12.3.14

Losing It - rozdział szósty

Możliwe jest, że nie dotrwam do seksu. Przez to jak nakreślał teraz moje ciało swoimi ustami – spontanicznie zapalę się zanim w ogóle tam dojdziemy.
Przebiegł palcami wzdłuż moich ud i pogłaskał skórę biodra tuż pod paskiem moich majtek. Coś zdetonowało się w moim mózgu i wypełniła mnie panika.
Będę w tym taka okropna… prawdopodobnie najgorsza, z jaką kiedykolwiek był. A potem już nigdy nie będzie chciał mnie widzieć (a ja naprawdę chcę znowu go zobaczyć). Pewnie będę miała uraz i już nigdy nie będę chciała uprawiać seksu, co oznacza, że każdy związek do końca życia będzie porażką i skończę sama i nieszczęśliwa wraz z dziewięcioma kotami oraz fretką.
Nie chcę skończyć sama i nieszczęśliwa wraz z dziewięcioma kotami oraz fretką.
Wtedy jedna z jego dłoni przesunęła moje majtki na bok i byłam absolutnie nie nieszczęśliwa.
Czerń zatańczyła mi przed oczami, a całe czucie w moim ciele zdawało się zwężać do tego jednego miejsca, gdzie on mnie dotykał, i na świętą niewydolność serca, to było niesamowite. Jego palce uderzały miejsce wewnątrz mnie, które sprawiło, że wygięłam się w łuk w jego stronę. Pochylił głowę, zaczynając całować mnie po klatce piersiowej.
Moje ręce miały własny rozum, jak gniotły jego plecy, po czym przesunęły się do jego brzucha, gdzie odpięłam guzik dżinsów. Wydał dźwięk w gardle i zmiażdżył ustami moje. Całował mnie dziko, przyciskając mnie do materacu. Pocałunki wciąż się budowały – mocniej i szybciej, a ja potrzebowałam czegoś więcej. Zsunęłam dłoń po twardej skórze jego brzucha do przodu dżinsów. Wtedy z jękiem oderwał wargi od moich. Nie odsunął się, ale trzymał usta milimetry od moich. Oddech miał szybki.
- O Boże, Bliss…
Umieścił ostatni zwlekający pocałunek na moich ustach, po czym odsunął się, aż klękał nade mną. Usłyszałam metalowe brzdęknięcie jego zamka, nie odrywałam wzroku od kształtu jego barków, kiedy zajmował się swoimi ubraniami. Stał przez kilka chwil, a ja skupiłam spojrzenie na suficie. Chciałam tego. Mocno.
Zamierzałam jeszcze raz powtórzyć tę mantrę, gdy wróciły do mnie jego ręce i usta – szalone, prawie zrozpaczone.
Czułam nacisk budujący się w moim wnętrzu i każdy mięsień w moich nogach był napięty, gdy czekałam na to, co wiedziałam, że nadejdzie.
Potem zsunął moje majtki z moich nóg, a jego ciało znalazło się pomiędzy moimi udami i było tak, jakbym właśnie została zanurzona w lodzie.
Zaraz będę uprawiała seks.
Z facetem, którego dopiero co poznałam, o którym nie wiedziałam absolutnie nic.
A On nic nie wie o mnie… razem z faktem, że jestem dziewicą.
Boże, chciałam przez to przejść. Miałam dosyć bycia dziewicą, a on był niewiarygodnie seksowny, ale to nie byłam ja.
Nie mogłam tego zrobić. Nie z nim.
Po prostu… nie mogłam.
Zamarłam pod nim, lecz jego usta dalej wielbiły złączenie pomiędzy moją szyją i ramieniem.
Powinnam mu powiedzieć, że jestem dziewicą albo że nie jestem gotowa. Nie byłoby to ładne ani łatwe, ale przynajmniej by zrozumiał… prawdopodobnie.
Zamiast tego skupiłam wzrok na porcelanowym słoiku z ciasteczkami w kształcie kota, który odziedziczyłam po babci, a mój mózg stworzył absurdalną wymówkę z pierwszej rzeczy, która przyszła mi do głowy.
- Przestań! Koty! Przestań…
Co ja, do diabła, mówiłam?
Położyłam dłonie na jego barkach i lekko pchnęłam.
Odsunął się z pociemniałymi oczami, roztrzepanymi włosami i wargami opuchniętymi od naszych pocałunków. Wtedy niemal zmieniłam zdanie. Wyglądał na prawie nieodpartego. Niemal.
- Przepraszam, kochanie. Czy powiedziałaś koty?
- Tak, nie mogę tego zrobić… w tej chwili. Ponieważ… mam kota. Tak, mam kota, którego muszę, um, wziąć? Opiekować się! Muszę opiekować się moim kotem! Więc… nie mogę robić tego. – Wskazałam pomiędzy nami, wysyłając nadzieje do Boga, że nie brzmiałam dla niego tak szalenie, jak dla siebie. Mało prawdopodobne.
Nawet nie mam kota!
Nie wiem, jakie synapsy nie wypaliły w moim mózgu, ale chciałam samą siebie kopnąć. Chciałam walić się w twarz, dopóki nie straciłabym przytomności. W tej oto chwili mogłabym zanurkować do basenu kwasu chlorowodorowego bez przemowy dopingującej.
Jego mózg musiał być tak zamglony jak mój, bo milczał przez kilka chwil, przetwarzając, po czym rozejrzał się.
- Nie widzę kota.
W gardle mi zasychało, tak jak zawsze, kiedy kłamałam. Byłam okropnym kłamcą (poświadczone, cóż, przeze mnie).
- To dlatego że… jej tutaj nie ma. Tak. Kot, którego mam nie jest tutaj, bo… muszę po nią iść. Zapomniałam, miałam jechać ją odebrać.
Zerknął na zegarek, który wskazywał 00:20.
- Masz ją teraz odebrać?
Znowu go szturchnęłam i tym razem zsunął się ze mnie na bok. Był całkowicie nagi, a ja miałam biustonosz i spódniczkę, a majtki wisiały mi na jednej kostce.
- Tak… ona jest u weterynarza! To, um, 24-godzinny weterynarz…
- 24-godzinny weterynarz?
- Uch, tak. Mamy takich tutaj… w Ameryce. Totalnie. – Teraz ten kwas chlorowodorowy brzmiał bardzo kusząco. – A ja miałam ją odebrać godziny temu.
- Nie możesz iść rano?
Próbowałam założyć majtki na drugą stopę i wywaliłam się do tyłu, uderzając tyłkiem o podłogę z twardego drewna.
- Jezu, Bliss!
Zeskoczył z łóżka i klęknął obok mnie, co tylko sprawiło, że byłam jeszcze bardziej skołowana biorąc pod uwagę to, że on był wciąż nagi i wciąż, um, gotowy.
- Nic mi nie jest, przyrzekam. Nic mi nie jest. Po prostu… jeżeli dzisiaj jej nie odbiorę, będzie opłata, a ja nie mogę sobie na to pozwolić.
- Dobra, pozwól mi się ubrać i pojadę z tobą.
- NIE! Um, nie, wszystko w porządku. Czy twój ślusarz nie powinien za niedługo być? – Skończyłam z uśmiechem, który miałam nadzieję, że mówił to żadna wielka sprawa. Jestem pewna, że tak naprawdę wyglądał jak jestem szaloną osobą, uciekaj dopóki możesz!
Spojrzał na zegarek, na jego wspaniałej twarzy pojawiło się zmarszczenie brwi.
- Ta, tak sądzę.
- Świetnie. Ja tylko… ja już pójdę. Ty możesz, um, wypuścić się, kiedy tylko będziesz… - Oczami przesunęłam znowu po jego ciele i czułam, że zaraz roztopię się w kałuży idiotyzmu, zawstydzenia oraz pobudzenia. – Kiedy tylko będziesz, um, gotowy. Um, skończony. Um, po prostu, kiedy tylko będziesz chciał.
Potem wyleciałam przez zasłonę osłaniającą sypialnię od reszty mieszkania i wypadłam za drzwi, ignorując go, jak krzyczał moje imię.
Dopiero, kiedy przeszłam połowę drogi przez parking, zdałam sobie sprawę, że:
1.      Nie miałam butów.
A.      Ani bluzki.
2.      Nie wzięłam kluczy.
A.      Czy czegokolwiek innego.
3.      Właśnie zostawiłam nieznajomego w moim mieszkaniu.
A.      Nagiego.

Ktokolwiek powiedział, że przelotne przygody powinny być proste bez żadnych zobowiązań, najwyraźniej nigdy nie spotkał takiej katastrofy, jaką jestem ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz