23.10.13

Losing It - rozdział trzeci

- Robisz sobie ze mnie żarty, prawda?
Gapiłam się na niego, zastanawiając się czy moja strona lubiąca rządzić może to znieść.
Przesunął dłonią po mojej szczęce. – Obiecuję, że pójdę wolno.
Potrząsnęłam głową, a on opuścił rękę. – Nie sądzę, że mogę to zrobić.
- Po prostu trzymaj się mnie. Obiecuję… będziesz się dobrze bawić.
- Garrick…
- Bliss, zaufaj mi.
Wzięłam głęboki wdech. Mogłam to zrobić. Tylko muszę wyciszyć mózg, tak jak powiedziała Kelsey.
- Okej, ale pospiesz się… zanim zmienię zdanie.
Jego twarz rozpromieniła się w uśmiechu i pocałował mnie w skroń. – Zuch dziewczyna.
Wtedy ostrożnie umocował kask na moich włosach, przerzucił nogę przez swój motocykl i podał mi rękę. Odepchnęłam swoje zastrzeżenia i wsunęłam dłoń w jego. Siedzenie było zakrzywione, więc chociaż próbowałam usiąść kilka cali z tyłu, zsunęłam się aż moje ciało przyciskało się do jego.
Położył rękę na moim kolanie, zaciskając palce, aż łaskotały wrażliwe miejsce.
- Trzymaj się mnie.
Zrobiłam jak mi kazano i niemal dostałam tętniaka, kiedy poczułam mięśnie brzucha pod jego koszulą. Nagle byłam bardziej świadoma małego brzuszka, który znajdował się nad moimi dżinsami. On raz spojrzy na moje ciało i będzie wiedział, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra. Do diabła, prawdopodobnie mógł teraz wyczuć ten brzuch przy plecach i już tego żałował. Wtem ręka na moim kolanie szybko pociągnęła i choć nie sądziłam, że możemy być jeszcze bliżej, byliśmy.
Nie tylko byłam do niego przyciśnięta. Byłam do niego przyklejona.
Miednica tak ciasno przyciskała się do niego, że przedarło się przeze mnie oszałamiające uczucie. I w tym samym momencie wystartowaliśmy. Wbiłam ręce w jego talię, a on podskoczył, cały motocykl przechylił się na bok.
Krzyknęłam. Dobra, bardziej wrzasnęłam. Prosto do jego ucha.
On nas wyprostował, potem zwolnił przy znaku stop.
- Wszystko w porządku?
Chowając twarz w jego ramieniu, wydusiłam: - Ta.
- Przepraszam, kochanie, po prostu jestem odrobinę łaskotliwy.
- Och. – Rozluźniałam palce, które były praktycznie wbite w jego boki. Dzięki Bogu, że nie mógł teraz zobaczyć mojej twarzy. Czerwień nie wyglądała na mnie dobrze.
Złapał moje dłonie i pociągnął tak, że przedramiona krzyżowały się w jego pasie i całkowicie obejmowałam go ramionami.
- Tak lepiej. Spróbujmy jeszcze raz.
Tym razem, gdy wystartował, nie krzyknęłam. Wolno nabrał prędkości, a ja przyciskałam policzek do jego pleców, trzymając oczy zamknięte.
Szekspir tkwił w mojej głowie z naszej wcześniejszej rozmowy, więc wyrecytowałam wszystko, co znałam, żeby zająć umysł. Zaczęłam od monologu Hamleta. Potem przeniosłam się na Przemówienie na Dzień Świętego Kryspina z Henryka V. Kończyłam monolog Jutro, jutro i znów jutro Makbeta, kiedy Garrick się wtrącił.
- Naprawdę uwielbiasz Barda.
Zawstydzenie stawało się moim standardowym uczuciem. Chyba nie recytowałam tego w głowie, jak sądziłam.
- Och, ja, um, jedynie łatwo zapamiętuję.
Nadal przyciskając policzek do jego pleców, próbowałam uspokoić moje sprintujące serce. Teraz kiedy motocykl się nie ruszał, mój mózg miał wolne pole do obawiania się innej rzeczy, o której aktywnie nie myślałam.
Seksie.
Będę uprawiała seks.
Z chłopakiem.
Z gorącym chłopakiem.
Z gorącym BRYTYJSKIM chłopakiem.
Albo może zwymiotuję.
Co jeśli zwymiotuję na gorącego brytyjskiego chłopaka?
Co jeśli zwymiotuję na gorącego brytyjskiego chłopaka PODCZAS SEKSU?
- Bliss?
Odskoczyłam przerażona, zastanawiając się czy znowu przypadkowo odezwałam się na głos.
- Tak?
- W każdej chwili możemy zejść z motoru.
- Och. – Tak szybko zabrałam ramiona, że prawie straciłam równowagę i spadłabym z motoru. Na szczęście z jedynie drobnym piskiem, udało mi się stanąć prosto i powoli zsunęłam się z motoru.
Wtedy moja łydka musnęła rurę z boku motoru i znowu krzyczałam.
To było gorące. Tak CHOLERNIE gorące. A teraz moja skóra szczypała.
- Bliss?
Dokuśtykałam parę metrów od motoru, kiedy dogonił mnie Garrick. Pomimo zaciskania pięści i tego, jak zagryzałam wargę żeby ukryć ból, łzawiły mi oczy.
Najpierw złapał moją twarz, a potem zerknął na nogę, gdzie czerwony ślad świecił jakiś cal pod moimi spodniami do połowy łydki.
- Szlag by to trafił.
Zaciskałam usta, niepewna czy mogłabym je otworzyć bez płakania. Garrick objął mnie ramieniem w pasie, a ja zarzuciłam jedno na jego bark.
- Chodź, kochanie. Miejmy nadzieję, że ślusarz już przyjechał.
Po raz pierwszy rozejrzałam się i zorientowałam się, gdzie byliśmy.
Byliśmy w moim kompleksie mieszkaniowym.
Mieszkamy w tym samym kompleksie mieszkaniowym!
Biłam się z myślami czy powinnam coś powiedzieć, jak on prowadził mnie w kierunku swojego mieszkania. Prawie wspomniałam to, kiedy przeszliśmy obok mojego auta, ale wtedy przypomniałam sobie, że to powinna być przygoda na jedną noc. On mieszkał jeden budynek dalej ode mnie. Dzięki Bogu. Co jeśli mieszkałby tuż obok mnie, a ja musiałabym widzieć go każdego dnia po, bez wątpienia, okropnym seksie, który miałam zaraz spróbować z nim mieć?
Doszliśmy do jego drzwi.
Żadnego ślusarza.
Skóra na mojej łydce była rozgrzana, jakbym stała obok otwartego ognia.
On posłał mi zmartwiony spojrzenie i wyciągnął swoją komórkę.
Dwa razy nacisnął przycisk dzwonienia, wybierając ostatni numer, na który dzwonił.
Odszedł ode mnie, żeby porozmawiać, a ja oparłam się ciężko o ścianę obok jego drzwi. Najwyraźniej nie był mi przeznaczony seks. To Bóg mówił mi, że mam być zakonnicą. Wprowadzić się do klasztoru i te wszystkie bzdety.
Tak majaczyłam, że myliłam Boga z Szekspirem.
Wrócił Garrick i nawet jego zmarszczenie brwi było wspaniałe.
- Złe wieści. Ślusarza przytrzymano i nie przyjedzie przez kolejną godzinę.
Próbowałam nie skrzywić się. Nie udało mi się.
Uklęknął, a jego palce przesunęły się po moim goleniu, zatrzymując się parę cali na prawo od poparzenia. Dzięki Bogu, że ogoliłam się. On wciągnął głęboki wdech i powoli wypuścił go przez nos. Zamknął na chwilę oczy, po czym skinął głową.
- Dobra. W takim wypadku może powinniśmy zabrać cię na ostry dyżur.
- Co? Nie!
Co powiedziałaby Kelsey? Wyszłam mając zamiar uprawiać seks, a zamiast tego skończyłam na ostrym dyżurze. Pieprzyć moje życie.
- Bliss, oparzenie nie jest zbyt złe, ale jeżeli nie zaczniesz go leczyć, będzie piekielnie boleć.
Odchyliłam głowę do ściany, zdmuchując pasemko włosów z twarzy. – Nie mieszkam daleko. Możemy po prostu iść do mojego mieszkania.
- Och. Dobra.
Uśmiech powrócił na jego twarz i przez krótką chwilę byłam zbyt zalana innymi uczuciami, żeby pamiętać o bólu. On ciągnął: - Będziemy musieli być ostrożni wsadzając cię na motocykl. Nie chciałbym, żebyś znowu się poparzyła.
Zagryzłam dolną wargę. – Tak naprawdę, to nie musimy wsiadać na motor.
Z gracją uniósł brew.
- Kiedy mówię, że nie mieszkam daleko, chodzi mi o to, że mieszkam w budynku obok.
Wtedy obie brwi podskoczyły. Jego zaskoczenie trwało jedynie sekundę, zanim inny wyraz przebiegł przez jego twarz – trudniejszy do określenia, który sprawił, że motyle w moim brzuchu zaczęły mieć atak.
- Więc chodźmy do twojego mieszkania… sąsiadko.
Kolana mi osłabły, nie tylko z bólu.
Przełknęłam ślinę, ale wciąż miałam sucho w ustach. Teraz nie objął mnie ramieniem, ale palcami lekko dotykał moich pleców, kiedy szliśmy. Doszliśmy do mojego mieszkania w mniej niż minutę. Opuścił dłoń niżej na moich plecach, gdy szukałam kluczy i na chwilę zapomniałam czego szukałam.
Kluczy. Do mojego mieszkania.
Do którego on zaraz wejdzie.
Ze mną.
Sam na sam.
Żeby uprawiać seks.
Seks.
Seks.
Seks.
Wydawało mi się, że drżą mi palce, kiedy próbowałam i nie udało mi się wsadzić klucza do zamka. On nic nie powiedział. Ani nie wziął ode mnie kluczy – dobrze, bo to totalnie by mnie wkurzyło. Mogłam być psychicznym, emocjonalnym oraz fizycznym wrakiem, ale nie potrzebowałam faceta, żeby przekręcał za mnie klucz. Jego dłoń pozostała spokojnie, delikatnie, cierpliwie na moich plecach, dopóki nie zdołałam otworzyć drzwi.
Kiedy weszłam do ciemnego przedpokoju, jego ręka nie podążyła za mną. Spojrzałam na niego, stojącego przed drzwiami, trzymającego teraz swobodnie ręce w kieszeniach. Uśmiech miał przekrzywiony, ujmujący i cudowny. Ale wyglądał jakby nie planował wejść do środka. Oto koniec. Zmienił zdanie. Bo byłam całkowitym bałaganem. Czemu miałby tego nie zrobić?
Nabrałam powietrza, przypominając sobie, że jestem wspaniała. Nie byłam niepewna ani nieśmiała. Byłam tylko dziewicą. Wielka mi rzecz. A jeśli chcę kiedyś nie być dziewicą, muszę uprawiać seks. Czas zebrać odwagę.
- Czekasz na zaproszenie? – zapytałam, przyglądając się jak stoi ostrożnie za moimi drzwiami. – Czy to jest chwila, kiedy mówisz mi, że jesteś wampirem?
Zachichotał. – Nie, przyrzekam, że bladość jest tylko z tego, że jestem Brytyjczykiem.
- Więc na co czekasz? Co stało się z facetem, który zmusił mnie do siadania, żeby poznać jego imię i postawił wyraźno sprawę, że nie chciał bym wracała do swojej przyjaciółki? – Co stało się z facetem, który był śmiały w sposobach, w których ja mogłam tylko to udawać?
Podszedł o krok, stając na progu i oparł się o framugę. – Ten facet stara się być dżentelmenem, bo choć chce, żebyś wróciła do jego mieszkania i chce cię pocałować – jesteś ranna i boję się, że tak naprawdę nie chcesz mnie tutaj.
- Masz na myśli, że on się boi.
- Hmm?
- Mówiłeś w trzeciej osobie, a potem przeniosłeś się na pierwszą… - Schodziłam z tematu.
- Tak. – Wciąż się uśmiechał. Co to oznaczało? – Miło było cię poznać, Bliss.
Było to proste wyjście, jeżeli nie chciałam przez to przechodzić. Jeśli chciałam, żeby moje dziewictwo zobaczyło światło dnia… znowu. On się odwracał. Musiałam tylko dać mu odejść.
- Poczekaj!
Uśmiechnął się małym, skrytym uśmiechem i znowu podniósł tę jedną brew.
Odetchnęłam przez mój strach. – Jeśli on stara się być dżentelmenem, nie powinien zostać i spróbować pomóc rannej dziewczynie, która nie wie nic o leczeniu oparzeń motocyklowych?
Jego oczy opuściły moje, żeby spoglądnąć na moją łydkę, a kiedy znowu podniósł wzrok jego spojrzenie odnalazło moje usta.
- Ranna dziewczyna ma rację. To byłaby dżentelmeńska rzecz.
Potem wszedł do mojego mieszkania i zamknął drzwi.
Światło z latarni ulicznych zniknęło i staliśmy w pociemniałym przedpokoju, bo moje górne światło było wypalone od tygodni, a ja wciąż go nie wymieniłam.

Czułam gorąco promieniujące od niego, gdy podszedł bliżej. Jego ręka raz jeszcze znalazła moje plecy i wyszeptał w ciemności: - Prowadź, kochanie.

Losing It - rozdział drugi

Nie potrafiłam stwierdzić czy pieczenie w mojej klatce piersiowej bierze się z pociemniałego spojrzenia Garricka, czy wspomnienia mojego pierwszego drinka Jacka i Coli, którego właśnie wypiłam duszkiem jakby była to woda.
Kelner przybył na skinięcie Garricka, a ja wykorzystałam chwilę na bezgłośną mowę podnoszącą na duchu, kiedy on zamawiał sobie drinka.
- Bliss? – zawołał Garrick.
Jego głos wywołał we mnie dreszcze.
Spojrzałam na niego, potem na kelnera, który był Chłopakiem Barmanem z wcześniej. Otworzyłam usta, aby poprosić o kolejnego Jacka i Colę, ale Chłopak Barman zatrzymał mnie, kładąc dłoń na moim barku. – Pamiętam – Jack i Cola, prawda?
Potaknęłam, a on puścił mi oko i uśmiechnął się. Przez moment zastanawiałam się skąd on znał moje zamówienie. Byłam dosyć pewna, że ostatnim razem obsłużyła mnie barmanka. On wciąż uśmiechał się do mnie, więc zmusiłam się do mówienia. – Dzięki, um…
- Brandon – dokończył.
- Dzięki, Brandon.
Zerknął na Garricka, a potem skupił się z powrotem na mnie.
- Mam powiedzieć twojej przyjaciółce na przodzie, że zaraz wrócisz?
- Och, um, pewnie, tak myślę.
Uśmiechnął się w odpowiedzi i stał chwilę patrząc na mnie zanim wrócił do baru. Wiedziałam, że muszę znowu spojrzeć na Garricka, ale bałam się, że roztopię się do kałuży pobudzenia i niezręczności, jeśli spotkam jego wspaniałe oczy.
Powiedział: - Wiesz, czasami zastanawiam się czy Desdemona była tak niewinna. Może wiedziała, jaki miała efekt na facetach i lubiła wzbudzać ich zazdrość.
Wtedy spojrzałam mu w oczy, a one były zmrużone, przyglądając mi się.
Przełknęłam swoje nerwy i odwzajemniłam jego spojrzenie.
- Albo może była tylko onieśmielona intensywnością Otella i nie wiedziała jak z nim rozmawiać. Przecież komunikacja jest kluczowa.
- Komunikacja, co?
- Rozwiązałaby dużo ich problemów.
- W takim razie postaram się być tak zrozumiały, jak to możliwe. – Podniósł swoje krzesło i umieścił je parę centymetrów od mojego. Usiadł obok mnie i powiedział: - Wolałbym, żebyś nie wracała do swojej przyjaciółki. Zostań tutaj ze mną.
Przełknij ślinę, Bliss. Powiedziałam sobie, musisz przełknąć ślinę, bo możesz zacząć się ślinić.
- Cóż, moja przyjaciółka czeka. Co będziemy robić, jeśli zostanę?
Wyciągnął rękę i przerzucił moje włosy przez ramię. Jego dłoń przesunęła się po szyi, zatrzymując się na tętnie, które chyba szalało.
- Możemy rozmawiać o Szekspirze. Możemy rozmawiać o czymkolwiek zechcesz. Choć nie mogę obiecać, że nie będę rozpraszany twoją śliczną szyją. – Palcami przeciągnął po mojej szczęce, aż dosięgły brody, którą lekko pociągnął do przodu naciskiem palca wskazującego. – Albo twoimi ustami. Czy tymi oczami. Mogę uwieść cię historyjkami o moim życiu, jak Otello Desdemonę.
Byłam już wystarczająco uwiedziona. Moja odpowiedź była żenująco zachrypnięta: - Wolałabym nie porównywać naszego wieczoru z parą, która skończyła z morderstwem/samobójstwem.
Uśmiechnął się szeroko, opuszczając palec z mojej brody. Skóra piekła w miejscu, gdzie mnie dotknął i musiałam się powstrzymać od nachylenia się do przodu w stronę jego dotyku.
- Właśnie. Nie obchodzi mnie, co będziemy robić, jeśli tylko zostaniesz.
- Okej. – Byłam dumna, że zdołałam wydusić spokojną odpowiedź zamiast Dobry Boże, tak, zrobię o cokolwiek poprosisz która obecnie przepływała przez moją głowę.
- Może powinienem zatrzaskiwać moje mieszkanie częściej.
Tak naprawdę wolałabym, żebyśmy zatrzasnęli się w środku.
Moje kieszeń zaczęła wibrować i pośpieszyłam żeby odebrać telefon zanim nadszedł mój żenujący dzwonek boys bandu.
- Tak?
- Zapadłaś się czy co?
To była Kelsey.
- Nie, Kelsey. Posłuchaj, może po prostu wróć do domu beze mnie.
Oczy Garricka pociemniały, a we mnie zamarł oddech, jak jego wzrok opadł do moich ust.
- Nie wymigasz się z tego, Bliss. Dzisiaj dasz się przelecieć, nawet jeśli sama mam to zrobić.
Boże, mogłaby być jeszcze głośniejsza? Myślałam, że Garrick musiał to usłyszeć, lecz jego spojrzenie nie opuściło moich warg.
- To nie będzie potrzebne, Kels.
Próbowałam wymyśleć tajny sposób na powiedzenie jej, że już znalazłam swojego faceta, kiedy usłyszałam wciągnięcie powietrza, a potem - O. MÓJ. BOŻE.
Zerknęłam przez ramię Garricka w porę, żeby zobaczyć poszerzający się uśmiech Kelsey i jej prymitywny gest ręki.
- Ta, dobra, więc pogadam z tobą później, Kels?
- Zdecydowanie ze mną pogadasz. Zadzwonisz i opowiesz mi każdy bardzo atrakcyjny szczegół.
- Zobaczymy.
- Lepiej zrób dzisiejszego wieczoru wiele widzenia, kochanie. Oczekuję, że twoje oczy będą szeroko otwarte po tym spotkaniu.
Rozłączyłam się bez odpowiedzi.
- Twoja przyjaciółka? – zapytał.
Skinęłam głową, bo jego spojrzenie obecnie gotowało moją krew. Nigdy w życiu nie czułam się tak podniecona przez kogoś, kto nawet mnie nie dotykał. Seks spływał z tego mężczyzny w falach, a ja byłam zaskoczona widząc jak zainteresowana jestem nauczeniem się jak pływać.
- Zostajesz?
Znowu potaknęłam, każdy mięsień w moim ciele naprężył się. Jeśli on mnie za niedługo nie pocałuje, to wybuchnę. Kiedy już myślałam, że to zrobi, Chłopak Barman wrócił z naszymi drinkami. Przyszedł z uśmiechem, który zniknął widząc jak blisko Garrick i ja byliśmy.
- Przepraszam, że zajęło to tak długo. Jesteśmy zapchani z przodu.
Złapałam się tego rozproszenia uwagi.
- Żaden problem, Brandon.
- Jasne. Potrzebujesz jeszcze czegoś?
- Nie, nic.
Spojrzenie Brandona pomknęło do Garricka, a potem nachylił się do mnie trochę bliżej.
- Jesteś pewna?
- Jesteśmy pewni – wtrącił szorstko Garrick, podając mu parę banknotów. – Zatrzymaj resztę.
Brandon sprawdził jeszcze jedną parę, która była parę stolików dalej, a potem znowu odszedł do przodu baru. Kiedy był zbyt daleko, aby usłyszeć, odwróciłam się do Garricka. Zauważyłam, że jego ramię jakoś znalazło się na moim krześle.
- Jesteś zazdrosnym typem, Garrick?
- Nie bardzo.
Uniosłam brew, a on uśmiechnął się niespeszony.
Powiedział: - Może ta dyskusja o Otello troszeczkę mnie zdenerwowała.
- Więc pogadajmy o czymś innym. O której godzinie ślusarz powiedział, że będzie w twoim mieszkaniu?
Spojrzał krótko na swój zegarek, a ja wykorzystałam szansę, żeby przyjrzeć się niewiarygodnej budowie jego ramion. – Powinien być tam za niedługo.
- Nie powinieneś iść i na niego poczekać? – Trudno było dokładnie określić, czego chciałam w tej chwili. Z pewnością go lubiłam i z pewnością chciałam, żeby mnie pocałował, ale byłam przyzwyczajona do sabotowania rzeczy tak, aby nie zaszły za daleko. Zawsze szukałam wyjścia.
- Próbujesz się mnie pozbyć?
Wciągnęłam wdech. Żadnego wycofywania się. Żadnego wyjścia, nie tym razem. Zagryzłam wargę, podnosząc na niego wzrok. Miałam nadzieję, że nie mógł wyczytać strachu przepływającego pod moją maską pewności siebie. Powiedziałam: - Chyba my możemy iść i na niego poczekać.
Raz jeszcze spojrzał na moje usta. Marzyłam… marzyłam, żeby mnie pocałował.
- O wiele lepiej.
Wstał i podał mi ramię. – Moja pani?
- Nie chcesz skończyć drinków?
Złapał moją dłoń i przycisnął usta do wnętrza nadgarstka. – Już jestem odurzony.
Roześmiałam się, ponieważ tekst był absurdalny (i dlatego że nie chciałam przyznać, że nadal to działało).
Uśmiechnął się. – Za daleko? Co mogę powiedzieć… Bard[1] daje mi talent dramatyczny.
- Spróbujmy może jakiegoś realizmu.
Powiedział: - Myślę, że mogę to zrobić.
Ledwo przetworzyłam jego słowa zanim podniósł mnie z krzesła i nakrył moje wargi swoimi. Przytłoczył mnie jego zapach – drzewo cytrusowe, skóra i coś jeszcze, co wywoływało u mnie ślinotok. Byłam prawie zbyt zszokowana, żeby zareagować. Zdawałam sobie wnikliwie sprawę z faktu, że całował mnie pośrodku baru, dopóki nie przygryzł mojej dolnej wargi. Wtedy zapomniałam o wszystkim prócz nim. Całe moje ciało zadrżało, a serce opadło do żołądka jakby podwoiła się jego siła ciężkości. Moja głowa pływała, ale nie obchodziło mnie to. Otworzyłam usta, a jego język od razu wsunął się do środka, przejmując kontrolę. Zacisnęłam dłonie na jego plecach, a on w odpowiedzi przyciągnął mnie bliżej. Pocałunek był wolny, potem szybki, delikatny i ostry. Byliśmy tak mocno do siebie przyciśnięci, że czułam każdą płaszczyznę jego ciała, ale nadal chciałam być bliżej. Wsunął rękę pod moją bluzkę – gorące palce przycisnęły się do mojego już rozgrzanego ciała. Jęk opuścił moje usta na ten intymny kontakt. Natychmiast go pożałowałam, ponieważ dźwięk wydawał się oczyścić jego umysł i odsunął się.
Nie mogłam powstrzymać warg od podążenia za nim, ale pozostał on poza zasięgiem mojego pocałunku. Zamiast tego jęknął, pochylił głowę i umiejscowił gorący pocałunek na mojej szyi.
Mój mózg zdecydowanie był wyciszony. W tej chwili byłam tylko ciałem, i Boże, czułam się dobrze. Byłam tylko sumą zakończeń nerwowych, które szalały. On wciągnął ciężko powietrze, a to przypaliło moją skórę. Jego głos był zachrypnięty, kiedy odezwał się. – Sorry. Dałem ponieść się emocjom.
Były to dobre słowa. Dać ponieść się emocjom. Nigdy wcześniej nie byłam tak opętana przez drugą osobę. Nigdy nie byłam tak… poza kontrolą. Jednocześnie mnie to ekscytowało i przerażało.
Jego twarz pojawiła się przed moją, a ja starałam się utrzymać swój wyraz twarzy neutralnym. Wyciągnął rękę spod mojej bluzki i zadrżałam, moja skóra opłakiwała stratę.
Cofnął się o krok. – Tak. Chyba czas na trochę więcej rozsądku, trochę mniej namiętności.
Zaśmiałam się, ale wewnątrz pokazywałam środkowy palec rozsądkowi. Wystarczająco długo mną rządził.




[1] Bard – tak nazywano również Szekspira.

Losing It - rozdział pierwszy

Wzięłam głęboki wdech.
Jesteś wspaniała. Nie całkiem w to uwierzyłam, więc pomyślałam to raz jeszcze. Wspaniała. Jesteś taka wspaniała.
Gdyby moja matka usłyszała moje myśli, powiedziałaby mi, że muszę być pokorna, ale pokora nigdzie mnie nie zaprowadziła.
Bliss Edwards, jesteś pieprzoną partią.
Zatem jakim cudem skończyłam, jako dwudziestojednoletnia jedyna osoba, jaką znam, która nigdy nie uprawiała seksu? Gdzieś pomiędzy Byle do dzwonka a Plotkarą, stało się niespotykane, żeby dziewczyna kończyła college wciąż trzymając w ręce jej dziewiczą kartę. A teraz stałam w swoim pokoju, żałując, że zebrałam odwagę, by przyznać to mojej przyjaciółce Kelsey. Zareagowała jakbym właśnie powiedziała jej, że chowałam ogon pod moją spódnicą w kształcie litery A. I wiedziałam jeszcze zanim jej szczęka skończyła opadać, że był to okropny pomysł.
- POWAŻNIE? To przez Jezusa? Oszczędzasz się dla niego czy coś? – Seks zdawał się prostszy dla Kelsey. Miała ciało Barbie i seksualnie naładowany mózg nastoletniego chłopca.
- Nie, Kelsey – powiedziałam. – Byłoby trochę trudno oszczędzać się dla kogoś, kto umarł ponad dwa tysiące lat temu.
Kelsey ściągnęła koszulkę i rzuciła ją na podłogę. Musiałam zrobić minę, ponieważ spojrzała na mnie i roześmiała się.
- Wyluzuj, Księżniczko Nieskazitelności, po prostu zmieniam bluzki. – Weszła do mojej szafy i zaczęła przerzucać moje ubrania.
- Dlaczego?
- Ponieważ, Bliss, wychodzimy, żebyś dała się przelecieć. – Wypowiedziała słowo „przelecieć” zakręcając językiem, co przypominało mi te reklamy późno w nocy dla tych dorosłych linii telefonicznych.
- Jezu, Kelsey.
Wyciągnęła koszulkę, która była do mnie dopasowana, a na jej krągłych kształtach będzie wręcz skandaliczna.
- Co? Powiedziałaś, że to nie o niego chodzi.
Oparłam się pokusie walnięcia dłonią w czoło.
- Nie chodzi, nie sądzę… to znaczy, chodzę do kościoła i w ogóle, cóż, czasami. Po prostu… sama nie wiem. Nigdy nie byłam tak zainteresowana.
Zatrzymała się ze swoją nową koszulką w połowie drogi na jej głowie.
- Nigdy zainteresowana? Facetami? Jesteś homoseksualna?
Raz podsłuchałam jak moja matka, która nie mogła zrozumieć dlaczego miałam kończyć college bez pierścionka na palcu, zadała mojemu ojcu te same pytanie.
- Nie, Kelsey, nie jestem homoseksualna, więc kontynuuj zakładanie bluzki. Nie ma potrzeby, byś spadała dla mnie na swój seksualny miecz.
- Jeżeli nie jesteś homoseksualna i nie chodzi o Jezusa, to tylko kwestia znalezienia dobrego faceta, czy powinnam powiedzieć… dobrego seksualnego miecza.
Przewróciłam oczami. – O rany? To wszystko? Znajdź dobrego faceta? Czemu nikt nie powiedział mi prędzej?
Włożyła swoje blond włosy w wysokiego kucyka, co jakoś przyciągnęło jeszcze więcej uwagi do jej klatki piersiowej. – Nie mówię o dobrym facecie do poślubienia, kochanie. Mówię o dobrym facecie, który będzie pompował twoją krew. Który sprawi, że wyłączysz swój analityczny, krytyczny, nadczynny mózg i zamiast tego zaczniesz myśleć ciałem.
- Ciała nie mogą myśleć.
- WIDZISZ! – powiedziała. – Analityczna. Krytyczna.
- Dobra! Dobra. Dzisiaj który bar?
- Zataczająca Się Gospoda, oczywiście.
Jęknęłam. – Z klasą.
- Co? – Kelsey patrzyła na mnie, jakbym nie rozumiała odpowiedzi na naprawdę oczywiste pytanie. – To dobry bar. Co ważniejsze, to bar, który lubią faceci. A ponieważ my lubimy facetów, to bar, który lubimy.
Mogło być gorzej. Mogła zabierać mnie do klubu.
- Dobra. Chodźmy. – Wstałam i podeszłam do zasłony, która oddzielała moją sypialnię od reszty mieszkania.
- HOLA! Hola. – Chwyciła mnie za łokieć i pociągnęła mnie tak mocno, że opadłam z powrotem na łóżko. – Nie możesz tak iść.
Spojrzałam na swój strój – kwiecista spódnica w kształcie litery A i zwykły bezrękawnik który pokazywał przyzwoitą ilość dekoltu. Wyglądałam uroczo. Totalnie mogłam wyrwać w tym faceta… może.
- Ja nie widzę problemu – powiedziałam.
Wywróciła oczami, a ja poczułam się jak dziecko. Nienawidziłam czuć się jak dziecko a było tak mniej więcej zawsze, kiedy rozmowa kierowała się na seks.
Kelsey powiedziała. – Kochanie, w tej chwili wyglądasz jak czyjaś urocza młodsza siostrzyczka. Żaden facet nie chce pieprzyć swojej młodszej siostry. A jeśli chce, nie chcesz być blisko niego.
Tak, definitywnie czuję się jak dziecko. – Zrozumiałam.
- Hmmm… brzmi jakbyś ćwiczyła wyłączanie tego twojego nadmiernie aktywnego mózgu. Dobra robota. Teraz stań tutaj i pozwól mi działać moją magię.
A mówiąc o magii, miała na myśli torturę.
Po zawetowaniu trzech bluzek, które sprawiały, że czułam się jak prostytutka, jakichś spodni, które były bardziej jak legginsy i spódnicy tak krótkiej, że groziła, iż pokażę światu moje hoo-hoo w razie łagodnego wiaterku, wybrałyśmy obcisłe niskie dżinsowe spodnie do połowy łydki i koronkowy czarny bezrękawnik, który był kontrastowy w porównaniu do mojej bladej skóry.
- Nogi ogolone?
Potaknęłam.
- Inne… rzeczy… ogolone?
- Tak bardzo jak kiedykolwiek będą, tak, idź dalej. – Tutaj wyznaczałam granicę tej rozmowy.
Uśmiechnęła się szeroko, ale nie kłóciła się. – Dobra. Dobra. Prezerwatywy?
- W mojej torebce.
- Mózg?
- Wyłączony. Czy może… ściszony, w każdym razie.
- Znakomicie. Myślę, że jesteśmy gotowe.
Ja nie byłam gotowa. Ani trochę.
Był powód, dla którego jeszcze nie uprawiałam seksu i teraz to wiedziałam. Byłam osobą lubiącą rządzić. Dlatego tak dobrze radziłam sobie w szkole przez całe życie. Byłam świetną inspicjentką – nikt nie potrafił przeprowadzić próby teatralnej tak jak ja. A kiedy odważyłam się grać – zawsze byłam lepiej przygotowana niż każdy inny aktor w klasie. Ale seks… to była przeciwność kontroli. Były w tym emocje, pociąg seksualny i ta nieznośna inna osoba, która po prostu musiała brać w tym udział. Nie moje wyobrażenie zabawy.
- Myślisz zbyt dużo – powiedziała Kelsey.
- Lepsze niż nie myślenie wystarczająco.
- Dzisiejszego wieczora nie – rzekła.
Podkręciłam głośność iPoda Kelsey gdy tylko weszłyśmy do auta, bym mogła myśleć w spokoju.
Mogłam to zrobić. Był to jedynie problem, który musiał zostać rozwiązany, rzecz, która musiała zostać odhaczona na mojej liście rzeczy do zrobienia.
Było to tak proste.
Proste.
Niech będzie proste.
Kilka minut później zaparkowałyśmy przed barem, a wieczór wydawał się w ogóle nie prosty. Moje spodnie były zbyt obcisłe, bluzka zbyt wydekoltowana, a mózg zbyt zamglony. Chciałam wymiotować.
Nie chciałam być dziewicą. Tyle wiedziałam. Nie chciałam czuć się jak niedojrzała świętoszka, która nie wiedziała nic o seksie. Nienawidziłam czegoś nie wiedzieć. Problemem było… tak bardzo jak nie chciałam być dziewicą, również nie chciałam uprawiać seksu.
Zagadka wszystkich zagadek. Dlaczego nie mogła to być jedna z tych, że kwadrat jest prostokątem, lecz prostokąt nie zawsze jest kwadratem?
Kelsey stała przy moich drzwiach, jej buty na wysokim obcasie stukały w rytmie jej palców, jak wyganiała mnie z samochodu. Wyprostowałam ramiona, odrzuciłam włosy (bez przekonania) i podążyłam za Kelsey do baru.
Poszłam prosto do baru, usadziłam się na stołku i przywołałam ruchem ręki barmana.
Był możliwością. Blond włosy, średnia budowa ciała, ładna twarz. Nic specjalnego, ale na pewno nie poza dyskusją. Mógł być dobry dla prostości.
- Co mogę wam podać, panie?
Południowy akcent. Z pewnością lokalny typ chłopaka.
Kelsey się wtrąciła. – Na początek potrzebujemy dwa kieliszki tequili.
- Cztery – wychrypiałam.
On zagwizdał, a jego spojrzenie spotkało moje. – Ten rodzaj wieczoru, co?
Nie byłam gotowa włożyć w słowa to, jakim rodzajem wieczoru był ten. Więc powiedziałam tylko: - Szukam jakiejś alkoholowej odwagi.
- A ja chętnie pomogę. – Puścił do mnie oko i ledwie był poza zasięgiem słuchu, gdy Kelsey podskoczyła na swoim siedzeniu, mówiąc: - To ten! To ten!
Jej słowa sprawiły, że poczułam się jakbym była na rollercoasterze, jakby świat właśnie opadł, a moje wszystkie organy podskoczyły do góry. Potrzebowałam więcej czasu, żeby się przyzwyczaić. I tyle. Złapałam ramię Kelsey i zmusiłam ją do znieruchomienia. – Spokojnie, Kels. Jesteś jak pieprzona Chihuahua.
- Co? On jest dobrym wyborem. Uroczy. Ładny. I całkowicie widziałam jak zerkał na twój dekolt… DWA RAZY.
Nie myliła się. Lecz wciąż nie całkiem byłam zainteresowana spaniem z nim, co przypuszczam, że nie musiało go wykluczać, ale byłoby cholernie prościej gdybym faktycznie była zainteresowana facetem. Powiedziałam: - Nie jestem pewna… nie ma żadnej iskry. – Widziałam nadchodzące wywrócenie oczami, więc szybko dodałam: - Jeszcze!
Kiedy Chłopak Barman wrócił z naszymi drinkami Kelsey zapłaciła, a ja wypiłam moje dwa kieliszki zanim w ogóle podała swoją kartę. Został on przez chwilę uśmiechając się do mnie, po czym przeniósł się do kolejnego klienta. Ukradłam jeden z pozostałych kieliszków Kelsey.
- Masz szczęście, że to dla ciebie wielka noc, Bliss. Normalnie nikt nie staje pomiędzy mną a moją tequilą.
Wyciągnęłam dłoń i powiedziałam: - Cóż, nikt nie stanie pomiędzy tymi nogami, dopóki nie będę dobra i pijana, więc podaj mi ostatni.
Kelsey pokręciła głową, ale uśmiechała się. Po paru sekundach poddała się i z czterema kieliszkami tequili w systemie, perspektywa seksu wydawała się trochę mniej przerażająca.
Przeszła kolejna barmanka, a ja zamówiłam Jacka i colę do popicia, podczas zastanawia się nad tym całym bałaganem.
Był Chłopak Barman, ale nie wyjdzie on aż do drugiej. Już byłam kłębkiem nerwów, więc jeśli będzie się to ciągnąć do godzin porannych, kompletnie zeświruję. Mogłam sobie to wyobrazić… wsadzona w kaftan z powodu seksu.
Był facet stojący obok mnie, który wydawał się przesuwać kilka centymetrów bliżej z każdym drinkiem, który brałam, ale musiał mieć przynajmniej czterdziestkę. Nie, dziękuję.
Wypiłam więcej swojego drinku, wdzięczna, że barmanka poszła ciężko z Jackiem i przeskanowałam bar.
- Co myślisz o nim? – zapytała Kelsey, wskazując na faceta przy pobliskim stoliku.
- Zbyt elegancki.
- On?
- Zbyt modny.
- Tamten?
- Fu. Zbyt owłosiony.
Lista trwała do czasu, aż miałam pewność, że ta noc jest do bani. Kelsey zasugerowała, że pójdziemy do innego baru, co było ostatnią rzeczą, którą chciałam zrobić. Powiedziałam jej, że muszę iść do łazienki i miałam nadzieję, że ktoś przyciągnie jej uwagę, kiedy mnie nie będzie, żebym mogła wymknąć się bez żadnego dramatu. Łazienka była na tyłach, za bilardem i rzutkami, za częścią z paroma małymi okrągłymi stolikami.
Wtedy go dostrzegłam.
Dobra, technicznie najpierw dostrzegłam książkę.
I po prostu nie mogłam trzymać zamkniętej buzi. – Jeśli ma to być sposób na podrywanie dziewczyn, zaproponowałabym przeniesienie się do obszaru z trochę większym ruchem.
On podniósł wzrok ze swojego czytania i nagle trudno było mi przełknąć ślinę. Był najatrakcyjniejszym facetem, jakiego dziś zobaczyłam – blond włosy opadające na krystalicznie niebieskie oczy, wystarczająco zarostu na szczęce, aby nadać mu męski wygląd bez sprawienia, żeby wyglądał na zbyt owłosionego i twarz, która mogłaby sprawić by anioły śpiewały. Nie sprawiała, że ja śpiewałam. Sprawiała, że się gapiłam. Czemu się zatrzymałam? Czemu zawsze muszę zrobić z siebie idiotkę?
- Słucham?
Mój umysł wciąż przetrawiał jego idealne blond włosy i jasnoniebieskie oczy, więc zajęło mi chwilę by powiedzieć: - Szekspir. Nikt nie czyta Szekspira w barze, chyba że jest to chwyt na poderwanie dziewczyn. Mówię tylko, że mógłbyś mieć lepsze szczęście na przodzie.
Nie powiedział nic przez długie bicie serca, ale wtem jego usta rozszerzyły się w uśmiechu ukazującym, no wiecie, idealne zęby!
- To nie jest chwyt, ale gdyby był, wydaje mi się, że mam tutaj wielkie szczęście.
Akcent. MIAŁ BRYTYJSKI AKCENT. Dobry Boże, umierałam.
Oddychaj. Musiałam oddychać.
Nie strać tego, Bliss.
On odłożył swoją książkę, ale nie, zanim oznaczył swoje miejsce. Mój Boże, naprawdę czytał Szekspira w barze.
- Nie próbujesz poderwać dziewczyny?
- Nie próbowałem.
Mój analityczny mózg nie przegapił jego użycia czasu przeszłego. Wcześniej nie próbował nikogo uwieść, ale może teraz to robił.
Raz jeszcze na niego spojrzałam. Teraz szeroko się uśmiechał – białe zęby, zarost na szczęce, który sprawiał, że wyglądał wręcz smakowicie. Tak, zdecydowanie byłam uwiedziona. I sama ta myśl była wystarczająca, żeby mnie zszokować.
- Jakie jest twoje imię, kochanie?
Kochanie? KOCHANIE! Wciąż tutaj umieram.
- Bliss.
- Czy to wers[1]?
Spąsowiałam. – Nie, to moje imię.
- Urocze imię dla uroczej dziewczyny. – Brzmienie jego głosu zniżyło się, przez co skręciły mi się wnętrzności – tak jakby moja macica odprawiała szczęśliwy taniec na reszcie moich organów. Boże, umierałam najdłuższą, najokrutniejszą i najbardziej pobudzającą śmiercią w historii świata. Czy zawsze tak było, jak było się podnieconym? Nic dziwnego, że seks sprawiał, że ludzie robili szalone rzeczy.
- Cóż, Bliss, jestem nowy w mieście i już zatrzasnąłem swoje mieszkanie. Właściwie to czekam na ślusarza i pomyślałem, że zrobię dobry użytek z tego wolnego czasu.
- Podszlifowując się Szekspirem?
- W każdym razie próbowałem. Szczerze mówiąc nigdy za bardzo nie lubiłem faceta, ale utrzymajmy to w tajemnicy między nami, okej?
Byłam całkiem pewna, że moje policzki wciąż były zaczerwienione, jeśli pochodzące z nich gorącą było jakąkolwiek oznaką. Tak naprawdę czułam jakby moje całe ciało płonęło. Nie miałam pewności czy to zawstydzenie, czy jego akcent sprawił, że spontanicznie się przed nim zapaliłam.
- Wyglądasz na rozczarowaną, Bliss. Jesteś fanką Szekspira?
Potaknęłam, bo moje gardło mogło się zamknąć.
On zmarszczył nos w odpowiedzi a mnie swędziały ręce, żeby wykreślić linię od jego nosa do ust.
Oszalałam. Tak naprawdę byłam chora umysłowo.
- Nie mów mi, że jesteś fanką Romea i Julii?
Teraz to. O tym mogłam dyskutować.
- Właściwie to Otella. To moje ulubione.
- Ach. Sprawiedliwa Desdemona. Lojalna i Niewinna.
Serce podskoczyło mi na słowo „niewinna”.
- Ja, um. – Chciałam złożyć w jeden kawałek swoje myśli. – Podoba mi się zestawienie rozsądku i namiętności.
- Sam jestem fanem namiętności. – Wtedy jego oczy się zniżyły i przebiegły wzdłuż długości mojej figury. Mój kręgosłup drżał, aż wydawało mi się, że może wyrwać się z mojej skóry.
- Nie zapytałaś o moje imię – powiedział.
Chrząknęłam. To nie mogło być atrakcyjne. Byłam tak towarzyska jak jaskiniowiec. Zapytałam: - Jak masz na imię?
Przechylił głowę, a włosy niemal zakryły jego oczy.
- Przyłącz się do mnie i ci powiem.
Nie myślałam o niczym poza faktem, że moje nogi były jak galaretka, a siedzenie uchroni mnie od zrobienia czegoś żenującego, jak omdlenie z napływu hormonów, które wyraźnie zajęły cały mój mózg. Osunęłam się na krzesło, lecz zamiast poczuć ulgę, napięcie podniosło się o inny stopień.
Odezwał się, a mój wzrok powędrował do jego warg. – Nazywam się Garrick.
Kto wiedział, że imiona też mogą być gorące?
- Miło cię poznać, Garrick.
Pochylił się na łokciach, a ja dostrzegłam jego szerokie barki i sposób, w jakim jego mięśnie poruszyły się pod materiałem koszuli. Potem nasze oczy się spotkały i bar wokół nas pociemniał, gdy zostałam złapana w sidła przez jego jasnoniebieskie.
- Zamierzam kupić ci drinka. – Nie miało to być pytanie. Tak naprawdę kiedy na mnie spojrzał, nie było w nim nic pytającego, tylko pewność siebie. – Potem możemy jeszcze pogawędzić o rozsądku i… namiętności.




[1] Chodzi o to, że facet myślał, iż Bliss wypowiedziała jakiś cytat czy coś w tym stylu, ponieważ Bliss oznacza również po angielsku ‘rozkosz’.