Klub Ekstaza był ciemny i mglisty,
gdy weszłyśmy do środka. Rytm muzyki walił przez ściany i podłogę, wsączając
się w moją skórę, denerwując mnie. To w ogóle nie była moja scena, ale Kelsey
ją uwielbiała. Stwierdziłam, że muszę tylko siedzieć przy barze, może
pogawędzić z kolesiem czy dwoma, żeby dała mi spokój. Potem prawdopodobnie
pójdzie do domu z jakimś facetem i zostawi swoje auto. Zazwyczaj tak wszystko
szło.
Czego nie przewidziałam to to jak
moja zmiana ubioru zmieni normalny plan. Byłyśmy wewnątrz zaledwie minutę i już
facet poprosił mnie do tańca. Odmówiłam, zarabiając od Kelsey piorunujące
spojrzenie.
- No co? – krzyknęłam ponad muzyką. –
Powiedziałaś, że muszę iść, nie, że muszę tańczyć!
Stałyśmy przy barze, ja próbowałam
zatrzymać barmana, kiedy ona mnie gromiła.
- Jesteś najbardziej irytującą osobą,
jaką znam! Wyglądasz dziś super seksownie a zamierzasz jedynie siedzieć tutaj i
jak zwykle się dąsać!
- Więc może powinnaś pozwolić zostać
mi w domu i się dąsać!
Facet klepnął mnie w ramię i nawet
nie czekałam, żeby zapytał, mówiąc: - NIE!
Kelsey położyła ręce na biodrach, a
jak na wygląd Barbie, wciąż była całkiem przerażająca. – Zdaję sobie sprawę, że
masz zły humor i że dużo dzieje się w twoim życiu. Staram się być wyrozumiała,
ale jaki jest twój problem?
- Nie mam problemu, Kelsey. Tylko nie
podoba mi się to, że myślisz, że możesz mnie ciągnąć w różne miejsca bez żadnej
troski o to, co tak naprawdę chcę!
- W porządku! Nieważne! Poddaję się!
Siedź tu i dąsaj się! Ja idę tańczyć!
Obróciła się i przepchnęła przez
tłum, na swojej drodze rozlewając kilka drinków i odpychając ludzi.
Straszna Barbie.
Przysiadłam na stołku, świadoma
faktu, że krótka spódniczka sprawiała, że moje gołe nogi były przyklejone do
plastiku. Nie byłabym zaskoczona, gdyby zwisał mi tyłek, ale w tamtym momencie
byłam zbyt wkurzona, żeby się przejmować. Zamówiłam Jacka oraz colę i
siedziałam, czekając i kipiąc ze złości. Wiedziałam, że chciała dobrze, lecz
rozwiązaniem na wszystkie problemy świata nie było imprezowanie. Zawsze
wiedziałam, że jesteśmy bardzo różnymi ludźmi, ale nigdy nie orientowałam się,
jak bardzo ona mnie nie rozumiała.
- Mogę kupić ci drinka? – Zapytał
głos za moim ramieniem.
Podniosłam pełną szklankę i go
zlekceważyłam.
Facet i tak zajął obok mnie miejsce.
Pochylił się, żeby o coś zapytać, a ja powiedziałam gniewnie. – Nie jestem
zainteresowana!
Potem odpowiedział znajomy głos. –
Cieszę się to słyszeć.
Niemal spadłam ze stołka, gdy
usłyszałam akcent.
- Garrick!
Garrick był kolesiem siedzącym obok
mnie, czapka była nisko opuszczona na jego oczy, zasłaniając wspaniałe blond
włosy.
Nie brzmiał na Garricka, kiedy
odezwał się po raz pierwszy. – Brzmiałeś…
Gdy odpowiedział, tym razem jego
akcent zniknął i brzmiał na Amerykanina. Żadnego szczególnego dialektu, po
prostu… normalnie. – Jestem aktorem, Bliss. Wiem jak ukryć mój akcent.
Wciąż zszokowana, zapytałam. – Co ty
tutaj robisz? Co jeśli ktoś cię zobaczy?
- Jestem tak jakby incognito. A
jeżeli ktoś zobaczy, powiem, że wpadliśmy na siebie przez przypadek. Jestem
profesorem. Nie ślubowałem mieć zero życia towarzyskiego.
- Ale czemu?
- Bo nie mogłem znieść myśli o tobie
tańczącej z kimś innym w tej spódniczce. – Jego ręka musnęła moje udo i całe
gorąco z wcześniej prędko wróciło.
- Garrick, przestań! Ktoś zobaczy! Co
jeśli Kelsey wróci?
- Biorąc pod uwagę wasze poprzednie
widowisko nie widzę, żeby wkrótce się to zdarzyło.
Wzdrygnęłam się. Może byłam trochę
jędzowata.
- Chodź. – Wstał i podał mi rękę.
Rozejrzałam się, obawiając się ją wziąć. Było tak ciemno. Jeżeli był tutaj
ktoś, kogo znaliśmy, w żaden sposób się tego nie dowiemy, dopóki nie staniemy
twarzą w twarz. To była zbyt wielka możliwość.
- Przestań tyle myśleć – powiedział
mi i objął mnie ramieniem w pasie, zsuwając z miejsca. Naga skóra moich uda
żenująco skrzypnęła na siedzeniu, ale on nie wydawał się zauważyć czy
przejmować. Splótł nasze palce i wciągnął mnie w tłum.
Trzymałam głowę w dole, koncentrując się
na stawaniu stóp tam, gdzie były jego. Poprowadził mnie po kilku schodach w dół
na niższe piętro, gdzie było nawet jeszcze ciemniej, a ciała były ciaśniej do
siebie przyciśnięte. Nie widziałam nikogo prócz ludzi tuż obok mnie. Lawirował
i ciągnął mnie, aż byliśmy w najdalszym kącie, potem postawił mnie pomiędzy nim
a ścianą. Jego plecy były do reszty pomieszczenia, a jego wysoka figura
całkowicie mnie zasłaniała.
Jego oddech połaskotał moje ucho, gdy
wyszeptał. – Lepiej?
Potaknęłam. Było lepiej. To znaczy,
wciąż byliśmy w klubie, a wolałabym być sama w domu, ale już to było najlepszym
doświadczeniem klubowym w moim życiu.
Nawet wiedząc o tym, co on do mnie
czuł, byłam zbyt podenerwowana, żeby tańczyć z nim twarzą w twarz. Więc
obróciłam się, przyciskając plecy do jego przodu. Jego dłonie natychmiast
powędrowały do moich bioder, przyciągając mnie do niego. Uczucie wypędziło całe
powietrze z moich płuc.
Zamknęłam oczy, żebym nie musiała
patrzeć na ścianę i próbowałam pozwolić muzyce przeze mnie przepłynąć. Powoli
wysunął biodra do przodu, a ja poszłam za jego śladem, przyciskając się do
niego. Wypuścił powietrze przy moim uchu i to posłało dreszcze wzdłuż mojego
kręgosłupa. Przesunął rękę z mojego biodra na brzuch. Z rozpostartymi palcami
jego kciuk opierał się jakiś centymetr pod moim stanikiem, a mały palec muskał
pasek mojej spódniczki. Użył tę rękę do trzymania mnie przy nim w tym samym
czasie, kiedy zakręcił biodrami.
Gwiazdy zatańczyły za moimi
zamkniętymi oczami, a bicie serca dopasowało się do stałego rytmu muzyki. Jego
ciało przy moim wydawało się wzmocnić już rozgrzane pomieszczenie i czułam, jak
pot zaczyna zwilżać moją szyję. Jego biodra nadal kręciły się do muzyki, powoli
i zmysłowo, ale co jakiś czas podczas silnego rytmu, przyciskał je do mnie mocniej.
Ustami dotknął skórę mojej szyi i spadałam, spadałam, spadałam w te uczucie.
To mi nie wystarczało. Czy
kiedykolwiek będę miała go dosyć? Wyciągnęłam ręce za mną, wplatając je w jego
włosy, a on mruknął z aprobatą. Ręka na moim brzuchu przesunęła się do góry,
lekko przebiegając od mojego uniesionego ramienia do boku. Musnął bok mojej
piersi i ten dotyk wywołał we mnie dreszcze, które zostały wzmocnione, gdy jego
palce minęły nieprzyzwoitą spódniczkę i złapały moje udo.
Piosenka się zmieniła, ale my nie.
Jego dłonie doprowadzały mnie do szaleństwa. Nasze ciała były ciasno do siebie
przyciśnięte. Wciąż byłam tak podniecona, że czułam zawroty głowy od pożądania.
Cały świat obracał się i tylko my byliśmy nieruchomi. Albo to może my się
obracaliśmy. Wiedziałam tylko, że byli wszyscy inni, a potem byliśmy my i nigdy
nie chciałam, żeby było inaczej.
Znalazł te miejsce pod moim uchem i
jęknęłam, ciesząc się, że muzyka połknęła ten dźwięk. Skubnął zębami moją
szyję, a ja w odpowiedzi wbiłam paznokcie w jego kark.
- Boże, Bliss, masz pojęcia jak
bardzo cię pragnę?
Znowu zakręciliśmy biodrami i byłam
pewna, że mam dość dobre pojęcie.
Skończyła się piosenka i już miałam
dosyć. Wyciągnęłam komórkę z biustonosza, gdzie była wygodnie schowana. Garrick
jęknął i raz jeszcze przycisnął do siebie nasze biodra, ale byłam skupiona na
telefonie. Trzęsły mi się ręce, ale zdołałam napisać wiadomość do Kelsey.
Poznałam kogoś. Wychodzę. Przepraszam za wcześniej. Pogadamy jutro?
Nie czekałam na odpowiedź, ciągnąc
Garricka do wyjścia.
Choć raz nie obchodziło mnie jak
szybko jechał swoim motocyklem. Po prostu trzymałam się mocno, chcąc szybciej
być w domu.
Jego usta były na mojej szyi, zanim w
ogóle wsadziłam klucz do drzwi. Mój oddech był tak ciężki, że mógł być nazwany
tylko dyszeniem. Kiedy nareszcie otworzyłam drzwi, pchnęłam je tak mocno, że
uderzyły o ścianę. Jutro będę musiała sprawdzić i upewnić się, że nie ma
dziury. Gdy tylko drzwi zostały zamknięte, całowaliśmy się.
Ściągnęłam obcasy gdzieś pomiędzy
motocyklem a moimi drzwiami, a teraz bez nich on był zbyt daleko. Ta myśl
musiała przyjść nam do głowy w tym samym czasie, ponieważ jego dłonie zostawiły
moje uda i objęły tyłek, podnosząc mnie tak, że musiałam opleść go nogami w
pasie.
Plecami uderzyłam o drzwi i sapnęłam.
Jego język wsunął się do moich ust, wchodząc i wychodząc, szybko i mocno –
dokładnie tak, jak to lubiłam.
- Łóżko – wysapałam między
pocałunkami.
Odchylił się na dość długo, żeby
powiedzieć. – Jesteś pewna? – Potem znowu się całowaliśmy, a rytm, który ustawił
był tak uwodzicielski i hipnotyzujący, jak była muzyka w klubie. Raz jeszcze
zapytał. – Bliss, jesteś pewna?
Czy byłam pewna? Czemu on zadawał mi
pytania? Czy zdawał sobie sprawę, że po prostu chciałam go całować? Chciałam go
całować, aż zniknie reszta świata.
- Łóżko – powiedziałam ponownie.
- To nie jest odpowiedź. – I tak
ruszył w stronę sypialni.
Chwyciłam się go mocno, przenosząc
pocałunki na jego szczękę, potem szyję, żeby mógł skoncentrować się na chodzie.
Jednak zdołałam zaplątać się w
zasłonę.
Dosłownie zaplątać.
Mój kolczyk zahaczył o zwiewny
materiał i nie zauważyłam, dopóki nie szedł dalej. Ból przeciął moje ucho i bok
głowy. Krzyknęłam w odpowiedzi.
- Co? Przepraszam! Co jest? Co
zrobiłem?
- Ucho. – Najwyraźniej zostałam
zredukowana do jednoczłonowych zdań.
- Cholera. Nie ruszaj się.
Próbował użyć obu rąk do uwolnienia
kolczyka, ale wtedy straciliśmy równowagę i oboje uderzyliśmy w moją komodę,
która stała w sypialni.
Biorąc pod uwagę to jak piekł mnie
łokieć, będę miała jutro diabelnego siniaka.
Kiedy ból ustąpił, roześmiałam się,
ponieważ moje życie, jak zwykle, było absurdalne. I dzięki mojemu szczęściu był
to jeden z tych pół-śmiechów, pół-prychnięć. Oboje śmieliśmy się, teraz z
trudem łapiąc oddech z zupełnie innego powodu. Mój bok bolał mnie od uderzenia
w komodę. Kolczyk wciąż tkwił w zasłonie, a nogami wciąż oplatałam jego talię.
Pomiędzy śmiechem Garrick przycisnął słodkiego całusa do mojego czoła.
Może absurdalność nie była taka zła.
- Dobra, rozplączmy cię. Postawię
cię, okej?
Delikatnie zniżył mnie na podłogę, a
moje walące tętno zaczynało spowalniać. Przez kilka minut starał się mnie
uwolnić, ale jego palce były duże i niezdarne. W końcu powiedziałam. – Po
prostu odepnij kolczyk. Jutro wyciągnę go z zasłony.
Śmiejąc się, zrobił o co prosiłam.
Podczas gdy wcześniej czułam się,
jakbym paliła się w naszym pocałunku, to teraz ciepło rozchodzące się we mnie
było inne, słodsze. Blask świec zamiast otwartego płomienia.
Potarł moje ramię, które uderzyło w
komodę. – Jesteśmy bałaganem – powiedział.
Ścisnęłam palce. – Troszeczkę –
odparłam.
Zacisnął rękę na moim karku i
pociągnął mnie do przodu, znowu całując w czoło. Zamknęłam oczy, myśląc, że tak
właśnie czuć było doskonałość.
- Sądzę, że twoja zasłona zrobiła nam
przysługę. Twoje nogi w tej spódniczce zabiły moją samokontrolę.
Uśmiechnęłam się. – Mówiłam ci, że
nigdy nie powinnam była jej ubierać.
- O, zdecydowanie się cieszę, że ją
założyłaś. To wspomnienie, które będę pielęgnował przez bardzo długi czas. –
Walnęłam go w ramię, ale nie miałam nic przeciwko zawadiackiemu uśmiechu. –
Pewnie powinienem już iść, zanim znowu sprawisz, że stracę rozum – rzekł.
Puściłam go, chociaż wielka część
mnie krzyczała z protestem. A kiedy wyszedł, świętowałam niemal w taki sam
sposób kiedy dowiedziałam się, że dostałam rolę Fedry.
Zatańczyłam.
Ponieważ… nareszcie… sprawy miały się
dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz