12.3.14

Losing It - rozdział czternasty

W oszołomieniu poszłam na Przygotowania Seniora.
Zawsze wzywali ludzi na ponowne przesłuchania. Nawet jeśli byli pewni, że wiedzieli, kogo chcą, zawsze była szansa na upewnienie się, zobaczenie raz jeszcze najlepszego.
Ale obsadzili mnie bezwarunkowo, co znaczyło, że już byli pewni.
Coś powiększyło się w mojej klatce piersiowej i zanim mogłam się powstrzymać, do oczu napłynęły mi łzy. Wzięłam sobie chwilę za kurtyną, przed wejściem na przestrzeń klasy.
Wypróbowałam głębokie wdechy, ale to nie rozluźniło któregokolwiek tłumionego uczucia w piersi. Więc zrobiłam następną najlogiczniejszą rzecz.
Tańczyłam.
Tańczyłam bez muzyki. Krzyczałam bez dźwięku. Świętowałam w milczeniu, w ciemności za kurtyną, gdzie nikt nie widział.
Tyle że z moim szczęściem, ktoś totalnie zobaczył.
- Zgaduję, że widziałaś listę.
Zamarłam, tyłek wciąż wypinałam na lewo w moim ostatnim radosnym obrocie bioder. Powoli wyprostowałam się i odwróciłam, mówiąc. – Cześć, Garrick.
Zaciskał usta, a oczy miał rozszerzone i wiedziałam, że mocno starał się nie roześmiać. – Cześć, Bliss. Gratuluję.
Włosy miałam wszędzie po wyżej wspomnianym tańcu, więc założyłam je za uszy najlepiej jak mogłam. – Dziękuję. Jestem, uch, podekscytowana.
- Powinnaś. Twoje przesłuchanie… - Podszedł bliżej i jak zawsze jego obecność zabrała zawstydzenie i każde inne uczucie, zastępując je żarem, pożądaniem. – Twoje przesłuchanie było fantastyczne. Nie było żadnej konkurencji.
Przełknęłam ślinę, ale gula w gardle pozostała. Moje „dziękuję” wyszło szeptem.
- Ale piątkowego wieczoru…
- O Boże…
- Choć byłaś absurdalnie urocza, proszę, nie pij już tak dużo. Eric będzie potrzebował cię w najlepszej formie na tę rolę.
- Oczywiście. – Kiwnęłam głową skamieniała. – Absolutnie. Obiecuję.
- I… martwiłem się też o ciebie.
- Och.
Przesuwał wzrokiem po mojej twarzy, od bez wątpienia zwariowanych włosów do ust, potem na moją nogę, gdzie oparzenie zagoiło się i zostawiło ciemnoróżową bliznę. – Nie lubię martwić się o ciebie.
Moje serce tłukło się, jakby chciało wyrwać się z piersi, jeżeli wkrótce czegoś nie zrobię. To było niebezpieczne terytorium. Coś budowało się we mnie, coś poza pociągiem seksualnym, poza obsesją jego spojrzeniami, ciałem i zapachem – niebezpieczne rzeczy. Palcami dotknął loka obok mojego policzka, a bliskość jego skóry sprawiła, że czułam się na skraju wybuchu.
Uśmiechnęłam się, próbując rozjaśnić sytuację. – Powinieneś martwić się o siebie. Nazwanie mnie znowu „uroczą” jest skazane na skrzywdzenie cię, może okaleczenie na resztę życia.
Zbliżył się o krok, a świat wydawał się skurczyć wokół naszej dwójki. Ręka w moich włosach przesunęła się bliżej, knykciami musnął mój policzek. Zniżył głos, mówiąc. – Skoro nie mogę nazwać cię tutaj alternatywą, urocza będzie musiała pozostać na razie. – Mój umysł wrócił do pierwszego razu, gdy nazwał mnie śmiesznie uroczą. Spodnie tkwiły mi w kolanach. Potem nazwał mnie śmiesznie seksowną i pomógł mi je zdjąć.
Najwyraźniej musiałam nauczyć się przestać mówić pierwsze rzeczy, które przyjdą mi do głowy. Ale w tej chwili nie mogłam o tym myśleć, bo tkwiłam na jego ostatnich dwóch słowach… na razie, na razie, na razie.
Odchrząknął i cofnął się, puszczając lok, który trzymał pomiędzy palcami. – Może pójdziesz zająć miejsce w klasie?
Potaknęłam, mijając go i przeszłam przez kurtynę.
Było dla mnie zajęte miejsce między Kelsey i Cadem, obydwoje mieli szerokie uśmiechy. Uśmiechnęłam się, strząsając spotkanie z Garrickiem, żeby raz jeszcze pławić się w radości. Kelsey pochyliła się, żeby mnie przytulić, gdy zajęłam miejsce i szepnęła mi do ucha. – Chyba bycie seksowną dla nauczyciela naprawdę pomogło ci wczuć się w postać. Jestem z ciebie taka dumna, słonko.
Spiorunowałam ją wzrokiem bez przekonania, ale podziękowałam. Potem odwróciłam się do Cade’a.
Wcześniej trzymaliśmy się za ręce i przytuliliśmy, kiedy się dowiedziałam, ale nie byłam pewna, co miałam teraz robić. Życie w świecie może było… skomplikowane.
Kiedyś Cade i ja byliśmy łatwi. Przebywanie z nim było tak napięte, jak bycie samą. A teraz nagle była intensywność we wszystkim, co robiliśmy i we wszystkim, co mówiliśmy. Jakby moje życie było pisane kursywą.
Zauważyłam to, jak się dotykaliśmy. Zauważyłam, kiedy nie dotykaliśmy się. Niespodziewanie nie mogłam znaleźć pomiędzy tym różnicy. Żadnego może.
Więc zamarłam.
Oboje czekaliśmy, tkwiąc w obszarze między działaniem a odmową. Byliśmy niczym. Byliśmy biernością. Potem Garrick wezwał klasę do porządku, a niezręczność została odłożona na trochę później.
Wiedziałam… wiedziałam, że ostatecznie będziemy musieli przez to przejść… znaleźć jakiś sposób na ponowne współżycie. Nie można wszystkiego długo odkładać. Ale z pewnością mogę zaczekać trochę dłużej. Dziś był ekscytujący dzień, nie ma żadnego powodu, aby zsyłać deszcz na moją własną paradę.
Kiedy klasa się skończyła Eric czekał na mnie na zewnątrz.
- Dzień dobry, Bliss. Mogę z tobą przez chwilę porozmawiać?
Zamrugałam zaskoczona.
- Oczywiście.
Otworzył drzwi teatru i pokazał mi, żebym znowu weszła. Poszłam za nim przez kurtynę, a on machnął w stronę krzesła bezpośrednio obok Garricka. Ostrożnie usiadłam i zerknęłam na nich, niepewna co się dzieje. Potem mnie oświeciło.
Dowiedział się.
Z jakiego innego powodu chciałby rozmawiać ze mną i Garrickiem?
O mój Boże. Co ze mną będzie?
Wywalą mnie z wydziału? Ze szkoły? Co najmniej na pewno stracę moje stypendium. Jak wtedy zapłacę czesne?
W uszach słyszałam ryk, a przyciąganie grawitacji było tak ciężkie, że wydawało mi się, iż zaraz utonę w podłodze. Garrick zapewne straci pracę. Co wtedy zrobi? Wróci do Filadelfii, Londynu czy gdzieś indziej, a ja już nigdy go nie zobaczę.
Odwróciłam się do niego, próbując wyrazić wyrzuty sumienia spojrzeniem, ale on… uśmiechał się?
- Bliss – rzekł Eric – muszę przyznać, że jestem zaskoczony.
Powietrze opuściło moje płuca. – P-proszę p-pana, tak bardzo…
- Z pewnością dobrze sobie tutaj radziłaś przez ostatnie lata, ale nie miałem pojęcia, że jesteś zdolna do takiego występu, jaki dałaś na przesłuchaniu.
Dalej zaciskałam zęby i wstrzymywałam oddech przed nadchodzącym wstydem, więc zajęło mi chwilę zorientowanie się, że w ogóle nie nadchodził.
- Przypuszczam, że w głowie zawsze byłaś. Pod kontrolą. Ostrożna. Mechaniczna, to może być najlepsze słowo. Ale w tym przesłuchaniu – żyłaś tą chwilą. Czułaś zamiast myśleć. Widziałem w tobie cienie emocji – siłę i wrażliwość, pożądanie i zdegustowanie, nadzieję i wstyd – które były zniewalające. Nie wiem co robisz czy co zrobiłaś, ale proszę kontynuuj. Jesteś o wiele lepsza, kiedy podejmujesz śmiałe wybory.
Wbrew woli spotkałam się wzrokiem z Garrickiem. Czy on wiedział? Czy zgadywał, że to był on? Ta rzecz pomiędzy nami sprawiła, że czułam to, czego nigdy nie czułam i podejmowałam ryzyko, na które całkiem niedawno się wzdrygałam. Moja noc z nim możliwie była jedyną impulsywną rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłam.
- Dziękuję, proszę pana.
- Nie ma za co. Bardzo nie mogę się doczekać pracy z tobą. Mówiąc o tym, chciałbym, żebyś przyszła na ponowne przesłuchania w środę. Chcielibyśmy, żebyś przeczytała kilka scen z Hipolitem, byśmy mieli dobre pojęcie chemii i spojrzenia na scenę.
- Oczywiście, będę tam.
- Świetnie, Garrick również tam będzie, żeby odpowiedzieć na każde twoje pytanie. Będzie asystentem kierującym tą produkcją, więc jeśli będziesz czegokolwiek potrzebowała, możesz przyjść do któregoś z nas.
Poklepał mnie lekko po ramieniu i wyszedł. Byłam sama z Garrickiem. Serce wciąż niecierpliwie waliło, albo ze strachu, że mogliśmy zostać przyłapani, albo dlatego, że siedziałam obok jednego faceta, którego pragnęłam, ale nie mogłam mieć.
- Nie pamiętam czy to wspomniałem, ale jestem z ciebie naprawdę dumny – powiedział Garrick.
- Dziękuję. Myślę, że nadal jestem w szoku. – Nadal byłam w szoku przez to wszystko.
- Cóż, przyzwyczajaj się. Z tego co widziałem, nie sądzę byś musiała martwić się Inspicjenturą, no chyba że chcesz. Jesteś aktorką, Bliss, czy wierzysz w to, czy nie.
Skinęłam głową, daleko wznosząc tę myśl.
- Myślałaś o tym więcej? Co chciałabyś robić po dostaniu dyplomu?
Pociągnęłam za wystrzępioną nić na kolanie dżinsów.
- Nie bardzo…
- Jeśli chcesz o tym porozmawiać, wiesz, że zawsze możesz do mnie przyjść.
Uniosłam na niego brew, niezdolna wysłowić jak niedorzeczny był ten pomysł.
- Mówię poważnie – rzekł. – Zachowujesz się, jakbyśmy nie mogli być przyjaciółmi.
Jeśli to możliwe, jeszcze wyżej wygięłam brew. Myśl o byciu z nim przyjaciółmi… to było poza wyobraźnią. Nie myślałam o tym, jak wyglądają moi przyjaciele nago. Nie rozpaczałam nad nie przespaniem się z przyjaciółmi.
Zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową. – Dobra, dobra. Może przyjaciele to trochę zbyt szybko, ale mam nadzieję, że przyjdziesz do mnie, jeżeli będziesz czegoś potrzebowała… czegokolwiek.
Ukryty nurt pragnienia, który do niego czułam był inny niż jakikolwiek inne przyciąganie, jakie wcześniej czułam. Pragnienie by z nim być nadal tam było, ale teraz chciałam więcej. Chciałam zwinąć się w jego ramionach, oprzeć o niego głowę, poczuć jego wygodę.

Niech niebo ma mnie w swojej opiece, ale chciałam, żeby mój profesor był moim chłopakiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz