23.10.13

Losing It - rozdział drugi

Nie potrafiłam stwierdzić czy pieczenie w mojej klatce piersiowej bierze się z pociemniałego spojrzenia Garricka, czy wspomnienia mojego pierwszego drinka Jacka i Coli, którego właśnie wypiłam duszkiem jakby była to woda.
Kelner przybył na skinięcie Garricka, a ja wykorzystałam chwilę na bezgłośną mowę podnoszącą na duchu, kiedy on zamawiał sobie drinka.
- Bliss? – zawołał Garrick.
Jego głos wywołał we mnie dreszcze.
Spojrzałam na niego, potem na kelnera, który był Chłopakiem Barmanem z wcześniej. Otworzyłam usta, aby poprosić o kolejnego Jacka i Colę, ale Chłopak Barman zatrzymał mnie, kładąc dłoń na moim barku. – Pamiętam – Jack i Cola, prawda?
Potaknęłam, a on puścił mi oko i uśmiechnął się. Przez moment zastanawiałam się skąd on znał moje zamówienie. Byłam dosyć pewna, że ostatnim razem obsłużyła mnie barmanka. On wciąż uśmiechał się do mnie, więc zmusiłam się do mówienia. – Dzięki, um…
- Brandon – dokończył.
- Dzięki, Brandon.
Zerknął na Garricka, a potem skupił się z powrotem na mnie.
- Mam powiedzieć twojej przyjaciółce na przodzie, że zaraz wrócisz?
- Och, um, pewnie, tak myślę.
Uśmiechnął się w odpowiedzi i stał chwilę patrząc na mnie zanim wrócił do baru. Wiedziałam, że muszę znowu spojrzeć na Garricka, ale bałam się, że roztopię się do kałuży pobudzenia i niezręczności, jeśli spotkam jego wspaniałe oczy.
Powiedział: - Wiesz, czasami zastanawiam się czy Desdemona była tak niewinna. Może wiedziała, jaki miała efekt na facetach i lubiła wzbudzać ich zazdrość.
Wtedy spojrzałam mu w oczy, a one były zmrużone, przyglądając mi się.
Przełknęłam swoje nerwy i odwzajemniłam jego spojrzenie.
- Albo może była tylko onieśmielona intensywnością Otella i nie wiedziała jak z nim rozmawiać. Przecież komunikacja jest kluczowa.
- Komunikacja, co?
- Rozwiązałaby dużo ich problemów.
- W takim razie postaram się być tak zrozumiały, jak to możliwe. – Podniósł swoje krzesło i umieścił je parę centymetrów od mojego. Usiadł obok mnie i powiedział: - Wolałbym, żebyś nie wracała do swojej przyjaciółki. Zostań tutaj ze mną.
Przełknij ślinę, Bliss. Powiedziałam sobie, musisz przełknąć ślinę, bo możesz zacząć się ślinić.
- Cóż, moja przyjaciółka czeka. Co będziemy robić, jeśli zostanę?
Wyciągnął rękę i przerzucił moje włosy przez ramię. Jego dłoń przesunęła się po szyi, zatrzymując się na tętnie, które chyba szalało.
- Możemy rozmawiać o Szekspirze. Możemy rozmawiać o czymkolwiek zechcesz. Choć nie mogę obiecać, że nie będę rozpraszany twoją śliczną szyją. – Palcami przeciągnął po mojej szczęce, aż dosięgły brody, którą lekko pociągnął do przodu naciskiem palca wskazującego. – Albo twoimi ustami. Czy tymi oczami. Mogę uwieść cię historyjkami o moim życiu, jak Otello Desdemonę.
Byłam już wystarczająco uwiedziona. Moja odpowiedź była żenująco zachrypnięta: - Wolałabym nie porównywać naszego wieczoru z parą, która skończyła z morderstwem/samobójstwem.
Uśmiechnął się szeroko, opuszczając palec z mojej brody. Skóra piekła w miejscu, gdzie mnie dotknął i musiałam się powstrzymać od nachylenia się do przodu w stronę jego dotyku.
- Właśnie. Nie obchodzi mnie, co będziemy robić, jeśli tylko zostaniesz.
- Okej. – Byłam dumna, że zdołałam wydusić spokojną odpowiedź zamiast Dobry Boże, tak, zrobię o cokolwiek poprosisz która obecnie przepływała przez moją głowę.
- Może powinienem zatrzaskiwać moje mieszkanie częściej.
Tak naprawdę wolałabym, żebyśmy zatrzasnęli się w środku.
Moje kieszeń zaczęła wibrować i pośpieszyłam żeby odebrać telefon zanim nadszedł mój żenujący dzwonek boys bandu.
- Tak?
- Zapadłaś się czy co?
To była Kelsey.
- Nie, Kelsey. Posłuchaj, może po prostu wróć do domu beze mnie.
Oczy Garricka pociemniały, a we mnie zamarł oddech, jak jego wzrok opadł do moich ust.
- Nie wymigasz się z tego, Bliss. Dzisiaj dasz się przelecieć, nawet jeśli sama mam to zrobić.
Boże, mogłaby być jeszcze głośniejsza? Myślałam, że Garrick musiał to usłyszeć, lecz jego spojrzenie nie opuściło moich warg.
- To nie będzie potrzebne, Kels.
Próbowałam wymyśleć tajny sposób na powiedzenie jej, że już znalazłam swojego faceta, kiedy usłyszałam wciągnięcie powietrza, a potem - O. MÓJ. BOŻE.
Zerknęłam przez ramię Garricka w porę, żeby zobaczyć poszerzający się uśmiech Kelsey i jej prymitywny gest ręki.
- Ta, dobra, więc pogadam z tobą później, Kels?
- Zdecydowanie ze mną pogadasz. Zadzwonisz i opowiesz mi każdy bardzo atrakcyjny szczegół.
- Zobaczymy.
- Lepiej zrób dzisiejszego wieczoru wiele widzenia, kochanie. Oczekuję, że twoje oczy będą szeroko otwarte po tym spotkaniu.
Rozłączyłam się bez odpowiedzi.
- Twoja przyjaciółka? – zapytał.
Skinęłam głową, bo jego spojrzenie obecnie gotowało moją krew. Nigdy w życiu nie czułam się tak podniecona przez kogoś, kto nawet mnie nie dotykał. Seks spływał z tego mężczyzny w falach, a ja byłam zaskoczona widząc jak zainteresowana jestem nauczeniem się jak pływać.
- Zostajesz?
Znowu potaknęłam, każdy mięsień w moim ciele naprężył się. Jeśli on mnie za niedługo nie pocałuje, to wybuchnę. Kiedy już myślałam, że to zrobi, Chłopak Barman wrócił z naszymi drinkami. Przyszedł z uśmiechem, który zniknął widząc jak blisko Garrick i ja byliśmy.
- Przepraszam, że zajęło to tak długo. Jesteśmy zapchani z przodu.
Złapałam się tego rozproszenia uwagi.
- Żaden problem, Brandon.
- Jasne. Potrzebujesz jeszcze czegoś?
- Nie, nic.
Spojrzenie Brandona pomknęło do Garricka, a potem nachylił się do mnie trochę bliżej.
- Jesteś pewna?
- Jesteśmy pewni – wtrącił szorstko Garrick, podając mu parę banknotów. – Zatrzymaj resztę.
Brandon sprawdził jeszcze jedną parę, która była parę stolików dalej, a potem znowu odszedł do przodu baru. Kiedy był zbyt daleko, aby usłyszeć, odwróciłam się do Garricka. Zauważyłam, że jego ramię jakoś znalazło się na moim krześle.
- Jesteś zazdrosnym typem, Garrick?
- Nie bardzo.
Uniosłam brew, a on uśmiechnął się niespeszony.
Powiedział: - Może ta dyskusja o Otello troszeczkę mnie zdenerwowała.
- Więc pogadajmy o czymś innym. O której godzinie ślusarz powiedział, że będzie w twoim mieszkaniu?
Spojrzał krótko na swój zegarek, a ja wykorzystałam szansę, żeby przyjrzeć się niewiarygodnej budowie jego ramion. – Powinien być tam za niedługo.
- Nie powinieneś iść i na niego poczekać? – Trudno było dokładnie określić, czego chciałam w tej chwili. Z pewnością go lubiłam i z pewnością chciałam, żeby mnie pocałował, ale byłam przyzwyczajona do sabotowania rzeczy tak, aby nie zaszły za daleko. Zawsze szukałam wyjścia.
- Próbujesz się mnie pozbyć?
Wciągnęłam wdech. Żadnego wycofywania się. Żadnego wyjścia, nie tym razem. Zagryzłam wargę, podnosząc na niego wzrok. Miałam nadzieję, że nie mógł wyczytać strachu przepływającego pod moją maską pewności siebie. Powiedziałam: - Chyba my możemy iść i na niego poczekać.
Raz jeszcze spojrzał na moje usta. Marzyłam… marzyłam, żeby mnie pocałował.
- O wiele lepiej.
Wstał i podał mi ramię. – Moja pani?
- Nie chcesz skończyć drinków?
Złapał moją dłoń i przycisnął usta do wnętrza nadgarstka. – Już jestem odurzony.
Roześmiałam się, ponieważ tekst był absurdalny (i dlatego że nie chciałam przyznać, że nadal to działało).
Uśmiechnął się. – Za daleko? Co mogę powiedzieć… Bard[1] daje mi talent dramatyczny.
- Spróbujmy może jakiegoś realizmu.
Powiedział: - Myślę, że mogę to zrobić.
Ledwo przetworzyłam jego słowa zanim podniósł mnie z krzesła i nakrył moje wargi swoimi. Przytłoczył mnie jego zapach – drzewo cytrusowe, skóra i coś jeszcze, co wywoływało u mnie ślinotok. Byłam prawie zbyt zszokowana, żeby zareagować. Zdawałam sobie wnikliwie sprawę z faktu, że całował mnie pośrodku baru, dopóki nie przygryzł mojej dolnej wargi. Wtedy zapomniałam o wszystkim prócz nim. Całe moje ciało zadrżało, a serce opadło do żołądka jakby podwoiła się jego siła ciężkości. Moja głowa pływała, ale nie obchodziło mnie to. Otworzyłam usta, a jego język od razu wsunął się do środka, przejmując kontrolę. Zacisnęłam dłonie na jego plecach, a on w odpowiedzi przyciągnął mnie bliżej. Pocałunek był wolny, potem szybki, delikatny i ostry. Byliśmy tak mocno do siebie przyciśnięci, że czułam każdą płaszczyznę jego ciała, ale nadal chciałam być bliżej. Wsunął rękę pod moją bluzkę – gorące palce przycisnęły się do mojego już rozgrzanego ciała. Jęk opuścił moje usta na ten intymny kontakt. Natychmiast go pożałowałam, ponieważ dźwięk wydawał się oczyścić jego umysł i odsunął się.
Nie mogłam powstrzymać warg od podążenia za nim, ale pozostał on poza zasięgiem mojego pocałunku. Zamiast tego jęknął, pochylił głowę i umiejscowił gorący pocałunek na mojej szyi.
Mój mózg zdecydowanie był wyciszony. W tej chwili byłam tylko ciałem, i Boże, czułam się dobrze. Byłam tylko sumą zakończeń nerwowych, które szalały. On wciągnął ciężko powietrze, a to przypaliło moją skórę. Jego głos był zachrypnięty, kiedy odezwał się. – Sorry. Dałem ponieść się emocjom.
Były to dobre słowa. Dać ponieść się emocjom. Nigdy wcześniej nie byłam tak opętana przez drugą osobę. Nigdy nie byłam tak… poza kontrolą. Jednocześnie mnie to ekscytowało i przerażało.
Jego twarz pojawiła się przed moją, a ja starałam się utrzymać swój wyraz twarzy neutralnym. Wyciągnął rękę spod mojej bluzki i zadrżałam, moja skóra opłakiwała stratę.
Cofnął się o krok. – Tak. Chyba czas na trochę więcej rozsądku, trochę mniej namiętności.
Zaśmiałam się, ale wewnątrz pokazywałam środkowy palec rozsądkowi. Wystarczająco długo mną rządził.




[1] Bard – tak nazywano również Szekspira.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz