Złoty naszyjnik siedział ciężko na
mojej szyi. Moje włosy były ułożone w lokach i klejnotach, a moja suknia, choć
szeroka i prosta, była ciężka oraz bujna. Siedziałam w przebieralni, wpatrując
się w lustro, gdy makijażystka dokonywała ostatnich szlifów przy moich włosach,
a ja dokańczałam mój sceniczny makijaż. Dziś była premiera, a pomimo mojego
ciężkiego kostiumu i biżuterii, czułam się jakbym miała odpłynąć.
Podekscytowanie pędziło szybciej niż
krew w moich żyłach.
Byliśmy tutaj. Nareszcie. Premiera
była przesunięta o tydzień z powodu szerzącej się choroby, ale mimo tego, uważałam, że sztuka była dobra. Naprawdę
dobra. I nie byłam w tym sama.
Kelsey weszła do pokoju, wyglądając
cudownie jako Afrodyta. – Wiem, wiem. Nie musisz się gapić. Wiem, jak wspaniale
wyglądam.
Uśmiechnęłam się, ciesząc, że mam ją
z powrotem. Tylko ona z moich najbliższych przyjaciół uniknęła strasznej mononukleozy, co było niesamowicie
okrutne, biorąc pod uwagę, że gra w butelkę była jej pomysłem.
Pokazała się w ostatni dzień przerwy
wiosennej, żeby zażądać, byśmy „przestały być nadętymi dziewczynami i już się pogodziły”, ale znalazła mnie i Garricka
przytulonych razem w łóżku. Szybko ułożyła kawałki układanki, dlaczego nie chciałam
tamtego wieczora iść potańczyć i z szerokim uśmiechem wyszła z pokoju, mówiąc.
– Nie zwracajcie na mnie uwagi. Nic nie widziałam. Moje usta są zasznurowane. –
W pierwszej chwili Garrick totalnie oszalał, ale od tamtej pory Kelsey
definitywnie stała się sojusznikiem.
Uśmiechnęła się do Megan,
projektantki kończącej moje włosy i powiedziała. – Wygląda świetnie, Meg!
Jesteś fantastyczna! Jednak myślę, że Alyssa potrzebowała cię do czegoś, więc
może zechcesz skończyć szybciej.
Megan skinęła głową, psikając połowę
puszki lakieru do włosów zanim wyleciała z przebieralni.
Kelsey rzuciła się na krzesło obok
mnie. – Nie ma za co. I po pierwsze, wyglądasz cudownie. Jestem trochę
zazdrosna. Czy Afrodyta nie powinna mieć lepszej sukni?
Wywróciłam oczami.
- Okej, w porządku. Nieważne. Po
drugie, będziesz dzisiaj niesamowita. Poważnie. Taka niesamowita, że powinni od
razu dać ci Tony’ego[1].
Po trzecie, połamania nóg. – Nachyliła się i polizała mnie w bok twarzy, to
dziwna tradycja przed przedstawieniem, którą ma odkąd ją znam. – I ostatnie,
ktoś jeszcze czeka na zewnątrz, żeby życzyć ci dobrego przedstawienia. Macie
pięć minut do rozgrzewki. Mogę obiecać prywatność przez trzy, więc lepiej
dobrze je wykorzystajcie.
Pocałowała w powietrzu mój policzek,
podskakując do drzwi i zamknęła je
za sobą, gdy Garrick wszedł do środka.
- Cześć – powiedział.
- Hej.
Wszedł głębiej do pokoju, a ja
wstałam. Widzenie siebie w tuzinie luster umieszczonych w całej przebieralni
wprawiało w zakłopotanie, więc skupiłam się na nim, co nie było trudne. Jak
zawsze wyglądał fantastycznie.
- Wyglądasz… - urwał, przyglądając
się mojemu wyszukanemu, ciemnoniebieskiemu kostiumowi.
- Jeśli powiesz, że uroczo, żywcem
cię obedrę ze skóry.
Uśmiechnął się i przyciągnął mnie do
siebie. Uważając, aby nie rozmazać mojego makijażu, pocałował mnie w szyję,
potem schylił głowę i ucałował miejsce nad sercem, tuż ponad linią mojej sukni.
Ścisnęłam jego barki, czując się lekko od jego dotyku.
- Zamierzałem powiedzieć, że
wyglądasz niewiarygodnie seksownie – powiedział. – Cieszę się, że nie jesteś
moją macochą.
Zaśmiałam się. – Nie jestem pewna czy
bycie twoją studentką jest o wiele lepsze.
Przesunął wargi na moją szyję, po
czym zbliżył nasze twarze do siebie. Jego niebieskie oczy niemal pasowały
kolorem do mojej sukni, ciemne i dekadenckie.
- Jeden miesiąc – odparł. Mieliśmy
jeden miesiąc, aż nie będzie już moim nauczycielem, a ja nie będę już jego
studentką. Jeden miesiąc, aż nie będzie miało znaczenia co czujemy i kto o tym
wie. Jeden miesiąc, aż planowaliśmy mieć seks.
Wydawało się być to rozsądnym planem,
kiedy chowaliśmy się chorzy w moim mieszkaniu. Dało mi to potrzebny czas na
zmierzenie się z niepokojem i miało znaczenie, skoro nie wpakowalibyśmy się już
w kłopoty. Ale im dłużej on tak na
mnie patrzył, jak w tej właśnie chwili, jakby mnie kochał, tym mniej zależało
mi na czekaniu.
- Chciałbym naprawdę cię pocałować –
powiedział, patrząc żałośnie na moje usta, które były pełne i czerwone przez
zasługę warstw makijażu scenicznego.
- Dziś wieczorem – powiedziałam mu. –
Po przyjęciu. Moje mieszkanie?
Pochylił się i w ostatniej sekundzie
odsunął się od moich ust i pocałował
miejsce pod moim uchem, które wiedział,
że miękło moje kolana.
- Nie będzie to wystarczająco szybko.
„Bez pamięci, aż do obłąkania[2]”.
– Zacytował jeden z moich tekstów ze sztuki, a to przypomniało mi, że
prawdopodobnie byliśmy blisko końca naszego czasu.
- Powinieneś iść zanim wszyscy wrócą.
Podziękujesz Kelsey, jak będziesz wychodził?
- O, na pewno. Najlepsza rzecz, jaka
mi się przydarzyła… to ta dziewczyna dowiadująca się o nas.
Odwróciłam się do lustra, upewniając
się, że mój makijaż i włosy nadal wyglądają idealnie. – Udam, że nie
powiedziałeś, że moja najlepsza przyjaciółka była najlepszą rzeczą, która ci
się przydarzyła.
Chociaż miał wyjść, powrócił do
mojego boku i objął mnie ramionami od tyłu. Ostatni raz pocałował mnie w szyję,
mówiąc. – Kocham cię. – Spojrzałam na niego przez lustro. Wyglądaliśmy razem
dobrze – on w garniturze, ja w wyszukanej Greckiej sukni. Ta rzecz, którą
mieliśmy nadal była tak jakby niewiarygodna. – Też cię kocham – odpowiedziałam.
Zostałam, patrząc w lustro po tym jak
wyszedł, myśląc o tym, że wyglądam inaczej. Nie tylko kostium, włosy i makijaż
– ja. Wyglądałam… na szczęśliwą.
Usłyszałam jak Alyssa woła na
rozgrzewkę, wzięłam głęboki wdech, próbując uspokoić biegnące serce.
Dzisiaj był wielki dzień.
Nasze pierwsze przedstawienie Fedry.
Moja ostatnia premiera w tym miejscu.
I jeśli pójdzie po mojej myśli, noc,
kiedy stracę dziewictwo.
***
W teatrze są chwile, kiedy wszystko
układa się dokładnie tak, jak powinno. Kostiumy i scena są doskonałe, widownia urzeczona i zainteresowana, a gra łatwa.
Dzisiejszy wieczór był jednym z
takich wieczorów.
Każdy aktor był w swoim żywiole.
A ja… ja żyłam innym życiem w ciągu
tych dwóch godzin na scenie. Żyłam wstydem. To była dla mnie znajoma emocja.
Żyłam nadzieją, kiedy nastąpiła śmierć mojego męża. Marzyłam, że może… może
Hipolit będzie mógł być mój. Czułam trwogę, kiedy moje uczucia nie zostały odwzajemnione i kiedy
dowiedziałam się, że mój mąż jednak nie był martwy. Doświadczyłam cierpienia
wyrzutów sumienia, gdy Hipolit został zabity w oparciu o moje błędne
oskarżenia. A potem, nareszcie, poczułam akceptację, ulgę z wyznania moich
przestępstw i było niemal tak jakbym czuła truciznę, którą zażyła Fedra,
przepływającą przez moją krew,
sięgającą mojego serca. Wyszłam z roli, dopiero, gdy padłam na podłogę, zostały
wypowiedziane ostatnie słowa Tezeusza, a światła przygasły.
Aplauz zaczął się w ciemności, a mi
zamarł oddech w gardle. Odepchnęłam łzy, które przyszły z doświadczenia coś tak
idealnego i potężnego jak przedstawienie, które odbyłam. O to właśnie chodziło
w teatrze – o takie doświadczenie. Nigdy nie będziemy w stanie znowu tego
odtworzyć. Tylko ludzie, którzy są dziś tutaj będą wiedzieć jaka była ta
sztuka.
Teatr jest raz w życiu… za każdym
razem.
Było tak, jakby gwiazdy ustawiły się
w szeregu, bo nagle tyle rzeczy w moim życiu stało się oczywistych. Rzeczy,
które wymykały mi się, teraz leżały jak na dłoni w moim umyśle. Wszystko miało
sens i nie mogłam się doczekać, aby zobaczyć Garricka. Kulisy wrzały, gdy
opuściliśmy scenę po ostatnich ukłonach. Przyjaciele i rodziny stali na
korytarzach między drzwiami na scenę, a przebieralniami. Był tam Eric,
uśmiechając się do nas, dumny z przedstawienia, które ułożył. Jego pierwszego
uściskałam, tak bardzo wdzięczna, że dał mi tę szansę i że nie wyrzucił mnie
tego pierwszego tygodnia, kiedy radziłam sobie okropnie.
- Najlepsza praca, jaką u ciebie
widziałem, Bliss. Powinnaś być dumna.
Byłam, o Boże, byłam. Miałam poczucie
jakby moja twarzy była rozdarta uśmiechem.
Garrick stał za nim, a chociaż było
to ryzykowne, jego też uściskałam. Nie trzymał mnie długo, tylko na tyle długo,
by wyszeptać do mojego ucha „Znakomicie”.
Potem zgubiłam się w tłumie.
Byłam śliska od potu i wydawało mi
się, że moja suknia jest tak ciężka, jakby wieszała się na mnie druga osoba,
lecz cieszyłam się z uścisków i gratulacji, które na mnie spływały.
A kiedy byłam z powrotem w
przebieralni…
Zatańczyłam.
Wszyscy tańczyliśmy. Kelsey włączyła
swojego iPoda i świętowaliśmy, ściągając z siebie warstwy kostiumów. Nasza
przebieralnia pełna była kwiatów, które pomagały zamaskować pot. Kiedy
odłożyliśmy nasze rzeczy, przywdzialiśmy prawdziwe ubrania, a makijaż sceniczny
został zmyty i prawdziwy nałożony, przenieśliśmy się z imprezą gdzieindziej.
Kierowaliśmy się do SlideBar, jedynego baru blisko kampusu, który wpuszczał
ludzi poniżej dwudziestu-jeden lat, przymus, gdy szła cała obsada.
Byłam zaskoczona, znajdując Cade’a
czekającego przed przebieralnią, kiedy wyszliśmy. Podszedł do mnie. – Hej, mogę
podwieźć cię do SlideBar?
To było zaskakujące, ale zdecydowanie
mile widziane.
- Byłoby świetnie, ale planowałam
wyjść wcześnie – powiedziałam mu. – Jestem trochę zmęczona.
- Och – potaknął. – Cóż, masz coś
przeciwko, jeśli pojadę z tobą, a potem znajdę inną podwózkę do domu?
- Pewnie, nie przeszkadza mi to.
Poszliśmy do mojego samochodu w
ciszy, a ja dzwoniłam moimi kluczykami, żeby wypełnić przestrzeń hałasem.
Odpaliłam auto i od razu włączyłam radio. – Więc, co tam, Cade?
Bawił się pasem. Nerwowo. Nie
odpowiedział na moje pytanie, zamiast tego pytając. – Jak mają się sprawy z
Garrickiem?
Marszcząc brwi, wyjechałam z
parkingu, patrząc na niego kątem oka. – Czemu?
- Przepraszam. Czy to dziwne? Nie
chciałem, żeby było dziwne, próbowałem być tylko przyjazny. – Wyglądał tak
niekomfortowo. Jakim cudem do tego doszliśmy?
- To nie jest dziwne, Cade –
odparłam. – Przepraszam. Po prostu… jestem tylko trochę ostrożna. Właściwie to
wszystko jest wspaniale.
Skinął głową. – Dobrze. To dobrze.
Po spędzeniu tyle czasu z Garrickiem,
zapomniałam jak to jest mierzyć się z facetami, którzy nie mówili tego, co
myślą.
- Po prostu powiedz mi, o czym chcesz
pogadać, Cade. Cokolwiek to jest.
Wziął głęboki wdech. Dalej był
podenerwowany, ale już nie wiercił się. – Mam pytanie, ale jestem dość pewien,
że to wtrącanie się, a nie chcę przekroczyć granicy.
- Cade, wiem, że było trudno. Ale
wciąż uważam cię za jednego z moich najlepszych przyjaciół. Chcę, żebyś znowu
był jednym z moich najlepszych przyjaciół. Pytaj mnie o wszystko.
- Będziecie dalej razem jak skończymy
studia?
Moją instynktowną reakcją było: -
Tak. – Chociaż tak naprawdę o tym nie rozmawialiśmy, nie w wielu słowach.
Sugerowaliśmy to, jasne, z całą rzeczą „jednego miesiąca”, ale nie mieliśmy
rzeczywistej rozmowy.
- Zostajecie tutaj? Czy
przeprowadzacie się do Filadelfii? Albo gdzieś indziej?
Wjechałam na parking, wykorzystując
szukanie miejsca jako wymówki do zebrania myśli. Tej rozmowy z pewnością nie
przeprowadzaliśmy, bez względu na to jak dużo o tym myślałam.
- Dlaczego pytasz?
Zmierzwił swoje włosy, a ja oparłam
się pokusie, żeby powiedzieć „Po prostu już to wyrzuć!”.
- Cóż… wysłałem papiery do szkoły
uzupełniającej kilka miesięcy przed… no… przed wszystkim. I nie sądziłem, że
pojadę, ale dostałem się i teraz myślę, że może mi się tam spodobać.
- Naprawdę? To świetnie, Cade!
- To Temple w Filadelfii.
- Och. – To była szkoła, gdzie
studiował Garrick.
- I nie byłem pewien czy będziecie w
Filadelfii, i czy nie sądzisz, że będzie dziwne, jeśli ja też tam będę. A jeśli
nie, myślałem, że może nadal moglibyśmy… wiesz, spędzać razem czas. Jeśli
Garrickowi to pasuje.
W głowie zaczął tworzyć mi się obraz
tego, jakie mogłoby być takie życie. Była to całkiem wspaniała myśl.
- Nie wiem czy będziemy w Filadelfii,
czy nie. Ale jeśli tak… nie, to nie będzie dziwne. I tak, będziemy spędzać
razem czas. A Garrickowi może to pasować albo nie; nie decyduje o tym, co
robię. Mówiłam poważnie, Cade. Naprawdę chcę, żebyśmy znowu byli przyjaciółmi.
Uśmiechnął się, w końcu rozluźniając.
– Ja też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz