23.10.13

Losing It - rozdział pierwszy

Wzięłam głęboki wdech.
Jesteś wspaniała. Nie całkiem w to uwierzyłam, więc pomyślałam to raz jeszcze. Wspaniała. Jesteś taka wspaniała.
Gdyby moja matka usłyszała moje myśli, powiedziałaby mi, że muszę być pokorna, ale pokora nigdzie mnie nie zaprowadziła.
Bliss Edwards, jesteś pieprzoną partią.
Zatem jakim cudem skończyłam, jako dwudziestojednoletnia jedyna osoba, jaką znam, która nigdy nie uprawiała seksu? Gdzieś pomiędzy Byle do dzwonka a Plotkarą, stało się niespotykane, żeby dziewczyna kończyła college wciąż trzymając w ręce jej dziewiczą kartę. A teraz stałam w swoim pokoju, żałując, że zebrałam odwagę, by przyznać to mojej przyjaciółce Kelsey. Zareagowała jakbym właśnie powiedziała jej, że chowałam ogon pod moją spódnicą w kształcie litery A. I wiedziałam jeszcze zanim jej szczęka skończyła opadać, że był to okropny pomysł.
- POWAŻNIE? To przez Jezusa? Oszczędzasz się dla niego czy coś? – Seks zdawał się prostszy dla Kelsey. Miała ciało Barbie i seksualnie naładowany mózg nastoletniego chłopca.
- Nie, Kelsey – powiedziałam. – Byłoby trochę trudno oszczędzać się dla kogoś, kto umarł ponad dwa tysiące lat temu.
Kelsey ściągnęła koszulkę i rzuciła ją na podłogę. Musiałam zrobić minę, ponieważ spojrzała na mnie i roześmiała się.
- Wyluzuj, Księżniczko Nieskazitelności, po prostu zmieniam bluzki. – Weszła do mojej szafy i zaczęła przerzucać moje ubrania.
- Dlaczego?
- Ponieważ, Bliss, wychodzimy, żebyś dała się przelecieć. – Wypowiedziała słowo „przelecieć” zakręcając językiem, co przypominało mi te reklamy późno w nocy dla tych dorosłych linii telefonicznych.
- Jezu, Kelsey.
Wyciągnęła koszulkę, która była do mnie dopasowana, a na jej krągłych kształtach będzie wręcz skandaliczna.
- Co? Powiedziałaś, że to nie o niego chodzi.
Oparłam się pokusie walnięcia dłonią w czoło.
- Nie chodzi, nie sądzę… to znaczy, chodzę do kościoła i w ogóle, cóż, czasami. Po prostu… sama nie wiem. Nigdy nie byłam tak zainteresowana.
Zatrzymała się ze swoją nową koszulką w połowie drogi na jej głowie.
- Nigdy zainteresowana? Facetami? Jesteś homoseksualna?
Raz podsłuchałam jak moja matka, która nie mogła zrozumieć dlaczego miałam kończyć college bez pierścionka na palcu, zadała mojemu ojcu te same pytanie.
- Nie, Kelsey, nie jestem homoseksualna, więc kontynuuj zakładanie bluzki. Nie ma potrzeby, byś spadała dla mnie na swój seksualny miecz.
- Jeżeli nie jesteś homoseksualna i nie chodzi o Jezusa, to tylko kwestia znalezienia dobrego faceta, czy powinnam powiedzieć… dobrego seksualnego miecza.
Przewróciłam oczami. – O rany? To wszystko? Znajdź dobrego faceta? Czemu nikt nie powiedział mi prędzej?
Włożyła swoje blond włosy w wysokiego kucyka, co jakoś przyciągnęło jeszcze więcej uwagi do jej klatki piersiowej. – Nie mówię o dobrym facecie do poślubienia, kochanie. Mówię o dobrym facecie, który będzie pompował twoją krew. Który sprawi, że wyłączysz swój analityczny, krytyczny, nadczynny mózg i zamiast tego zaczniesz myśleć ciałem.
- Ciała nie mogą myśleć.
- WIDZISZ! – powiedziała. – Analityczna. Krytyczna.
- Dobra! Dobra. Dzisiaj który bar?
- Zataczająca Się Gospoda, oczywiście.
Jęknęłam. – Z klasą.
- Co? – Kelsey patrzyła na mnie, jakbym nie rozumiała odpowiedzi na naprawdę oczywiste pytanie. – To dobry bar. Co ważniejsze, to bar, który lubią faceci. A ponieważ my lubimy facetów, to bar, który lubimy.
Mogło być gorzej. Mogła zabierać mnie do klubu.
- Dobra. Chodźmy. – Wstałam i podeszłam do zasłony, która oddzielała moją sypialnię od reszty mieszkania.
- HOLA! Hola. – Chwyciła mnie za łokieć i pociągnęła mnie tak mocno, że opadłam z powrotem na łóżko. – Nie możesz tak iść.
Spojrzałam na swój strój – kwiecista spódnica w kształcie litery A i zwykły bezrękawnik który pokazywał przyzwoitą ilość dekoltu. Wyglądałam uroczo. Totalnie mogłam wyrwać w tym faceta… może.
- Ja nie widzę problemu – powiedziałam.
Wywróciła oczami, a ja poczułam się jak dziecko. Nienawidziłam czuć się jak dziecko a było tak mniej więcej zawsze, kiedy rozmowa kierowała się na seks.
Kelsey powiedziała. – Kochanie, w tej chwili wyglądasz jak czyjaś urocza młodsza siostrzyczka. Żaden facet nie chce pieprzyć swojej młodszej siostry. A jeśli chce, nie chcesz być blisko niego.
Tak, definitywnie czuję się jak dziecko. – Zrozumiałam.
- Hmmm… brzmi jakbyś ćwiczyła wyłączanie tego twojego nadmiernie aktywnego mózgu. Dobra robota. Teraz stań tutaj i pozwól mi działać moją magię.
A mówiąc o magii, miała na myśli torturę.
Po zawetowaniu trzech bluzek, które sprawiały, że czułam się jak prostytutka, jakichś spodni, które były bardziej jak legginsy i spódnicy tak krótkiej, że groziła, iż pokażę światu moje hoo-hoo w razie łagodnego wiaterku, wybrałyśmy obcisłe niskie dżinsowe spodnie do połowy łydki i koronkowy czarny bezrękawnik, który był kontrastowy w porównaniu do mojej bladej skóry.
- Nogi ogolone?
Potaknęłam.
- Inne… rzeczy… ogolone?
- Tak bardzo jak kiedykolwiek będą, tak, idź dalej. – Tutaj wyznaczałam granicę tej rozmowy.
Uśmiechnęła się szeroko, ale nie kłóciła się. – Dobra. Dobra. Prezerwatywy?
- W mojej torebce.
- Mózg?
- Wyłączony. Czy może… ściszony, w każdym razie.
- Znakomicie. Myślę, że jesteśmy gotowe.
Ja nie byłam gotowa. Ani trochę.
Był powód, dla którego jeszcze nie uprawiałam seksu i teraz to wiedziałam. Byłam osobą lubiącą rządzić. Dlatego tak dobrze radziłam sobie w szkole przez całe życie. Byłam świetną inspicjentką – nikt nie potrafił przeprowadzić próby teatralnej tak jak ja. A kiedy odważyłam się grać – zawsze byłam lepiej przygotowana niż każdy inny aktor w klasie. Ale seks… to była przeciwność kontroli. Były w tym emocje, pociąg seksualny i ta nieznośna inna osoba, która po prostu musiała brać w tym udział. Nie moje wyobrażenie zabawy.
- Myślisz zbyt dużo – powiedziała Kelsey.
- Lepsze niż nie myślenie wystarczająco.
- Dzisiejszego wieczora nie – rzekła.
Podkręciłam głośność iPoda Kelsey gdy tylko weszłyśmy do auta, bym mogła myśleć w spokoju.
Mogłam to zrobić. Był to jedynie problem, który musiał zostać rozwiązany, rzecz, która musiała zostać odhaczona na mojej liście rzeczy do zrobienia.
Było to tak proste.
Proste.
Niech będzie proste.
Kilka minut później zaparkowałyśmy przed barem, a wieczór wydawał się w ogóle nie prosty. Moje spodnie były zbyt obcisłe, bluzka zbyt wydekoltowana, a mózg zbyt zamglony. Chciałam wymiotować.
Nie chciałam być dziewicą. Tyle wiedziałam. Nie chciałam czuć się jak niedojrzała świętoszka, która nie wiedziała nic o seksie. Nienawidziłam czegoś nie wiedzieć. Problemem było… tak bardzo jak nie chciałam być dziewicą, również nie chciałam uprawiać seksu.
Zagadka wszystkich zagadek. Dlaczego nie mogła to być jedna z tych, że kwadrat jest prostokątem, lecz prostokąt nie zawsze jest kwadratem?
Kelsey stała przy moich drzwiach, jej buty na wysokim obcasie stukały w rytmie jej palców, jak wyganiała mnie z samochodu. Wyprostowałam ramiona, odrzuciłam włosy (bez przekonania) i podążyłam za Kelsey do baru.
Poszłam prosto do baru, usadziłam się na stołku i przywołałam ruchem ręki barmana.
Był możliwością. Blond włosy, średnia budowa ciała, ładna twarz. Nic specjalnego, ale na pewno nie poza dyskusją. Mógł być dobry dla prostości.
- Co mogę wam podać, panie?
Południowy akcent. Z pewnością lokalny typ chłopaka.
Kelsey się wtrąciła. – Na początek potrzebujemy dwa kieliszki tequili.
- Cztery – wychrypiałam.
On zagwizdał, a jego spojrzenie spotkało moje. – Ten rodzaj wieczoru, co?
Nie byłam gotowa włożyć w słowa to, jakim rodzajem wieczoru był ten. Więc powiedziałam tylko: - Szukam jakiejś alkoholowej odwagi.
- A ja chętnie pomogę. – Puścił do mnie oko i ledwie był poza zasięgiem słuchu, gdy Kelsey podskoczyła na swoim siedzeniu, mówiąc: - To ten! To ten!
Jej słowa sprawiły, że poczułam się jakbym była na rollercoasterze, jakby świat właśnie opadł, a moje wszystkie organy podskoczyły do góry. Potrzebowałam więcej czasu, żeby się przyzwyczaić. I tyle. Złapałam ramię Kelsey i zmusiłam ją do znieruchomienia. – Spokojnie, Kels. Jesteś jak pieprzona Chihuahua.
- Co? On jest dobrym wyborem. Uroczy. Ładny. I całkowicie widziałam jak zerkał na twój dekolt… DWA RAZY.
Nie myliła się. Lecz wciąż nie całkiem byłam zainteresowana spaniem z nim, co przypuszczam, że nie musiało go wykluczać, ale byłoby cholernie prościej gdybym faktycznie była zainteresowana facetem. Powiedziałam: - Nie jestem pewna… nie ma żadnej iskry. – Widziałam nadchodzące wywrócenie oczami, więc szybko dodałam: - Jeszcze!
Kiedy Chłopak Barman wrócił z naszymi drinkami Kelsey zapłaciła, a ja wypiłam moje dwa kieliszki zanim w ogóle podała swoją kartę. Został on przez chwilę uśmiechając się do mnie, po czym przeniósł się do kolejnego klienta. Ukradłam jeden z pozostałych kieliszków Kelsey.
- Masz szczęście, że to dla ciebie wielka noc, Bliss. Normalnie nikt nie staje pomiędzy mną a moją tequilą.
Wyciągnęłam dłoń i powiedziałam: - Cóż, nikt nie stanie pomiędzy tymi nogami, dopóki nie będę dobra i pijana, więc podaj mi ostatni.
Kelsey pokręciła głową, ale uśmiechała się. Po paru sekundach poddała się i z czterema kieliszkami tequili w systemie, perspektywa seksu wydawała się trochę mniej przerażająca.
Przeszła kolejna barmanka, a ja zamówiłam Jacka i colę do popicia, podczas zastanawia się nad tym całym bałaganem.
Był Chłopak Barman, ale nie wyjdzie on aż do drugiej. Już byłam kłębkiem nerwów, więc jeśli będzie się to ciągnąć do godzin porannych, kompletnie zeświruję. Mogłam sobie to wyobrazić… wsadzona w kaftan z powodu seksu.
Był facet stojący obok mnie, który wydawał się przesuwać kilka centymetrów bliżej z każdym drinkiem, który brałam, ale musiał mieć przynajmniej czterdziestkę. Nie, dziękuję.
Wypiłam więcej swojego drinku, wdzięczna, że barmanka poszła ciężko z Jackiem i przeskanowałam bar.
- Co myślisz o nim? – zapytała Kelsey, wskazując na faceta przy pobliskim stoliku.
- Zbyt elegancki.
- On?
- Zbyt modny.
- Tamten?
- Fu. Zbyt owłosiony.
Lista trwała do czasu, aż miałam pewność, że ta noc jest do bani. Kelsey zasugerowała, że pójdziemy do innego baru, co było ostatnią rzeczą, którą chciałam zrobić. Powiedziałam jej, że muszę iść do łazienki i miałam nadzieję, że ktoś przyciągnie jej uwagę, kiedy mnie nie będzie, żebym mogła wymknąć się bez żadnego dramatu. Łazienka była na tyłach, za bilardem i rzutkami, za częścią z paroma małymi okrągłymi stolikami.
Wtedy go dostrzegłam.
Dobra, technicznie najpierw dostrzegłam książkę.
I po prostu nie mogłam trzymać zamkniętej buzi. – Jeśli ma to być sposób na podrywanie dziewczyn, zaproponowałabym przeniesienie się do obszaru z trochę większym ruchem.
On podniósł wzrok ze swojego czytania i nagle trudno było mi przełknąć ślinę. Był najatrakcyjniejszym facetem, jakiego dziś zobaczyłam – blond włosy opadające na krystalicznie niebieskie oczy, wystarczająco zarostu na szczęce, aby nadać mu męski wygląd bez sprawienia, żeby wyglądał na zbyt owłosionego i twarz, która mogłaby sprawić by anioły śpiewały. Nie sprawiała, że ja śpiewałam. Sprawiała, że się gapiłam. Czemu się zatrzymałam? Czemu zawsze muszę zrobić z siebie idiotkę?
- Słucham?
Mój umysł wciąż przetrawiał jego idealne blond włosy i jasnoniebieskie oczy, więc zajęło mi chwilę by powiedzieć: - Szekspir. Nikt nie czyta Szekspira w barze, chyba że jest to chwyt na poderwanie dziewczyn. Mówię tylko, że mógłbyś mieć lepsze szczęście na przodzie.
Nie powiedział nic przez długie bicie serca, ale wtem jego usta rozszerzyły się w uśmiechu ukazującym, no wiecie, idealne zęby!
- To nie jest chwyt, ale gdyby był, wydaje mi się, że mam tutaj wielkie szczęście.
Akcent. MIAŁ BRYTYJSKI AKCENT. Dobry Boże, umierałam.
Oddychaj. Musiałam oddychać.
Nie strać tego, Bliss.
On odłożył swoją książkę, ale nie, zanim oznaczył swoje miejsce. Mój Boże, naprawdę czytał Szekspira w barze.
- Nie próbujesz poderwać dziewczyny?
- Nie próbowałem.
Mój analityczny mózg nie przegapił jego użycia czasu przeszłego. Wcześniej nie próbował nikogo uwieść, ale może teraz to robił.
Raz jeszcze na niego spojrzałam. Teraz szeroko się uśmiechał – białe zęby, zarost na szczęce, który sprawiał, że wyglądał wręcz smakowicie. Tak, zdecydowanie byłam uwiedziona. I sama ta myśl była wystarczająca, żeby mnie zszokować.
- Jakie jest twoje imię, kochanie?
Kochanie? KOCHANIE! Wciąż tutaj umieram.
- Bliss.
- Czy to wers[1]?
Spąsowiałam. – Nie, to moje imię.
- Urocze imię dla uroczej dziewczyny. – Brzmienie jego głosu zniżyło się, przez co skręciły mi się wnętrzności – tak jakby moja macica odprawiała szczęśliwy taniec na reszcie moich organów. Boże, umierałam najdłuższą, najokrutniejszą i najbardziej pobudzającą śmiercią w historii świata. Czy zawsze tak było, jak było się podnieconym? Nic dziwnego, że seks sprawiał, że ludzie robili szalone rzeczy.
- Cóż, Bliss, jestem nowy w mieście i już zatrzasnąłem swoje mieszkanie. Właściwie to czekam na ślusarza i pomyślałem, że zrobię dobry użytek z tego wolnego czasu.
- Podszlifowując się Szekspirem?
- W każdym razie próbowałem. Szczerze mówiąc nigdy za bardzo nie lubiłem faceta, ale utrzymajmy to w tajemnicy między nami, okej?
Byłam całkiem pewna, że moje policzki wciąż były zaczerwienione, jeśli pochodzące z nich gorącą było jakąkolwiek oznaką. Tak naprawdę czułam jakby moje całe ciało płonęło. Nie miałam pewności czy to zawstydzenie, czy jego akcent sprawił, że spontanicznie się przed nim zapaliłam.
- Wyglądasz na rozczarowaną, Bliss. Jesteś fanką Szekspira?
Potaknęłam, bo moje gardło mogło się zamknąć.
On zmarszczył nos w odpowiedzi a mnie swędziały ręce, żeby wykreślić linię od jego nosa do ust.
Oszalałam. Tak naprawdę byłam chora umysłowo.
- Nie mów mi, że jesteś fanką Romea i Julii?
Teraz to. O tym mogłam dyskutować.
- Właściwie to Otella. To moje ulubione.
- Ach. Sprawiedliwa Desdemona. Lojalna i Niewinna.
Serce podskoczyło mi na słowo „niewinna”.
- Ja, um. – Chciałam złożyć w jeden kawałek swoje myśli. – Podoba mi się zestawienie rozsądku i namiętności.
- Sam jestem fanem namiętności. – Wtedy jego oczy się zniżyły i przebiegły wzdłuż długości mojej figury. Mój kręgosłup drżał, aż wydawało mi się, że może wyrwać się z mojej skóry.
- Nie zapytałaś o moje imię – powiedział.
Chrząknęłam. To nie mogło być atrakcyjne. Byłam tak towarzyska jak jaskiniowiec. Zapytałam: - Jak masz na imię?
Przechylił głowę, a włosy niemal zakryły jego oczy.
- Przyłącz się do mnie i ci powiem.
Nie myślałam o niczym poza faktem, że moje nogi były jak galaretka, a siedzenie uchroni mnie od zrobienia czegoś żenującego, jak omdlenie z napływu hormonów, które wyraźnie zajęły cały mój mózg. Osunęłam się na krzesło, lecz zamiast poczuć ulgę, napięcie podniosło się o inny stopień.
Odezwał się, a mój wzrok powędrował do jego warg. – Nazywam się Garrick.
Kto wiedział, że imiona też mogą być gorące?
- Miło cię poznać, Garrick.
Pochylił się na łokciach, a ja dostrzegłam jego szerokie barki i sposób, w jakim jego mięśnie poruszyły się pod materiałem koszuli. Potem nasze oczy się spotkały i bar wokół nas pociemniał, gdy zostałam złapana w sidła przez jego jasnoniebieskie.
- Zamierzam kupić ci drinka. – Nie miało to być pytanie. Tak naprawdę kiedy na mnie spojrzał, nie było w nim nic pytającego, tylko pewność siebie. – Potem możemy jeszcze pogawędzić o rozsądku i… namiętności.




[1] Chodzi o to, że facet myślał, iż Bliss wypowiedziała jakiś cytat czy coś w tym stylu, ponieważ Bliss oznacza również po angielsku ‘rozkosz’. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz