Nie tylko Cade myślał o przyszłości.
W SlideBar świętowaliśmy, piliśmy i jedliśmy, ale rozmowa szybko stała się
sentymentalna. Dzieliliśmy się wspomnieniami naszych pierwszych przedstawień,
zajęciami, które mieliśmy razem, imprezami, które były okropnie złe. Rusty
zasugerował, żebyśmy mieli kolejną imprezę z całowaniem i został obrzucony
serwetkami, kawałkami papieru, a nawet gorącą bułką.
Tak jak w teatrze – życie czasami ma
idealne momenty, kiedy wszystkie gwiazdy się układają, a ty jesteś dokładnie
tam gdzie chcesz, ze świetnymi ludźmi, robiąc dokładnie to co chcesz.
Zostawianie college’u wydawało się
niemożliwe.
Nigdy nie byłam szczęśliwsza niż
przez te cztery lata, które tu spędziłam. Rozejrzałam się wokół stołu, jak
ludzie śmiali się i krzyczeli (mamy tylko jeden poziom głośności – naprawdę
głośno). Ci ludzie byli moją rodziną. Rozumieli mnie i znali tak, jak nikt
inny.
Nie potrafiłam wyobrazić sobie życia
bez nich.
- O nie! Alarm łzowy! – wykrzyknęła
Kelsey. – Bliss robi się płaczliwa!
Otarłam oczy i żenująco, miała ona
rację.
- Zamknij się! Po prostu kocham was,
ludzie, dobra?
Najpierw objęły mnie ramiona Kelsey,
następnie Rusty’ego, Cade’a i potem straciłam rachubę.
- Przestań zachowywać się jakby nie
został nam jeszcze miesiąc razem – powiedział Rusty. – Nie wiem jak wy, ale ja
mam diabelnie długą listę rzeczy do zrobienia przed skończeniem studiów, którą
musicie pomóc mi spełnić. Zaczynając od upicia się w noc ostatniej premiery.
Więc zaczynajmy.
Jadłam i piłam, słuchając opowiadań i
rozmów wokół mnie, pochłaniając to wszystko. Życie było dobre, a jeśli mi się
uda, będzie jeszcze lepsze.
Było trudniej niż myślałam wyjść po
tym, gdy skończyła się kolacja. Nie dlatego, że denerwowałam się tym, co na
dzisiaj planowałam, bo właściwie czułam się z tym dobrze, ale dlatego, że nie
chciałam zostawiać moich przyjaciół.
Zabawne jest tęsknić za ludźmi zanim
jeszcze zostawiło się ich, ale to właśnie teraz czułam.
Odrobina melancholii została ze mną
przez całą drogę z baru do mojego samochodu. Ale nie zabrało jej długo zniknąć
w świetle tego, gdzie jechałam. Nie napisałam do Garricka, jak powiedziałam, że
zrobię, gdy będę wracać, bo chciałam trochę czasu, żeby wszystko przygotować.
Wzięłam szybki prysznic, po czym
zostawiłam luźno włosy, aby wysuszyły się na kręcąco, bo takie lubił je
Garrick. Sprawiło to, że pomyślałam o tej nocy w klubie, a serce zabiło mi
szybciej na samo wspomnienie.
Znalazłam torbę z Victoria’s Secret z
tyłu szafy, w której była bielizna kupiona specjalnie na tę noc. Włożyłam ją,
znowu próbując sobie wyobrazić co może pomyśleć lub poczuć Garrick, kiedy mnie
zobaczy.
Patrząc w lustro, czułam się
seksownie, jak ciągle mówił, że jestem. Założyłam z powrotem sukienkę, którą
miałam po przedstawieniu, nie chcąc jeszcze niczego pokazywać. Sprzątnęłam mój
pokój, upewniłam się, że prezerwatywy są w stoliku nocnym, po czym usiadłam na
łóżku.
Robię to.
Naprawdę to
robię.
Zamierzam mieć seks z Garrickiem…
dzisiaj.
Coś buzowało mi w piersi. Najpierw
sądziłam, że to nerwy, ale potem to rozpoznałam. To było to samo uczucie, które
miałam, gdy dowiedziałam się, że zostałam obsadzona jako Fedra i gdy
przedstawienie poszło tak dobrze. To było coś ponad podekscytowaniem, coś
lepszego.
Ponieważ mogłam, wskoczyłam na łóżko
i podskoczyłam. Było to tak przyjemne, że zrobiłam to jeszcze raz. Rozpostarłam
ramiona, bo wydawała się to prawidłowa rzecz, zakryłam dłońmi twarz i wydałam
najcichszy krzyk, jaki mogłam.
- Co ty wyprawiasz?
Garrick stał przy moim łóżku z
rozbawionym uśmiechem na twarzy. Pisnęłam, opadając na łóżko.
- Co ty tutaj robisz? – zapytałam.
- Zobaczyłem na zewnątrz twoje auto,
więc przyszedłem. Nie zdawałem sobie sprawy, że już zaczęłaś imprezę beze mnie.
Zakładam, że cieszysz się po tym jak poszło dzisiejsze przedstawienie?
Zeszłam z łóżka z taką gracją, na
jaką było mnie stać (czyli z zerową gracją). Powinnam była spodziewać się
czegoś takiego. Zdawało się, że nie potrafiłam mieć intymnego momentu z
Garrickiem bez zrobienia czegoś niezwykle żenującego. Przynajmniej tym razem
stało się to na początku.
- Przedstawienie było świetne, ale
cieszę się, że jestem w domu. – Położyłam rękę na jego torsie, a on objął mnie
w uścisku.
- Byłaś dziś wspaniała, a teraz mam
cię całą dla siebie.
Nie bardzo zastanowiłam się nad
najlepszym sposobem do zbliżenia się do tego, czego dziś pragnęłam. Pomyślałam
o bieliźnie, prezerwatywach i prawdopodobnym bólu, ale nie o rozmowie „Hej,
jestem gotowa na seks”.
To znaczy, był facetem, więc
wątpiłam, by obchodziło go jak mu to powiem, ale jednak… chciałam zrobić to
dobrze.
- Jak poszło świętowanie? – zapytał.
- Dobrze, naprawdę dobrze. Będę
tęsknić za wszystkimi, kiedy dostaniemy dyplomy. To trochę szalone, pomyśleć,
że został do tego tylko miesiąc.
- Jeden miesiąc. – Uśmiechnął się i
pochylił do pocałunku.
Sądzę, że chciał aby pocałunek był
krótki, ale nie bardzo dałam mu tutaj wybór. Zarzuciłam ręce na jego szyję,
żeby nie wyprostował się i mocniej przycisnęłam do niego usta. Zamruczał cicho,
a wibracje połaskotały moje wargi. Położył rękę na moich żebrach, a ja chciałam
ją wyżej, dalej. Chciałam, żeby dotykał mnie wszędzie.
Gdy nie spieszył się, otworzyłam usta
i przejechałam językiem po jego wargach. Wpuścił mnie, a jego smak był
uzależniający jak zawsze. Z każdym muśnięciem jego języka o mój, czułam się
coraz pewniej.
Ściągnęłam ramiona z jego szyi i
wsunęłam rękę pod jego bluzkę, przyciskając koniuszki palców do jego pleców.
Jego dłonie pozostawały w bezpiecznych miejscach, na żebrach i szyi, ale czułam
jak drgają i lekko zaciskają się na kontakt skóry przy skórze.
Nie przestawał mnie całować… wolno,
bezpiecznie.
Wsunęłam drugą rękę pod bluzkę,
przesuwając nią po jego mięśniach, klatce piersiowej. Miałam nadzieję, że
pojmie aluzję i stosownie ruszy swoją dłonią.
Nie zrobił tego.
Sfrustrowana, przesunęłam go trochę,
dopóki moje łóżko nie przyciskało się do jego kolan i wtedy go popchnęłam.
Opadł na łóżko, a ja nie traciłam czasu, wspinając się na jego kolana,
przyciskając się do niego w niemal ten sposób, jak w pierwszą noc, kiedy prawie
uprawialiśmy seks.
- Bliss – wyszeptał. To było prawie
ostrzeżenie, ale jeszcze nie.
Zapewne powinnam mu powiedzieć, czego
pragnęłam, ale to jak mnie całował, albo to, jak mnie nie całował, sprawiło, że
czułam się niepewna, zdesperowana. On wciąż mnie pragnie, mówiłam sobie. I
wierzyłam to. Przeważnie. Potrzebowałam tylko trochę większego zapewnienia.
Odsunęłam się i czekałam, aż otworzy
oczy, aż będzie na mnie patrzył. Gdy jego oczy spotkały się z moimi, były
trochę zbyt wyraźne, zbyt skupione jak na mój gust. Sięgnęłam w dół i złapałam
za brzeg sukienki. Wydał dźwięk w gardle, kiedy zaczęłam ją podnosić, ale nie
zatrzymałam się, dopóki nie ściągnęłam ją przez głowę. W pierwszej chwili jego
wzrok pozostał stanowczo na moim, ale kiedy nachyliłam się, ocierając o niego
piersią, spuścił spojrzenie.
Jego wdech był dokładnie tym, czego
szukałam.
Czarny biustonosz bez ramiączek był
tak obcisły, że możliwie miałam najlepszy dekolt jaki kiedykolwiek miałam lub
będę mieć. A majtki, cóż, ledwie można było je tak nazwać.
- Bliss. – Tym razem na pewno był
ostrzegający ton. – Przeceniasz moją samokontrolę.
- Och, jestem pewna, że doskonale
oszacowałam twoją kontrolę.
Pochyliłam się, przyciskając ciasno
do jego bioder. Moje usta zawisły nad jego, czekając aż mnie pocałuje.
Skończyłam być tą w ofensywie. Teraz była jego kolej, żeby do mnie przyszedł.
Jak zawsze samo oczekiwanie
wystarczało, żeby mnie wykończyć. Jego spojrzenie przesuwało się od moich oczu
do warg, a teraz kiedy byłam tylko w bieliźnie, jego dłonie spotykały moją
skórę, gdziekolwiek je położył. Obecnie jedna leżała na moich plecach, a druga
zaciskała się w moich włosach. Zakołysałam biodrami, a on zacisnął rękę we
włosach.
- Bliss. – Jego odpowiedź była
zduszona, jakby odczuwał ból.
Uśmiechnęłam się. To było trochę
zabawne.
- Garrick – odparłam z oczami szeroko
otwartymi i niewinnymi.
- To jest przeciwieństwo wolno.
Wypuściłam powietrze, przysuwając się
do przodu, tak że moja dolna warga muskała jego. Otarłam się o niego najwolniej
jak potrafiłam. – Myślę, że już poszliśmy wystarczająco wolno.
Ramię na moich plecach przyciągnęło
mnie bliżej, przyciskałam do niego klatkę piersiową. On wciąż miał bluzkę.
Chciałam, żeby zniknęła.
- Co to znaczy? – Ach, i oto było te
spojrzenie, które kochałam – pociemniałe, lekko nieskupione.
- To znaczy – powiedziałam,
odszukując dół jego bluzki – że mam dosyć powolności.
Pociągnęłam, a jego ramiona
automatycznie podążyły, pozwalając mi ściągnąć jego bluzkę, po czym jego dłonie
wróciły do poprzednich pozycji. Nasze klatki piersiowe spotkały się, skóra
przesuwała się po skórze, a on jęknął. – Potrzebuję, żebyś była bardzo pewna
tego, co teraz mówisz, Bliss – rzekł.
W porządku, pora, żeby to powiedzieć.
Bez żadnych eufemizmów jak zwierzę o dwóch grzbietach, horyzontalne tango czy
coś w tym stylu. Seks. Jeśli zamierzam go mieć, z pewnością mogę to powiedzieć,
do diabła. Nachyliłam się i pocałowałam go dla odwagi. Do diabła ze
sprawieniem, aby przyszedł do mnie. To zajęło zbyt długo. Gdy oderwałam się,
jego usta próbowały za mną podążyć. Złagodziłam go kolejnym szybkim całusem i
zapytałam. – Kochaj się ze mną?
Wszystko w nim napięło się – jego
ręce na mnie, jego wspaniała twarz i ciało pode mną.
- Bliss, nie musisz dla mnie robić
nic, czego nie chcesz.
- Czy dzisiaj pokazałam jakoś bym
była do czegoś zmuszana? Tak właściwie, czuję się trochę, jakbym to ciebie
zmuszała.
Jego usta zaatakowały moje – zęby,
języki i żar. Wystarczało, żebym trzęsła się z pragnienia, ale wtem skończyło
się.
Garrick dyszał, gdy odpowiadał. – Do
niczego mnie nie zmuszasz. Chcę tylko, żebyś była pewna. Możesz przestać w
każdej chwili. – Jego wargi rozciągnęły się. – Nie musisz wymyślać nowego
zwierzaka.
Ten uśmiech… był taki irytujący i
seksowny równocześnie.
Położyłam ręce na jego barkach i
odepchnęłam się, wstając. – Jeśli zamierzasz próbować mnie od tego odwieść…
Nawet nie odsunęłam się o pełny krok,
kiedy złapał mnie i tak obrócił, że moje plecy uderzyły w materac. Oddech
opuścił w pośpiechu moje płuca a widok Garricka nade mną sprawił, że gorąco
zakręciło się w moim podbrzuszu.
- Nie próbowałem od niczego cię
odwieść. Jedynie starałem się być dżentelmenem.
Huh. Próbował też wyciągnąć tę kartę
dżentelmena tamtej pierwszej nocy. Wciąż pochylał się nade mną i włożyłam palce
do szlufek jego dżinsów, szarpiąc go w dół.
- Zrobisz mi przysługę? Bądź
dżentelmenem jutro?
Byłam całkiem pewna, że powiedział
„Tak, proszę pani”, ale potem całował mnie i nie mogło obchodzić mnie to mniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz