12.3.14

Losing It - rozdział osiemnasty

Swoboda poprzedniej nocy rozwiała się piątkowego poranka. Cade niby nie był zły, ale tak naprawdę był beznamiętny. Nie rozmawiał ze mną w pokoju dla aktorów ani nie siedział obok mnie w klasie. Kiedy dołączałam do rozmowy, on ją zostawiał. Ja byłam uzależnieniem, a on wydawał się zrezygnować z głodu narkotycznego.
Łagodny uśmiech Garricka w Przygotowaniach Seniora pomagał. Zarekwirowaliśmy na dzień komputery w Projektowym laboratorium na poszukiwania magisterskie. Niektórzy szukali uzupełniających studiów magisterskich, a inni praktyk. Kelsey patrzyła na bilety linii lotniczych i schroniska w przypadkowych miastach na świecie.
Ja patrzyłam na stronę domową wyszukiwarki.
Ręce zacisnęły się na oparciu mojego krzesła i ciało Garricka nachyliło się nade mną. Bliskość była całkiem rozpraszająca.
- O czym myślisz, Bliss?
Powinnam powiedzieć – o tobie. Nagim. To by go zszokowało. Nie żebym naprawdę myślała o nim nagim… dobra, teraz kiedy to wspomniałam, byłam… cholera.
Tak jak powiedziałam, rozpraszająca.
Potrząsnęłam głową, ponieważ nie miałam odpowiedzi, nie taką, którą mogłam powiedzieć na głos. Stanął obok mnie i oparł się o stolik, patrząc na mnie.
- Aktorstwo czy Inspicjentura? – Spojrzenie, które na mnie skupił było zbyt osobiste w tym pokoju pełnym studentów, nawet jeśli nikt z nich nie patrzył, cóż, oprócz Kelsey. Niemal zawsze obserwowała, kiedy Garrick ze mną rozmawiał, co przypomniało mi, że musimy być ostrożni.
- Nie wiem – wymamrotałam.
- Dobra, a co z miastem? Możesz zacząć patrzeć na mieszkania. To jest z pewnością coś, o czym musisz myśleć, zwłaszcza jeśli jedziesz do Nowego Jorku.
Wpatrywałam się w okienko wyszukiwarki. Szydziło ze mnie.
- Nie mogę pozwolić sobie na Nowy Jork – powiedziałam mu.
- To nic. Większość ludzi nie może. Jest mnóstwo regionalnych rynków do rozważenia. Filadelfia. – Spojrzałam na niego. Mówił mi, żebym szukała w Filadelfii? Tam gdzie mieszkał? Czy próbował mi coś powiedzieć, czy za bardzo się w tym doszukiwałam? Jego twarz była bezbarwna, gdy ciągnął. – Dallas i Houston mają sporo posad pracy. Chicago. Seattle. Boston. D.C. Właściwie jest wiele do wyboru. – Odwróciłam się z powrotem do komputera, serce wciąż biło zbyt szybko. Zdecydowanie doszukiwałam się w tym czegoś. Przecież nie byliśmy poważni. Spędziliśmy wieczór przytulając się na mojej kanapie. Nie znaczyło to, że byliśmy razem czy to, że byłam gotowa przeprowadzić się z nim na drugi koniec kraju.
- Po prostu szukaj. Posprawdzaj coś – powiedział, odchodząc, żeby dalej krążyć po pokoju.
Położyłam palce na klawiszach, ale wydawały się być jak z ołowiu, zbyt ciężkie, żeby się ruszyć. Wpatrywałam się w klawisz z literą „F”. Widziałam kątem oka obserwującą mnie Kelsey i choć byłam teraz zaciekawiona Filadelfią, to wpisałam w wyszukiwarkę „Praktyki Inspicjentury”.
Potem klikałam od strony do strony, patrząc na zegarek w rogu ekranu, skłaniając liczby do szybszego ruszenia.
Kiedy zajęcia się skończyły, moja ulga krótko trwała.
Została wywieszona lista obsady.
Na szczęście wciąż byłam Fedrą. Jakie byłoby to żenujące, gdyby Eric zmienił zdanie? Kelsey była Afrodytą, tak jak chciała. Rusty dostał żołnierza, tak jak przewidywał.
A Cade był Hipolitem.
***
Tego wieczoru zapukałam do drzwi Garricka, zdenerwowana pomimo naszej ugody, że pójdziemy wolno. Nie rozmawialiśmy o tym, co będziemy dzisiaj robić i mimo naszego słabego związku, jeszcze nie wymieniliśmy się numerami. Miałam zatem nadzieję, że nie zachowuję się jak potrzebująca, idąc do niego drugi wieczór z rzędu. Hamlet z pewnością cieszyła się, że nie było mnie w mieszkaniu. Wciąż niezbyt dobrze współżyłyśmy.
Mój niepokój zniknął, kiedy otworzył drzwi i powiedział. – Dzięki Bogu. Od godziny myślałem o tym, żeby przyjść do ciebie, ale bałem się, że zapukam, a ty będziesz miała tam ludzi czy coś.
Roześmiałam się.
- Może więc powinniśmy wymienić się numerami.
- Zamierzasz wpisać mnie do telefonu pod jakąś sekretną nazwą, żeby nikt nie wiedział, kim jestem, gdy wyślę ci nieprzyzwoite wiadomości? – zapytał.
Rozszerzyłam oczy. – Planujesz wysyłać mi nieprzyzwoite wiadomości?
W jego oczach tańczyło rozbawienie, a na twarz wrócił ten oślepiający uśmiech. – Tego nie wykluczam.
Och. Och. Wróciły moje nerwy.
Wziął mnie za dłoń i pociągnął do salonu, gdzie na kanapie była otwarta książka. Oczywiście była to poezja, bo on był idealny i żałośnie poza moją ligą. Zaznaczył stronę i położył kolekcję na szczycie stosu książek na krańcu sofy.
Sięgnął i splótł nasze palce razem w miejscu pomiędzy nami. Chciałam pochylić się, owinąć się wokół niego i nie ruszać się z jego ramion, dopóki bym nie musiała, ale nadal czułam się niezręcznie. Czy byliśmy już w tym miejscu, gdzie mogliśmy coś takiego zrobić? Czy musimy najpierw przygotować się na to?
- Więc… obsada? – zapytał.
Jęknęłam, odchylając głowę na poduszkę.
- Nie jest tak źle, co?
- To zależy od tego, czy Cade będzie się do mnie odzywał do czasu próby za dwa tygodnie.
Nie musiałam martwić się ostrożnością, ponieważ Garrick nie miał żadnych skrupułów z przyciągnięciem mnie do siebie. Moja głowa doskonale układała się łuku jego ramienia.
- Cade wydaje się być rozsądnym facetem. Jestem pewien, że gdy wszystko przetrawi, to mu się polepszy.
Kiwnęłam głową, mając nadzieję, że ma rację, ale nie czułam się przekonana. Cade był rozsądny. Problem w tym… rozsądek prawdopodobnie powiedział mu, żeby trzymał się ode mnie z daleka jeśli nie chce mieć zdeptanego serca. A może tak by było najlepiej.
Zasługiwał na kogoś lepszego.
- Dobra – rzekł Garrick. – Dosyć o tym. Nie podoba mi się ten twój smutny wyraz twarzy. Niestety nasze możliwości na wieczór są ograniczone, skoro nigdzie nie możemy pójść. Więc co powiesz na film?
Wsadziłam uśmiech na twarz. Kiedy odwzajemnił uśmiech, nie musiałam już tak się wysilać, żeby tam go trzymać. – Film brzmi dobrze.
Wybrał coś śmiesznego, zapewne chcąc mnie rozweselić. Potem zgasił światło i znowu dołączył do mnie na kanapie. Gdy zaczęła się czołówka, położył się, ciągnąc mnie za sobą. Był rozciągnięty na plecach, a ja leżałam na boku pomiędzy nim a oparciem kanapy. Chwilę wahałam się, zanim położyłam głowę na jego torsie.
Próbowałam oglądać film, naprawdę, ale trudno było skoncentrować się z jego równoległym oddechem mierzwiącym moje włosy i ręką przesuwającą się wzdłuż kręgosłupa. Było to gdzieś pośrodku łaskotek i uwodzicielstwa. Byłam bardzo świadoma tego jak, co jakiś czas jego palec przesuwał się trochę niżej moich pleców, aż ledwie dotykał obszaru skóry między dołem koszulki i górą szortów. Zostawał tam przez ułamek sekundy, zaraz powracając na górę. Potem palcem tańczył po wrażliwej skórze mojego karku, a ja musiałam powstrzymać jęk. Zerknęłam na niego szybko, ale był skupiony na filmie, całkowicie nieświadomy szaleństwa, do którego mnie doprowadzał.
W końcu postanowiłam, że pora aby on sam dostał dawkę tego, co ja czułam. Rozwinęłam pięść, którą opierałam na jego torsie, lekko przyciskając do niego koniuszki palców. Zaczęłam obrysowywać abstrakcyjny wzór na jego koszulce, chyba coś z zespołu. Ale gdy już to zrobiłam, dalej przesuwałam dłońmi po jego klatce piersiowej, przez kształt jednego mięśnia piersiowego, wzdłuż mostka do twardego brzucha, wracając do mięśni rozciągających się od barku do bicepsa. Kiedy ręką podjęłam jeden z jego ruchów, zaledwie przesuwając palcem wzdłuż rąbka koszulki, jego ręka na moich plecach znieruchomiała.
Z jakiegoś powodu bezruch jeszcze bardziej denerwował.
Czując się trochę odważnie wróciłam do rąbka, wsuwając palce pod jego koszulkę, używając paznokci do narysowania najdelikatniejszego dotyku na jego skórze. Dłoń na moich plecach poruszyła się, sunąc po karku do włosów. Położyłam rękę, przyciskając jej wnętrze do jego ciepłej skóry. Zacisnął rękę w moich włosach, nie wystarczająco, żeby bolało, ale tak żeby lekko odchylić moją głowę.
Wpatrywał się we mnie, nie było śladu przekomarzającego uśmiechu, jego niebieskie oczy wydawały się czarne w ciemnym pokoju. Przesuwał wzrokiem po mojej twarzy, najczęściej patrząc w moje oczy i na usta. Oczekiwanie dobijało mnie i wbiłam palce w jego skórę. Jego oddech nie był już tak równy, ale dalej tylko na mnie patrzył. Oblizałam wargi, a jego spojrzenie dłużej tam zostało, tak długo, że gorąco zebrało się między moimi nogami tylko z samego oczekiwania i wierciłam się, próbując zmniejszyć napięcie.
Gdy podniosłam nogę, zawijając ją wokół jego, on w końcu podjął działanie.
Ręka w moich włosów pchnęła mnie do przodu i spotkał się ze mną w połowie drogi.
Całe oczekiwanie ostatnich dziesięciu minut skupiło się w punkcie, gdzie spotkały się nasze usta. Połączenie było zbyt małe, żeby wprowadzić do umysłu fajerwerki, ale było blisko czegoś typu podekscytowania z trzymania zimnego ognia – przypływ uczucia iskry skradającej się do twojej ręki.
Jego usta pozostały blisko, a chociaż już go posmakowałam kilka razy wcześniej, tajemniczość mnie dobijała.
To było jak pierwszy pocałunek.
Odsunął się i przycisnął czoło do mojego.
- Dziękuję – powiedział.
Dziękuję? Było to jak dzięki, ale nie, dzięki? Dzięki, ale oglądam film, zostaw mnie w spokoju?
- Za?
- Za danie temu szansy. Wiem że byłaś, prawdopodobnie jesteś, przestraszona. Lecz już sprawiłaś, że moje życie jest niezmiernie lepsze.
Nie wiem czy to bycie aktorem uczyniło go takim szczerym, takim nieustraszonym bycia wrażliwym albo po prostu taki był. Chciałabym potrafić to samo, ale ja taka nie byłam.
- Mogę zadać ci pytanie?
Przesunął rękę z moich włosów do szczęki.
- Oczywiście – odpowiedział.
- Czemu wziąłeś tę pracę? Nie żebym nie cieszyła się, że tutaj jesteś, ale sam powiedziałeś, że byłeś nieszczęśliwy.
- Byłem… już nie jestem. – Pochylił się i znowu mnie pocałował, nucąc, jak przycisnął usta do moich. Nie uszło mojej uwadze, że nie odpowiedział na moje pytanie, ale nie przejmowałam się tym na tyle, żeby przestać go całować, zwłaszcza, kiedy w końcu otworzył usta, a ja posmakowałam słodyczy, mięty i jego oddechu zmieszanego z moim.
Przesunął językiem po moim, a moja ręka pod jego koszulką wróciła do życia, obejmując jego bok, przysuwając go bliżej, aż przyciskałam miednicę do jego biodra. Pocałunek był spokojny i cudowny, ale zbyt wolny, wolny, wolny.
Chciałam więcej. Chciałam, żeby nasze ciała poczerwieniały, chciałam, żeby nasze usta miażdżyły się, nie łagodnie przekomarzały. Nie chciałam stracić kontaktu z jego skórą, ale chciałam przejąć kontrolę. Drugą rękę miałam pod sobą, podpierałam się nią. Więc wyciągnęłam dłoń spod jego bluzki i zamiast tego położyłam ją na jego twarzy. Przyciągnęłam go bliżej, próbując zmienić tempo.
Przez chwilę na to pozwalał, nasze wargi poruszały się szybciej, oddechy uciekały, gdy przekrzywiliśmy głowy, a nasze usta walczyły. I Boże, jakie to przyjemne. Dalej ciągnęłam, niezadowolona, nie wystarczająco blisko, dopóki nie obrócił się na bok, twarzą do mnie. Westchnienie satysfakcji wyszło z moich ust, a potem on złapał dłoń, którą trzymałam na jego twarzy i odciągał ją, aż była uwięziona za mną, trzymał ją tam, przyciskając ręką do moich pleców.
Wtedy znowu odchylił się, zmieniając tempo, ocierając się o moje wargi, wolno, delikatnie. Doprowadzało mnie to do szału. Próbowałam pochylić się do niego, ale trzymał mocno, nie śpiesząc się. Jęknęłam sfrustrowana.
A on uśmiechnął się.
- Co jest, kochanie?
Każda ilość słów mogła wyjść z moich ust, niektóre chaotyczne, większość niezbyt miła. Na szczęście te, które zdołałam wyrzucić były dokładnie tym, co miałam na myśli.
- Za wolno – zawyłam.
Naprawdę wyłam.
- Mówiłem ci, że mogę być wolny – odparł.
- Ty dupku. – Tak naprawdę były to jedne z milszych słów, które przeplatały się przez moją głowę. On nawet nie miał na tyle poczucia przyzwoitości, by martwić się tym. Po prostu zaśmiał się. Wierciłam się, próbując uwolnić ramię, a on uspokoił mnie pocałunkiem, trochę mocniejszym, trochę bardziej zadowalającym niż ostatni. I kiedy zaczynałam zapominać czemu wcześniej byłam taka sfrustrowana, znowu się odsunął.
To było absurdalne, ale czułam się, jakbym miała się rozpłakać. Przesunął wargami po mojej szczęce do miejsca pod uchem, które sprawiało, że każdy napięty mięsień w moim ciele padał bezwładny.
- Nie próbowałem być cwaniacki – szepnął. – Staram się dać ci to, czego chcesz. Ciężko jest, kiedy tracę kontrolę, całując cię, tak jak chcę. Bo wtedy myślę tylko o tym, jak smakuje twoja skóra i jak bardzo chcę znowu jej posmakować. – Jego usta paliły moją szyję. Musnął mnie zębami, a ja odruchowo podniosłam biodra, zaledwie nawiązując z nim kontakt. Jęknął w odpowiedzi, jego szept stał się szorstki, tracąc miękkość. – Pamiętam ciężar twojej piersi w dłoni i to jak zareagowałaś na moje palce wewnątrz ciebie. – Zagryzłam wargę, powstrzymując jęk budujący się w gardle. Pragnęłam jego rąk na moim ciele. Chciałam, żebyśmy nie mieli ubrań. – Myślę o twoim ciele pod moim. Myślę o byciu w tobie. Myślę o tym i to mnie pożera. A pójście wolno jest ostatnią rzeczą, która przychodzi mi do głowy.
Straciłam to. Nie mogłam powstrzymać jęku i czułam się, jakbym miała rozpaść się od samych jego słów.
- Więc muszę cię całować wolno. Chyba że zmieniłaś zdanie. Co? Zmieniłaś zdanie?
TAK! Proszę, o Boże, tak.
To było jak tortura.
Ale powód rozwinął się w mojej podświadomości, przejmując kontrolę, uziemiając mnie. Co jeśli spróbujemy seksu, a ja znowu stchórzę i wszystko zrujnuję?
- Nie, nie zmieniłam zdania – odparłam. Po czym dodałam. – Dupku. – Bo to była tortura, a sądząc po jego uśmiechu, on o tym wiedział.

- Hmm… więc wolno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz