie mnie lubił. Pomimo faktu, że uciekłam podczas seksu z okropną
wymówką. Pomimo faktu, że nadal nie chciałam przespać się z nim. Pomimo tego,
jak byłam potwornie, cholernie niezręczna. Lubił mnie. Znowu zaszlochałam, bo to było niesprawiedliwe.
- Bardzo go lubisz, prawda?
Walcząc o oddech, kiwnęłam głową. –
Tak. Wiem, że to szalone. Wiem, że to głupie. Ale, ale… poznaliśmy się zanim
był naszym profesorem, a ja nie potrafię tego od tak wyłączyć. Próbowałam.
Próbowaliśmy. Chyba teraz będę musiała to
wyłączyć.
Cade kołysał mną w przód i w tył, a
chociaż było to miłe, to czułam się młodo i niedojrzale. Nieprofesjonalnie, tak
jak powiedział Garrick.
- Wybaczy ci – powiedział Cade. – Ja
bym tak zrobił.
Chciałam zapytać czy to znaczyło, że
Cade mi już wybaczył, ale za bardzo się bałam. Więc zostałam w jego ramionach,
płacząc i milcząc, na wypadek gdyby to było tylko chwilowe ułaskawienie, na
wypadek gdyby to było wszystko, co od niego dostanę.
Kiedy opuściliśmy studio, próba się
skończyła i wszyscy już wyszli. Odprowadził mnie do mojego samochodu, a ja
zaczęłam mieć nadzieję… nadzieję, że może będzie z nami dobrze. Nie pocałował
mnie w policzek, tak jak zrobiłby to wcześniej. Położył rękę na moim ramieniu.
I choć było to inne, to mnie to wystarczyło.
- Wszystko się ułoży – powiedział.
Miałam nadzieję, że mówił o wszystkim… o nas, o Garricku, o życiu.
Potrzebowałam, żeby wszystko się
ułożyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz