Wzięłam głęboki wdech.
Jesteś wspaniała. Nie całkiem w to uwierzyłam, więc pomyślałam to raz jeszcze. Wspaniała. Jesteś taka wspaniała.
Gdyby moja matka usłyszała moje
myśli, powiedziałaby mi, że muszę być pokorna, ale pokora nigdzie mnie nie
zaprowadziła.
Bliss Edwards, jesteś pieprzoną partią.
Zatem jakim cudem skończyłam, jako
dwudziestojednoletnia jedyna osoba, jaką znam, która nigdy nie uprawiała seksu?
Gdzieś pomiędzy Byle do dzwonka a Plotkarą, stało się niespotykane, żeby
dziewczyna kończyła college wciąż trzymając w ręce jej dziewiczą kartę. A teraz
stałam w swoim pokoju, żałując, że zebrałam odwagę, by przyznać to mojej
przyjaciółce Kelsey. Zareagowała jakbym właśnie powiedziała jej, że chowałam
ogon pod moją spódnicą w kształcie litery A. I wiedziałam jeszcze zanim jej
szczęka skończyła opadać, że był to okropny pomysł.
- POWAŻNIE? To przez Jezusa?
Oszczędzasz się dla niego czy coś? – Seks zdawał się prostszy dla Kelsey. Miała
ciało Barbie i seksualnie naładowany mózg nastoletniego chłopca.
- Nie, Kelsey – powiedziałam. –
Byłoby trochę trudno oszczędzać się dla kogoś, kto umarł ponad dwa tysiące lat
temu.
Kelsey ściągnęła koszulkę i rzuciła
ją na podłogę. Musiałam zrobić minę, ponieważ spojrzała na mnie i roześmiała
się.
- Wyluzuj, Księżniczko
Nieskazitelności, po prostu zmieniam bluzki. – Weszła do mojej szafy i zaczęła
przerzucać moje ubrania.
- Dlaczego?
- Ponieważ, Bliss, wychodzimy, żebyś
dała się przelecieć. – Wypowiedziała słowo „przelecieć” zakręcając językiem, co
przypominało mi te reklamy późno w nocy dla tych dorosłych linii
telefonicznych.
- Jezu, Kelsey.
Wyciągnęła koszulkę, która była do
mnie dopasowana, a na jej krągłych kształtach będzie wręcz skandaliczna.
- Co? Powiedziałaś, że to nie o niego
chodzi.
Oparłam się pokusie walnięcia dłonią
w czoło.
- Nie chodzi, nie sądzę… to znaczy,
chodzę do kościoła i w ogóle, cóż, czasami. Po prostu… sama nie wiem. Nigdy nie
byłam tak zainteresowana.
Zatrzymała się ze swoją nową koszulką
w połowie drogi na jej głowie.
- Nigdy zainteresowana? Facetami?
Jesteś homoseksualna?
Raz podsłuchałam jak moja matka,
która nie mogła zrozumieć dlaczego miałam kończyć college bez pierścionka na
palcu, zadała mojemu ojcu te same pytanie.
- Nie, Kelsey, nie jestem
homoseksualna, więc kontynuuj zakładanie bluzki. Nie ma potrzeby, byś spadała
dla mnie na swój seksualny miecz.
- Jeżeli nie jesteś homoseksualna i
nie chodzi o Jezusa, to tylko kwestia znalezienia dobrego faceta, czy powinnam
powiedzieć… dobrego seksualnego miecza.
Przewróciłam oczami. – O rany? To
wszystko? Znajdź dobrego faceta? Czemu nikt nie powiedział mi prędzej?
Włożyła swoje blond włosy w wysokiego
kucyka, co jakoś przyciągnęło jeszcze więcej uwagi do jej klatki piersiowej. –
Nie mówię o dobrym facecie do poślubienia, kochanie. Mówię o dobrym facecie,
który będzie pompował twoją krew. Który sprawi, że wyłączysz swój analityczny,
krytyczny, nadczynny mózg i zamiast tego zaczniesz myśleć ciałem.
- Ciała nie mogą myśleć.
- WIDZISZ! – powiedziała. –
Analityczna. Krytyczna.
- Dobra! Dobra. Dzisiaj który bar?
- Zataczająca Się Gospoda,
oczywiście.
Jęknęłam. – Z klasą.
- Co? – Kelsey patrzyła na mnie,
jakbym nie rozumiała odpowiedzi na naprawdę oczywiste pytanie. – To dobry bar.
Co ważniejsze, to bar, który lubią faceci. A ponieważ my lubimy facetów, to bar, który lubimy.
Mogło być gorzej. Mogła zabierać mnie
do klubu.
- Dobra. Chodźmy. – Wstałam i
podeszłam do zasłony, która oddzielała moją sypialnię od reszty mieszkania.
- HOLA! Hola. – Chwyciła mnie za
łokieć i pociągnęła mnie tak mocno, że opadłam z powrotem na łóżko. – Nie
możesz tak iść.
Spojrzałam na swój strój – kwiecista
spódnica w kształcie litery A i zwykły bezrękawnik który pokazywał przyzwoitą
ilość dekoltu. Wyglądałam uroczo. Totalnie mogłam wyrwać w tym faceta… może.
- Ja nie widzę problemu –
powiedziałam.
Wywróciła oczami, a ja poczułam się
jak dziecko. Nienawidziłam czuć się jak dziecko a było tak mniej więcej zawsze,
kiedy rozmowa kierowała się na seks.
Kelsey powiedziała. – Kochanie, w tej
chwili wyglądasz jak czyjaś urocza młodsza siostrzyczka. Żaden facet nie chce
pieprzyć swojej młodszej siostry. A jeśli chce, nie chcesz być blisko niego.
Tak, definitywnie czuję się jak
dziecko. – Zrozumiałam.
- Hmmm… brzmi jakbyś ćwiczyła
wyłączanie tego twojego nadmiernie aktywnego mózgu. Dobra robota. Teraz stań
tutaj i pozwól mi działać moją magię.
A mówiąc o magii, miała na myśli
torturę.
Po zawetowaniu trzech bluzek, które
sprawiały, że czułam się jak prostytutka, jakichś spodni, które były bardziej
jak legginsy i spódnicy tak krótkiej, że groziła, iż pokażę światu moje hoo-hoo
w razie łagodnego wiaterku, wybrałyśmy obcisłe niskie dżinsowe spodnie do
połowy łydki i koronkowy czarny bezrękawnik, który był kontrastowy w porównaniu
do mojej bladej skóry.
- Nogi ogolone?
Potaknęłam.
- Inne… rzeczy… ogolone?
- Tak bardzo jak kiedykolwiek będą,
tak, idź dalej. – Tutaj wyznaczałam granicę tej rozmowy.
Uśmiechnęła się szeroko, ale nie
kłóciła się. – Dobra. Dobra. Prezerwatywy?
- W mojej torebce.
- Mózg?
- Wyłączony. Czy może… ściszony, w każdym
razie.
- Znakomicie. Myślę, że jesteśmy
gotowe.
Ja nie byłam gotowa. Ani trochę.
Był powód, dla którego jeszcze nie
uprawiałam seksu i teraz to wiedziałam. Byłam osobą lubiącą rządzić. Dlatego
tak dobrze radziłam sobie w szkole przez całe życie. Byłam świetną inspicjentką
– nikt nie potrafił przeprowadzić próby teatralnej tak jak ja. A kiedy
odważyłam się grać – zawsze byłam lepiej przygotowana niż każdy inny aktor w
klasie. Ale seks… to była przeciwność kontroli. Były w tym emocje, pociąg
seksualny i ta nieznośna inna osoba, która po prostu musiała brać w tym udział. Nie moje wyobrażenie zabawy.
- Myślisz zbyt dużo – powiedziała
Kelsey.
- Lepsze niż nie myślenie
wystarczająco.
- Dzisiejszego wieczora nie – rzekła.
Podkręciłam głośność iPoda Kelsey gdy
tylko weszłyśmy do auta, bym mogła myśleć w spokoju.
Mogłam to zrobić. Był to jedynie
problem, który musiał zostać rozwiązany, rzecz, która musiała zostać odhaczona
na mojej liście rzeczy do zrobienia.
Było to tak proste.
Proste.
Niech będzie proste.
Kilka minut później zaparkowałyśmy
przed barem, a wieczór wydawał się w ogóle nie prosty. Moje spodnie były zbyt
obcisłe, bluzka zbyt wydekoltowana, a mózg zbyt zamglony. Chciałam wymiotować.
Nie chciałam być dziewicą. Tyle
wiedziałam. Nie chciałam czuć się jak niedojrzała świętoszka, która nie
wiedziała nic o seksie. Nienawidziłam czegoś nie wiedzieć. Problemem było… tak
bardzo jak nie chciałam być dziewicą, również nie chciałam uprawiać seksu.
Zagadka wszystkich zagadek. Dlaczego
nie mogła to być jedna z tych, że kwadrat jest prostokątem, lecz prostokąt nie
zawsze jest kwadratem?
Kelsey stała przy moich drzwiach, jej
buty na wysokim obcasie stukały w rytmie jej palców, jak wyganiała mnie z
samochodu. Wyprostowałam ramiona, odrzuciłam włosy (bez przekonania) i podążyłam
za Kelsey do baru.
Poszłam prosto do baru, usadziłam się
na stołku i przywołałam ruchem ręki barmana.
Był możliwością. Blond włosy, średnia
budowa ciała, ładna twarz. Nic specjalnego, ale na pewno nie poza dyskusją.
Mógł być dobry dla prostości.
- Co mogę wam podać, panie?
Południowy akcent. Z pewnością
lokalny typ chłopaka.
Kelsey się wtrąciła. – Na początek
potrzebujemy dwa kieliszki tequili.
- Cztery – wychrypiałam.
On zagwizdał, a jego spojrzenie
spotkało moje. – Ten rodzaj wieczoru, co?
Nie byłam gotowa włożyć w słowa to,
jakim rodzajem wieczoru był ten. Więc powiedziałam tylko: - Szukam jakiejś
alkoholowej odwagi.
- A ja chętnie pomogę. – Puścił do
mnie oko i ledwie był poza zasięgiem słuchu, gdy Kelsey podskoczyła na swoim
siedzeniu, mówiąc: - To ten! To ten!
Jej słowa sprawiły, że poczułam się
jakbym była na rollercoasterze, jakby świat właśnie opadł, a moje wszystkie
organy podskoczyły do góry. Potrzebowałam więcej czasu, żeby się przyzwyczaić.
I tyle. Złapałam ramię Kelsey i zmusiłam ją do znieruchomienia. – Spokojnie,
Kels. Jesteś jak pieprzona Chihuahua.
- Co? On jest dobrym wyborem. Uroczy.
Ładny. I całkowicie widziałam jak zerkał na twój dekolt… DWA RAZY.
Nie myliła się. Lecz wciąż nie
całkiem byłam zainteresowana spaniem z nim, co przypuszczam, że nie musiało go
wykluczać, ale byłoby cholernie prościej gdybym faktycznie była zainteresowana facetem. Powiedziałam: -
Nie jestem pewna… nie ma żadnej iskry. – Widziałam nadchodzące wywrócenie
oczami, więc szybko dodałam: - Jeszcze!
Kiedy Chłopak Barman wrócił z naszymi
drinkami Kelsey zapłaciła, a ja wypiłam moje dwa kieliszki zanim w ogóle podała
swoją kartę. Został on przez chwilę uśmiechając się do mnie, po czym przeniósł
się do kolejnego klienta. Ukradłam jeden z pozostałych kieliszków Kelsey.
- Masz szczęście, że to dla ciebie
wielka noc, Bliss. Normalnie nikt nie staje pomiędzy mną a moją tequilą.
Wyciągnęłam dłoń i powiedziałam: -
Cóż, nikt nie stanie pomiędzy tymi nogami, dopóki nie będę dobra i pijana, więc
podaj mi ostatni.
Kelsey pokręciła głową, ale
uśmiechała się. Po paru sekundach poddała się i z czterema kieliszkami tequili
w systemie, perspektywa seksu wydawała się trochę mniej przerażająca.
Przeszła kolejna barmanka, a ja
zamówiłam Jacka i colę do popicia, podczas zastanawia się nad tym całym
bałaganem.
Był Chłopak Barman, ale nie wyjdzie
on aż do drugiej. Już byłam kłębkiem nerwów, więc jeśli będzie się to ciągnąć
do godzin porannych, kompletnie zeświruję. Mogłam sobie to wyobrazić… wsadzona
w kaftan z powodu seksu.
Był facet stojący obok mnie, który
wydawał się przesuwać kilka centymetrów bliżej z każdym drinkiem, który brałam,
ale musiał mieć przynajmniej czterdziestkę. Nie, dziękuję.
Wypiłam więcej swojego drinku,
wdzięczna, że barmanka poszła ciężko z Jackiem i przeskanowałam bar.
- Co myślisz o nim? – zapytała
Kelsey, wskazując na faceta przy pobliskim stoliku.
- Zbyt elegancki.
- On?
- Zbyt modny.
- Tamten?
- Fu. Zbyt owłosiony.
Lista trwała do czasu, aż miałam
pewność, że ta noc jest do bani. Kelsey zasugerowała, że pójdziemy do innego
baru, co było ostatnią rzeczą, którą chciałam zrobić. Powiedziałam jej, że
muszę iść do łazienki i miałam nadzieję, że ktoś przyciągnie jej uwagę, kiedy
mnie nie będzie, żebym mogła wymknąć się bez żadnego dramatu. Łazienka była na
tyłach, za bilardem i rzutkami, za częścią z paroma małymi okrągłymi stolikami.
Wtedy go dostrzegłam.
Dobra, technicznie najpierw
dostrzegłam książkę.
I po prostu nie mogłam trzymać
zamkniętej buzi. – Jeśli ma to być sposób na podrywanie dziewczyn, zaproponowałabym
przeniesienie się do obszaru z trochę większym ruchem.
On podniósł wzrok ze swojego czytania
i nagle trudno było mi przełknąć ślinę. Był najatrakcyjniejszym facetem,
jakiego dziś zobaczyłam – blond włosy opadające na krystalicznie niebieskie oczy,
wystarczająco zarostu na szczęce, aby nadać mu męski wygląd bez sprawienia,
żeby wyglądał na zbyt owłosionego i twarz, która mogłaby sprawić by anioły
śpiewały. Nie sprawiała, że ja śpiewałam. Sprawiała, że się gapiłam. Czemu się
zatrzymałam? Czemu zawsze muszę zrobić z siebie idiotkę?
- Słucham?
Mój umysł wciąż przetrawiał jego
idealne blond włosy i jasnoniebieskie oczy, więc zajęło mi chwilę by
powiedzieć: - Szekspir. Nikt nie czyta Szekspira w barze, chyba że jest to
chwyt na poderwanie dziewczyn. Mówię tylko, że mógłbyś mieć lepsze szczęście na
przodzie.
Nie powiedział nic przez długie bicie
serca, ale wtem jego usta rozszerzyły się w uśmiechu ukazującym, no wiecie,
idealne zęby!
- To nie jest chwyt, ale gdyby był,
wydaje mi się, że mam tutaj wielkie szczęście.
Akcent. MIAŁ BRYTYJSKI AKCENT. Dobry
Boże, umierałam.
Oddychaj. Musiałam oddychać.
Nie strać tego, Bliss.
On odłożył swoją książkę, ale nie,
zanim oznaczył swoje miejsce. Mój Boże, naprawdę czytał Szekspira w barze.
- Nie próbujesz poderwać dziewczyny?
- Nie próbowałem.
Mój analityczny mózg nie przegapił
jego użycia czasu przeszłego. Wcześniej nie próbował nikogo uwieść, ale może
teraz to robił.
Raz jeszcze na niego spojrzałam.
Teraz szeroko się uśmiechał – białe zęby, zarost na szczęce, który sprawiał, że
wyglądał wręcz smakowicie. Tak, zdecydowanie byłam uwiedziona. I sama ta myśl
była wystarczająca, żeby mnie zszokować.
- Jakie jest twoje imię, kochanie?
Kochanie? KOCHANIE! Wciąż tutaj
umieram.
- Bliss.
- Czy to wers[1]?
Spąsowiałam. – Nie, to moje imię.
- Urocze imię dla uroczej dziewczyny.
– Brzmienie jego głosu zniżyło się, przez co skręciły mi się wnętrzności – tak
jakby moja macica odprawiała szczęśliwy taniec na reszcie moich organów. Boże,
umierałam najdłuższą, najokrutniejszą i najbardziej pobudzającą śmiercią w
historii świata. Czy zawsze tak było, jak było się podnieconym? Nic dziwnego,
że seks sprawiał, że ludzie robili szalone rzeczy.
- Cóż, Bliss, jestem nowy w mieście i
już zatrzasnąłem swoje mieszkanie. Właściwie to czekam na ślusarza i
pomyślałem, że zrobię dobry użytek z tego wolnego czasu.
- Podszlifowując się Szekspirem?
- W każdym razie próbowałem. Szczerze
mówiąc nigdy za bardzo nie lubiłem faceta, ale utrzymajmy to w tajemnicy między
nami, okej?
Byłam całkiem pewna, że moje policzki
wciąż były zaczerwienione, jeśli pochodzące z nich gorącą było jakąkolwiek
oznaką. Tak naprawdę czułam jakby moje całe ciało płonęło. Nie miałam pewności
czy to zawstydzenie, czy jego akcent sprawił, że spontanicznie się przed nim
zapaliłam.
- Wyglądasz na rozczarowaną, Bliss.
Jesteś fanką Szekspira?
Potaknęłam, bo moje gardło mogło się
zamknąć.
On zmarszczył nos w odpowiedzi a mnie
swędziały ręce, żeby wykreślić linię od jego nosa do ust.
Oszalałam. Tak naprawdę byłam chora
umysłowo.
- Nie mów mi, że jesteś fanką Romea i Julii?
Teraz to. O tym mogłam dyskutować.
- Właściwie to Otella. To moje ulubione.
- Ach. Sprawiedliwa Desdemona.
Lojalna i Niewinna.
Serce podskoczyło mi na słowo
„niewinna”.
- Ja, um. – Chciałam złożyć w jeden
kawałek swoje myśli. – Podoba mi się zestawienie rozsądku i namiętności.
- Sam jestem fanem namiętności. –
Wtedy jego oczy się zniżyły i przebiegły wzdłuż długości mojej figury. Mój
kręgosłup drżał, aż wydawało mi się, że może wyrwać się z mojej skóry.
- Nie zapytałaś o moje imię –
powiedział.
Chrząknęłam. To nie mogło być
atrakcyjne. Byłam tak towarzyska jak jaskiniowiec. Zapytałam: - Jak masz na
imię?
Przechylił głowę, a włosy niemal
zakryły jego oczy.
- Przyłącz się do mnie i ci powiem.
Nie myślałam o niczym poza faktem, że
moje nogi były jak galaretka, a siedzenie uchroni mnie od zrobienia czegoś
żenującego, jak omdlenie z napływu hormonów, które wyraźnie zajęły cały mój
mózg. Osunęłam się na krzesło, lecz zamiast poczuć ulgę, napięcie podniosło się
o inny stopień.
Odezwał się, a mój wzrok powędrował
do jego warg. – Nazywam się Garrick.
Kto wiedział, że imiona też mogą być
gorące?
- Miło cię poznać, Garrick.
Pochylił się na łokciach, a ja
dostrzegłam jego szerokie barki i sposób, w jakim jego mięśnie poruszyły się
pod materiałem koszuli. Potem nasze oczy się spotkały i bar wokół nas
pociemniał, gdy zostałam złapana w sidła przez jego jasnoniebieskie.
- Zamierzam kupić ci drinka. – Nie
miało to być pytanie. Tak naprawdę kiedy na mnie spojrzał, nie było w nim nic
pytającego, tylko pewność siebie. – Potem możemy jeszcze pogawędzić o rozsądku
i… namiętności.
[1] Chodzi o
to, że facet myślał, iż Bliss wypowiedziała jakiś cytat czy coś w tym stylu,
ponieważ Bliss oznacza również po angielsku ‘rozkosz’.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz