Możliwe jest, że nie dotrwam do
seksu. Przez to jak nakreślał teraz moje ciało swoimi ustami – spontanicznie
zapalę się zanim w ogóle tam dojdziemy.
Przebiegł palcami wzdłuż moich ud i
pogłaskał skórę biodra tuż pod paskiem moich majtek. Coś zdetonowało się w moim
mózgu i wypełniła mnie panika.
Będę w tym taka okropna…
prawdopodobnie najgorsza, z jaką kiedykolwiek był. A potem już nigdy nie będzie
chciał mnie widzieć (a ja naprawdę chcę
znowu go zobaczyć). Pewnie będę miała uraz i już nigdy nie będę chciała
uprawiać seksu, co oznacza, że każdy związek do końca życia będzie porażką i
skończę sama i nieszczęśliwa wraz z dziewięcioma kotami oraz fretką.
Nie chcę skończyć sama i
nieszczęśliwa wraz z dziewięcioma kotami oraz fretką.
Wtedy jedna z jego dłoni przesunęła
moje majtki na bok i byłam absolutnie nie nieszczęśliwa.
Czerń zatańczyła mi przed oczami, a
całe czucie w moim ciele zdawało się zwężać do tego jednego miejsca, gdzie on
mnie dotykał, i na świętą niewydolność serca, to było niesamowite. Jego palce
uderzały miejsce wewnątrz mnie, które sprawiło, że wygięłam się w łuk w jego
stronę. Pochylił głowę, zaczynając całować mnie po klatce piersiowej.
Moje ręce miały własny rozum, jak
gniotły jego plecy, po czym przesunęły się do jego brzucha, gdzie odpięłam
guzik dżinsów. Wydał dźwięk w gardle i zmiażdżył ustami moje. Całował mnie
dziko, przyciskając mnie do materacu. Pocałunki wciąż się budowały – mocniej i
szybciej, a ja potrzebowałam czegoś więcej. Zsunęłam dłoń po twardej skórze
jego brzucha do przodu dżinsów. Wtedy z jękiem oderwał wargi od moich. Nie
odsunął się, ale trzymał usta milimetry od moich. Oddech miał szybki.
- O Boże, Bliss…
Umieścił ostatni zwlekający pocałunek
na moich ustach, po czym odsunął się, aż klękał nade mną. Usłyszałam metalowe
brzdęknięcie jego zamka, nie odrywałam wzroku od kształtu jego barków, kiedy
zajmował się swoimi ubraniami. Stał przez kilka chwil, a ja skupiłam spojrzenie
na suficie. Chciałam tego. Mocno.
Zamierzałam jeszcze raz powtórzyć tę
mantrę, gdy wróciły do mnie jego ręce i usta – szalone, prawie zrozpaczone.
Czułam nacisk budujący się w moim
wnętrzu i każdy mięsień w moich nogach był napięty, gdy czekałam na to, co
wiedziałam, że nadejdzie.
Potem zsunął moje majtki z moich nóg,
a jego ciało znalazło się pomiędzy moimi udami i było tak, jakbym właśnie
została zanurzona w lodzie.
Zaraz będę uprawiała seks.
Z facetem, którego dopiero co
poznałam, o którym nie wiedziałam absolutnie nic.
A On
nic nie wie o mnie… razem z
faktem, że jestem dziewicą.
Boże, chciałam przez to przejść.
Miałam dosyć bycia dziewicą, a on był niewiarygodnie seksowny, ale to nie byłam
ja.
Nie mogłam tego zrobić. Nie z nim.
Po prostu… nie mogłam.
Zamarłam pod nim, lecz jego usta
dalej wielbiły złączenie pomiędzy moją szyją i ramieniem.
Powinnam mu powiedzieć, że jestem
dziewicą albo że nie jestem gotowa. Nie byłoby to ładne ani łatwe, ale
przynajmniej by zrozumiał… prawdopodobnie.
Zamiast tego skupiłam wzrok na
porcelanowym słoiku z ciasteczkami w kształcie kota, który odziedziczyłam po
babci, a mój mózg stworzył absurdalną wymówkę z pierwszej rzeczy, która
przyszła mi do głowy.
- Przestań! Koty! Przestań…
Co ja, do diabła, mówiłam?
Położyłam dłonie na jego barkach i
lekko pchnęłam.
Odsunął się z pociemniałymi oczami,
roztrzepanymi włosami i wargami opuchniętymi od naszych pocałunków. Wtedy
niemal zmieniłam zdanie. Wyglądał na prawie nieodpartego. Niemal.
- Przepraszam, kochanie. Czy
powiedziałaś koty?
- Tak, nie mogę tego zrobić… w tej
chwili. Ponieważ… mam kota. Tak, mam kota, którego muszę, um, wziąć? Opiekować
się! Muszę opiekować się moim kotem! Więc… nie mogę robić tego. – Wskazałam pomiędzy nami, wysyłając nadzieje do Boga, że nie
brzmiałam dla niego tak szalenie, jak dla siebie. Mało prawdopodobne.
Nawet nie mam kota!
Nie wiem, jakie synapsy nie wypaliły
w moim mózgu, ale chciałam samą siebie kopnąć. Chciałam walić się w twarz,
dopóki nie straciłabym przytomności. W tej oto chwili mogłabym zanurkować do
basenu kwasu chlorowodorowego bez przemowy dopingującej.
Jego mózg musiał być tak zamglony jak
mój, bo milczał przez kilka chwil, przetwarzając, po czym rozejrzał się.
- Nie widzę kota.
W gardle mi zasychało, tak jak
zawsze, kiedy kłamałam. Byłam okropnym kłamcą (poświadczone, cóż, przeze mnie).
- To dlatego że… jej tutaj nie ma.
Tak. Kot, którego mam nie jest tutaj, bo… muszę po nią iść. Zapomniałam, miałam
jechać ją odebrać.
Zerknął na zegarek, który wskazywał
00:20.
- Masz ją teraz odebrać?
Znowu go szturchnęłam i tym razem
zsunął się ze mnie na bok. Był całkowicie nagi, a ja miałam biustonosz i
spódniczkę, a majtki wisiały mi na jednej kostce.
- Tak… ona jest u weterynarza! To,
um, 24-godzinny weterynarz…
- 24-godzinny weterynarz?
- Uch, tak. Mamy takich tutaj… w
Ameryce. Totalnie. – Teraz ten kwas chlorowodorowy brzmiał bardzo kusząco. – A
ja miałam ją odebrać godziny temu.
- Nie możesz iść rano?
Próbowałam założyć majtki na drugą
stopę i wywaliłam się do tyłu, uderzając tyłkiem o podłogę z twardego drewna.
- Jezu, Bliss!
Zeskoczył z łóżka i klęknął obok
mnie, co tylko sprawiło, że byłam jeszcze bardziej skołowana biorąc pod uwagę
to, że on był wciąż nagi i wciąż, um, gotowy.
- Nic mi nie jest, przyrzekam. Nic mi
nie jest. Po prostu… jeżeli dzisiaj jej nie odbiorę, będzie opłata, a ja nie
mogę sobie na to pozwolić.
- Dobra, pozwól mi się ubrać i pojadę
z tobą.
- NIE! Um, nie, wszystko w porządku.
Czy twój ślusarz nie powinien za niedługo być? – Skończyłam z uśmiechem, który
miałam nadzieję, że mówił to żadna wielka
sprawa. Jestem pewna, że tak naprawdę wyglądał jak jestem szaloną osobą, uciekaj dopóki możesz!
Spojrzał na zegarek, na jego
wspaniałej twarzy pojawiło się zmarszczenie brwi.
- Ta, tak sądzę.
- Świetnie. Ja tylko… ja już pójdę.
Ty możesz, um, wypuścić się, kiedy tylko będziesz… - Oczami przesunęłam znowu
po jego ciele i czułam, że zaraz roztopię się w kałuży idiotyzmu, zawstydzenia
oraz pobudzenia. – Kiedy tylko będziesz, um, gotowy. Um, skończony. Um, po
prostu, kiedy tylko będziesz chciał.
Potem wyleciałam przez zasłonę
osłaniającą sypialnię od reszty mieszkania i wypadłam za drzwi, ignorując go,
jak krzyczał moje imię.
Dopiero, kiedy przeszłam połowę drogi
przez parking, zdałam sobie sprawę, że:
1. Nie miałam butów.
A. Ani bluzki.
2. Nie wzięłam kluczy.
A. Czy czegokolwiek innego.
3. Właśnie zostawiłam nieznajomego w
moim mieszkaniu.
A. Nagiego.
Ktokolwiek powiedział, że przelotne
przygody powinny być proste bez żadnych zobowiązań, najwyraźniej nigdy nie
spotkał takiej katastrofy, jaką jestem ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz